Reforma mediów publicznych budzi kontrowersje. Komercyjna konkurencja Telewizji Polskiej i Polskiego Radia boi się dumpingu reklamowego, jeśli zacznie obowiązywać składka audiowizualna.
Pakiet trzech projektów – o składce audiowizualnej, mediach narodowych i przepisach końcowych – jest już gotowy. – Obecnie trzy kwestie czekają na decyzję polityczną – wyjaśnia nam Krzysztof Czabański, wiceminister kultury odpowiedzialny za reformę mediów publicznych. Pierwsza to wysokość składki. W projekcie mowa o 15 zł miesięcznie, ale ostateczna kwota może wynosić 11–12 zł, czyli połowę obecnego abonamentu. Druga sporna sprawa to wygaszanie umów pracowników mediów publicznych, które mają być przekształcone w media narodowe. – Być może obejmie ono tylko kadrę kierowniczą, a już nowi szefowie będą dokonywać zmian personalnych na normalnych warunkach – zdradza Czabański.
Trzeci temat dotyczy zaś daty złożenia projektu w parlamencie. Jest szansa, że stanie się to pod koniec kwietnia.
Branżę dużo bardziej elektryzują jednak inne kwestie. Komercyjni konkurenci TVP i PR zwracają uwagę, że na mocy nowych przepisów o powszechnej opłacie audiowizualnej budżety mediów publicznych zasilą gigantyczne kwoty – do podziału, wedle szacunków autorów ustawy, będzie od 1,5 mld do nawet 2,8 mld zł. A jednocześnie nadawcy publiczni wciąż będą prężnie funkcjonować na rynku reklam. Tymczasem dziś TVP jako jedyny nadawca publiczny w Europie jest w tak dużym stopniu finansowany z reklam – stanowią one aż 80 proc. jej wpływów. W projekcie znalazł się co prawda zapis, w którym mowa, że „narodowe instytucje radiofonii i telewizji podejmują działania na rzecz ograniczenia emisji reklam”, ale szczegółów brak. Czabański rozwiewa wątpliwości i stwierdza, że w obecnej sytuacji mediów publicznych na to nie stać i do tematu można wrócić w przyszłości.
– Nie jestem zwolennikiem biedamediów publicznych. Zawsze uważałem, że powinny mieć one zapewnione stabilne finansowanie, po to by wyznaczać standardy i nie ścigać się z mediami komercyjnymi. Ale finansowanie powinno być powiązane z kontrolą racjonalności wydatków i kontrolą warunków konkurencji, choćby po to, aby nie pojawił się dumping reklamowy – podkreśla Kazimierz Gródek, prezes Grupy RMF. W podobnym tonie wypowiadają się też telewizyjni gracze. – Wieloletnie zaniedbania dotyczące zasad finansowania TVP spowodowały niezdrową sytuację, która wymaga jak najszybszej naprawy – mówi Dariusz Dąbski, prezes Telewizji Puls, i dodaje, że TVP powinna wycofać się z rynku reklamy i skupić na realizowaniu misji, finansując jej realizację nową opłatą audiowizualną. – Aby dalej się rozwijać, rynek potrzebuje stabilizacji i jasnych oraz przejrzystych zasad – dodaje Dąbski. Od jednego z menedżerów słyszymy wprost, że w skrajnej sytuacji pieniądze z abonamentu będą służyły dyskontowaniu cen reklam i nie zyskają na tym widzowie, tylko reklamodawcy. – Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek chciał na ten temat z nami rozmawiać. Wygląda na to, że o kształcie reformy najgoręcej dyskutują ze sobą wiceminister z prezesem TVP – powiedział kąśliwie jeden z naszych rozmówców. To komentarz do wewnętrznych sporów w PiS. Nieoficjalnie mówi się o tym, że prezes TVP walczy o utrzymanie stanowiska i jest w sporze z Czabańskim. Wedle projektu nowej ustawy nowi szefowie mediów publicznych zostaną wyłonieni w konkursie.
Spokojniejsza jest branża reklamowa. Na ograniczeniu działalności komercyjnej TVP zyskałyby stacje komercyjne, które dostałyby mocny argument do podniesienia cen.
– Kontynuacja obecnych działań, czyli skupienie się w jeszcze większym stopniu na niekomercyjnym kontencie, i tak spowodowała spadek zasobów (porównując I kwartał 2016 do I kwartału 2015 r. TVP sprzedała o 20 proc. czasu reklamowego mniej – red.) – zauważa Sergiusz Geller z domu mediowego Havas Media Group. Dodaje, że zwiększenie nakładów na produkcje własne, w tym programy historyczne, a w następstwie dalszy spadek udziałów nie będzie tak groźny właśnie dzięki wpływom z abonamentu.