Rośnie rynek piwa, a wraz z nim zapotrzebowanie na surowiec. W skupie osiąga on coraz wyższe stawki. Nie przekłada się to jednak jeszcze na zyski plantatorów.
Chmiel drożeje, upraw nie przybywa / Dziennik Gazeta Prawna
Ceny chmielu w Polsce osiągają rekordowe poziomy. Za kilogram goryczkowego w skupie rolnicy otrzymują już średnio ponad 17 zł, a aromatycznego ponad 20 zł. Tym samym w porównaniu do grudnia 2015 r. zwiększyły się one odpowiednio o 15 proc. i 7 proc. – wynika z danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi.
Jeszcze większy wzrost widać na przestrzeni ostatnich 10 lat – wynosi od 50 do 80 proc. w zależności od odmiany chmielu.
Wpływ na to ma kilka czynników. Po pierwsze susza, która nawiedziła w minionym roku Europę, odbijając się na poziomie zbiorów. Plantacje w Polsce jednak oszczędziła. Dzięki temu u nas, jak wynika z danych Inspekcji Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych, udało się zebrać z pól 2242 tony chmielu, o ponad 8 proc. więcej niż w 2014 r.
Mniejsze plony w Europie sprawiają, że producenci szukają surowca na innych rynkach. Polscy rolnicy na tym zyskują. Zaczął rozwijać się eksport ekstraktu chmielowego, który w ostatnich latach praktycznie nie istniał. Za granicą sprzedaje się go już ok. 70 ton, czyli ponad pięć razy więcej niż jeszcze w 2010 r. Powoli rośnie też eksport szyszek chmielu. Szacuje się, że za ostatni rok przekroczył 900 ton i był o połowę większy niż pięć lat wcześniej.
Do tego cały czas rośnie produkcja piwa. W Polsce, według danych GUS, w 2015 r. przekroczyła już poziom 40 mln hl. W ciągu ostatnich pięciu lat urosła o ponad 9 proc., a od 2005 r. o prawie 28 proc.
Zdaniem ekspertów jeśli nie dojdzie do załamania cen, to jest u nas szansa na wzrost produkcji chmielu. Obecnie nasz kraj jest czwartym po Niemczech, Czechach i Słowenii producentem w Unii Europejskiej. W ostatnich latach zwiększył się jednak nasz dystans do głównych graczy, którzy mają przynajmniej kilka razy większy areał. Powód: między 2008 a 2013 r. powierzchnia upraw zmniejszyła się o 40 proc.
Tendencja zaczyna się powoli zmieniać. Ubiegły rok był drugim z rzędu, w którym nastąpił delikatny ich wzrost. – Powierzchnia plantacji chmielu w 2015 r. wyniosła 1444,1 ha. Rok wcześniej kształtowała się na poziomie 1410,3 – wyjaśnia Izabela Zdrojewska z IJHARS.
Eksperci nie mają jednak wątpliwości, że na odrodzenie się w pełni plantacji trzeba będzie jeszcze długo poczekać. – To nie tylko pracochłonna, ale i kosztochłonna uprawa. Wymaga inwestycji w drogie maszyny oraz urządzenia do zbierania i przechowywania chmielu. Szacuje się, że w przeliczeniu na hektar trzeba zainwestować od 17 do 20 tys. zł – komentuje Grzegorz Lipa, prezes Związku Polskich Plantatorów Chmielu. Z jednego hektara można zebrać średnio 2–2,5 tony surowca. Przy obecnych cenach w skupie oznacza to przychody na poziomie od 34 do 50 tys. zł w zależności od odmiany chmielu (w Polsce dominuje produkcja tańszego – goryczkowego). Tu pojawia się jednak problem.
– Na takie przychody mogą liczyć nieliczni. Obowiązują bowiem wieloletnie kontrakty na dostawy. Niektóre zostały zawarte nawet na siedem lat. A to oznacza, że choć ceny w skupie są wysokie, to rolnikom wciąż płaci się jak dawniej. W związku z tym niektórym plantatorom pieniędzy starcza tylko na pokrycie kosztów produkcji – wyjaśnia Grzegorz Lipa. Jak dodaje, o renegocjację warunków umów na dostawy niezwykle trudno.
Eksperci zauważają jednak, że rolnicy są sobie sami winni. Wiele lat temu, gdy ceny poszły drastycznie w górę, woleli nie zrealizować dostaw do swoich stałych odbiorców w Polsce, po to by sprzedać surowiec na wolnym rynku i za granicą w celu osiągnięcia większego zysku. Wtedy za granicą zaczęły kupować chmiel polskie browary, wpędzając w kłopoty plantatorów. Później sytuacja się ustabilizowała. Obecnie jednak koncerny browarnicze niechętnie zgadzają się na renegocjację obowiązujących umów.
Związek Polskich Plantatorów Chmielu chce uelastycznienia kontraktów. Wystąpił o wsparcie do resortu rolnictwa, który miałby pomóc m.in. w wypracowaniu jednolitych umów kontraktowych. – Czekamy na odzew i możliwość spotkania się w tej sprawie – dodaje Grzegorz Lipa.
Urszula Skomra z Instytutu Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach Państwowego Instytutu Badawczego zwraca uwagę, że odbudowanie plantacji w kraju jest potrzebne. Jej zdaniem do tego, by to nastąpiło, trzeba by jednak dłuższego okresu wysokich cen. Związek plantatorów dodaje, że na pierwsze zbiory trzeba czekać nawet trzy lata od chwili wejścia w uprawę.