Największa europejska gospodarka wpadła w sporą zadyszkę, co nie wróży dobrze ani jej, ani Europie. W 2023 r. niemieckie PKB skurczyło się o 0,3 proc., natomiast licząc od 2019 r., wzrosło łącznie ledwie o 0,7 proc. Tak więc od pandemii Niemcy zasadniczo tkwią w marazmie – przynajmniej pod względem ekonomicznym. Z małą przerwą w roku 2021, gdy postpandemiczne odbicie pozwoliło wzrostowi gospodarczemu za Odrą sięgnąć 3 proc.

Niemieckiemu PKB nie pomogła nawet podwyższona jak na tamtejsze standardy inflacja. Rosnące ceny, o ile są wciąż trzymane w ryzach, o tyle zwykle sprzyjają wzrostowi gospodarczemu, gdyż pobudzają obroty handlowe. W grudniu ceny konsumpcyjne wzrosły tam o prawie 4 proc. r/r. To zaledwie ponad 2 pkt proc. mniej niż w Polsce.

Nasz zachodni sąsiad znany jest z prężnego przemysłu, który produkuje na eksport. I to właśnie przemysł jest jednym z głównych źródeł problemów. Według Destatis (tamtejszy odpowiednik GUS) w listopadzie 2023 r. zamówienia w przetwórstwie przemysłowym stopniały realnie o niemal 6 proc. r/r. Ten wskaźnik spada nieustannie od ponad roku i w rezultacie skurczył się do poziomu z września 2021 r.

Na horyzoncie wciąż nie widać też radykalnej poprawy. Wyprzedzający wskaźnik PMI dla przemysłu wciąż utrzymuje się wyraźnie poniżej granicy 50 pkt, powyżej której zaczyna się optymizm. W grudniu wyniósł ledwie 43 pkt, chociaż to i tak lepiej niż w lipcu, gdy spadł do nieco ponad 38 pkt. Na poziomie optymizmu przemysłowe PMI za Odrą ostatni raz było prawie dwa lata temu – w pierwszej połowie 2022 r. Podczas postpandemicznego odbicia sięgało nawet więcej niż 64 pkt, ale o tym już mało kto pamięta.

Wymienia się kilka przyczyn tego stanu rzeczy. Problemem jest duża liczba wakatów w przedsiębiorstwach i ogromne problemy z ich obsadzeniem. Na chętnych czeka aż 1,7 mln miejsc pracy, niestety chętnych z kompetencjami brakuje. W 2035 r. liczba wakatów ma sięgnąć aż 7 mln. Nic więc dziwnego, że Niemcy ściągają pracowników zewsząd, szczególnie spoza UE, co już doprowadziło do zatorów w procedurze przyznawania obywatelstwa. Mimo tak dużej liczby wolnych miejsc pracy zatrudnienie rośnie w ślimaczym tempie. Według Eurostatu w III kw. 2023 r. wzrosło ledwie o 0,7 proc. r/r. W Polsce o 1,4 proc. Łącznie w UE zaś o 1,2 proc., więc Niemcy wypadają słabiutko nawet na tle całej Europy.

Poszczególne niemieckie firmy starają się więc zachęcić do pracy u siebie obywateli mniej zamożnych państw UE. 30 km od granicy z Polską powstała np. duża fabryka klapek firmy Birkenstock. Zatrudniła tak wielu Polaków, że uruchomiono linię autobusową Szczecin–Pasewalk, która obsługuje trzy zmiany pracujące w zakładzie.

Niemcy cierpią też z powodu słabości gospodarczej całej Europy. Gospodarka naszych sąsiadów jest nastawiona w dużej mierze na eksport, co z jednej strony jest zaletą (pozwala notować dodatni bilans handlowy i ściągać pieniądze do kraju), ale z drugiej – uzależnia krajową koniunkturę od nabywców z zagranicy. Tymczasem tych ostatnich w samej UE brakuje, gdyż wiele krajów Wspólnoty mierzy się ze stagnacją gospodarczą lub recesją. W III kw. u.br. PKB Szwecji spadło o 1,4 proc., Austrii o 1,2 proc., a Holandii o 0,5 proc. r/r. We Włoszech i Francji jest notowana już stagnacja. Z dużych krajów tylko Hiszpania była na solidnym, 2-proc. plusie.

Według Destatis w listopadzie niemiecki eksport spadł o 5 proc. r/r. Import spadł aż o 12 proc., więc Niemcy i tak zaliczyły solidną nadwyżkę handlową rzędu 20 mld euro. Sprzedaż za granicę nominalnie przestała rosnąć ponad półtora roku temu – w listopadzie osiągnęła tę samą wartość co w maju 2022 r. Od stycznia do listopada 2023 r. eksport do krajów UE spadł o niecałe 3 proc.

Nie należy też zapominać, że Niemcy odczuwają sankcje wymierzone w Moskwę. Przed wojną handlowały z nią na potęgę – sprowadzały stamtąd surowce, za to sprzedawały swoje zaawansowane produkty. Po 24 lutego 2022 r. i kolejnych falach sankcji handel z Rosją stopniowo się załamywał. Sytuacja nie uległa zmienie. W listopadzie eksport spadł o prawie 40 proc. w porównaniu z tym samym okresem roku poprzedniego, gdy ta sprzedaż już i tak była o wiele niższa niż przed wojną. Natomiast import z Rosji spadł aż o prawie 90 proc. w porównaniu z listopadem 2022 r. Można więc powiedzieć, że dopiero w zeszłym roku Niemcy naprawdę odczuły restrykcje wymierzone w Moskwę.

Gwałtowne odcięcie się od kluczowego dostawcy surowców oraz jednego z większych nabywców towarów musiało się skończyć perturbacjami gospodarczymi. Bardzo słabo wygląda również handel z innymi państwami spoza UE – w grudniu eksport do nich spadł o ponad 9 proc. r/r. Do USA zanotowano spadek o niemal 10 proc., a do Chin aż o prawie 13 proc.

Przez lata maszyną napędową niemieckiej gospodarki była motoryzacja. Wydawało się, że pod tym względem Niemcy długo będą potęgą, jednak zaczęły tracić do konkurentów. To wynik popełnionych błędów. Niemieccy producenci samochodów przez lata stawiali na silnik Diesla, który znalazł się na cenzurowanym z powodu o wiele wyższej od pojazdów benzynowych emisji zanieczyszczeń, głównie tlenku azotu. Nieprzypadkowo miasta ograniczające ruch samochodowy w swoich centrach walczą szczególnie z pojazdami z silnikiem Diesla. Przykładowo Warszawa w swojej właśnie uruchomianej strefie czystego transportu w Śródmieściu ma od lipca wyłączyć z ruchu ponad 27-letnie auta benzynowe i już ponad 19-letnie diesle. W 2030 r. w warszawskiej SCT będą mogły jeździć maksymalnie 21-letnie pojazdy benzynowe i najwyżej 13-letnie diesle. Samochodom z takimi silnikami zaszkodziła też afera Volkswagena, w której ujawniono fałszowanie wyników emisji zanieczyszczeń przez niemieckiego producenta.

Jak wskazuje Dawid Sułkowski z Polskiego Instytutu Ekonomicznego w analizie „Motoryzacja w Niemczech w obliczu wyzwań”, w ciągu pierwszych dwóch dekad tego wieku udział pojazdów z Niemiec w chińskim imporcie aut spadł z 40 proc. do 33 proc. To także skutek zapóźnienia przemysłu motoryzacyjnego naszego sąsiada względem jego głównych konkurentów, także w obszarze samochodów elektrycznych, w którym traci do USA i Chin.

Sytuacji nie sprzyjają również błędy rządzących. W listopadzie zeszłego roku Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z ustawą zasadniczą przesunięcie niewykorzystanych 60 mld euro z długu zaciągniętego na walkę z kryzysem pandemicznym do Funduszu Klimatu i Transformacji. Wykorzystano je na transformację energetyczną, ale po wyroku rząd musiał zmniejszyć budżet funduszu o zakwestionowaną kwotę. Zresztą ogromną, gdyż przekracza ona jego roczne wydatki. Tymczasem fundusz klimatyczny miał być jednym z impulsów rozwojowych niemieckiej gospodarki.

Jakby tego było mało, za Odrą pojawiły się protesty społeczne. Szukający oszczędności rząd federalny odebrał rolnikom ulgi na zakup oleju napędowego. 15 stycznia 20 tys. rolników zablokowało śródmieście Berlina za pomocą ciągników i maszyn rolniczych. Powodem oburzenia było też zniesienie ulgi w podatku od maszyn rolniczych i wzrost cen paliw będący skutkiem odcięcia się od dostaw z Rosji. Chociaż na początku stycznia kanclerz Scholz zapowiedział przywrócenie ulgi na maszyny oraz rozłożenie likwidacji ulgi na paliwa na nadchodzące lata, nie uspokoiło to sytuacji. Zainteresowani chcą całkowitego odejścia od obu propozycji. Wcześniej przez trzy dni protestowali również kolejarze domagający się skrócenia tygodnia pracy do 35 godzin.

Niemieckie problemy zapewne odczuje też Polska. Eksport jest kluczowym elementem naszego wzrostu gospodarczego. W 2023 r. jego wartość sięgała 60 proc. PKB. Tymczasem 28 proc. polskiego eksportu trafia do Niemiec. Według raportu PIE „Współpraca handlowo-inwestycyjna Polski z Niemcami” z 2022 r. aż 1,5 mln polskich miejsc pracy jest efektem popytu końcowego bezpośrednio za naszą zachodnią granicą oraz w krajach, do których nasze towary trafiają za pośrednictwem Niemców.

Jak na razie problemy Republiki Federalnej nie zahamowały rozwoju naszego kraju. Od końca 2019 r. Polska gospodarka urosła o ponad 11 proc., chociaż niemiecka praktycznie stała w miejscu. Bardziej uzależnione od Niemiec Słowacja i Czechy radziły sobie znacznie gorzej – gospodarka słowacka wzrosła w tym czasie o ponad 4 proc., a czeska skurczyła się o niecały 1 proc. Polski eksport w 2023 r. wciąż rósł – licząc w euro od stycznia do października o 2,5 proc. Co ciekawe, eksport do Niemiec wzrósł nawet nieco bardziej, bo o 2,8 proc.

Czy to powinno nas całkowicie uspokajać? Nasza gospodarka w ostatnich latach pokazała, że potrafi się adaptować do niemal każdych warunków, więc i recesję za Odrą powinna przetrwać bez szczególnie dużych szkód. Dobrze byłoby jednak zmniejszyć zależność od naszego zachodniego sąsiada, gdyż jest ona zwyczajnie ryzykowna. Tym bardziej że klimat polityczny w Niemczech się zmienia. Wroga Polsce Alternatywa dla Niemiec notuje już ponad 20 proc. poparcia w sondażach, wyprzedzając m.in. rządzących socjaldemokratów Scholza (15 proc.). AfD oczywiście rośnie dzięki opisanym wyżej napięciom społecznym. Nawet jeśli niemiecka skrajna prawica zostanie otoczona kordonem sanitarnym przez pozostałe ugrupowania, to politycy i tak będą chcieli łowić w jej elektoracie, co skłoni ich do przyjęcia przynajmniej niektórych postulatów. Może się więc okazać, że Niemcy niedługo nie będą już tak przyjaźni wobec Polski, więc lepiej w tym czasie nie być od nich zbytnio zależnymi. ©Ⓟ