Spowolnienie w Niemczech nie powinno uderzyć w nasze firmy. Pomoże im boom w popycie wewnętrznym i inwestycjach.

Wskaźnik koniunktury w przemyśle, badany przez Instytut Rozwoju Gospodarczego Szkoły Głównej Handlowej, w grudniu obniżył się do -6,8 , ale autorzy opracowania pozytywnie oceniają perspektywy na początek 2024 r. Wskaźnik jest bowiem wyższy o 8,6 pkt proc. od wyniku z poprzedniego grudnia. Jak tłumaczą analitycy, spadek o 2,9 pkt wobec listopada spowodowany jest czynnikami sezonowymi.

– Ostatni miesiąc roku to zawsze czas spowolnienia – firmy produkcyjne są już po okresie przygotowań do grudniowego szału zakupowego, następuje redukcja zamówień i produkcji. Mamy więc jednomiesięczny spadek wskaźnika po wcześniejszym trzymiesięcznym wzroście. Ogólnie IV kw. był dla gospodarki pozytywny – przekonuje prof. Elżbieta Adamowicz, współautorka badania. Dodaje, że w styczniu możemy obserwować jeszcze pewne ostudzenie, ale w kolejnych miesiącach gospodarka powinna już się wyraźnie pobudzić. Jak zaznacza IRG SGH w komentarzu do badania, w grudniu odnotowano miesięczny spadek produkcji, zamówień ogółem i eksportowych oraz zatrudnienia. Jednocześnie autorzy oceniają, że „ogólna sytuacja gospodarcza w Polsce zmierza ku poprawie”. – Od czasu wyborów parlamentarnych widzimy nieprawdopodobną poprawę nastrojów przedsiębiorców. Ten optymizm z pewnością przełoży się na wyniki aktywności ekonomicznej – mówi DGP Elżbieta Adamowicz.

Pytana o wpływ niepokojących sygnałów z niemieckiej gospodarki przyznaje, że jest to istotny czynnik dla polskich firm, ze względu na ich duże uzależnienie eksportowe. – Dane z Niemiec nie rokują zbyt dobrze, ale mam nadzieję, że spowolnienie u naszych sąsiadów będzie krótkotrwałe. Ponadto będzie je równoważyć napływ krajowych inwestycji generowanych przez środki z Krajowego Planu Odbudowy – wyjaśnia.

Również Urszula Kryńska, ekonomistka z PKO BP, ocenia, że wpływ koniunktury w Niemczech na polską koniunkturę od lat maleje. Zauważa, że choć od 2018 r. widać stopniowe spowolnienie w przemyśle za Odrą, to w tym czasie produkcja w Polsce rośnie. – Niemcy mierzą się przede wszystkim ze strukturalnymi wyzwaniami, takimi jak problemy branży motoryzacyjnej i wcześniejsze uzależnienie od dostaw energii z Rosji. To czynniki, które nie oddziałują na nasz przemysł – mówi. Dodaje, że choć Niemcy są głównym odbiorcą polskiej produkcji eksportowej, to skutki tamtejszej dekoniunktury będą ograniczane przez inne czynniki. – Polskie firmy są elastyczne i potrafią szybko znaleźć inne rynki zbytu. Ponadto będą działać w otoczeniu rozpędzającej się krajowej gospodarki, ze względu na spodziewany boom konsumpcyjny i pobudzenie inwestycyjne – tłumaczy Kryńska.

Wzrost konsumpcji wewnętrznej ma być napędzany m.in. przez administracyjne podwyżki oraz znaczący, 18-proc. wzrost płacy minimalnej. Hamująca inflacja przełoży się też na wzrost wynagrodzeń realnych w ogóle gospodarki. Te czynniki, wraz z napływem środków z KPO mają być istotnymi motorami wzrostu naszej aktywności ekonomicznej w 2024 r.

Kryńska przestrzega, że pojedyncze branże i przedsiębiorstwa – które są szczególnie mocno uzależnione od Niemiec – mogą przechodzić przez turbulencje powodujące utratę płynności. To problem sygnalizowany m.in. we wspomnianym badaniu koniunktury w przemyśle – IRG SGH podało bowiem, że w grudniu sytuacja finansowa przedsiębiorstw się pogorszyła. Zamknięcie roku wpisało się zatem w całoroczny trend, który – z punktu widzenia płynności finansowej i poziomu długu – był dla firm bardzo trudny.

Krajowy Rejestr Długów podał, że do końca listopada zadłużenie przedsiębiorców notowane w KRD wzrosło o 1,1 mld zł. Jak wynika z obliczeń Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w 2023 r. upadło w Polsce 408 firm (wobec 360 w 2022 r.), a na ścieżkę restrukturyzacyjną weszły kolejne 4244 (wobec 2379 w 2022 r.).

– Na 2,5 mln działających w Polsce firm te 4,2 tys. to nie jest wiele i nie ma to realnego przełożenia na funkcjonowanie naszego rynku. Natomiast ta statystyka jest papierkiem lakmusowym pokazującym miejsce, w którym była gospodarka – mówi DGP Andrzej Kulik, dyrektor departamentu analiz rynkowych i komunikacji w KRD. Dodaje, że mimo spodziewanej poprawy koniunktury w ciągu 2–3 lat liczba firm, które upadną, nadal może rosnąć. – Postępowanie upadłościowe to długotrwały proces, który jest efektem kilku lat braku płynności finansowej. Jednym dobrym kwartałem czy rokiem nie da się przykryć wieloletniego zadłużenia – mówi. ©℗

ikona lupy />
Upadłości i restrukturyzacje / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe