Rozszerza się protest na polsko-ukraińskich przejściach. Organizacje transportowe z sąsiednich krajów chcą, tak jak Polacy, przywrócenia zezwoleń dla aut zza wschodniej granicy.

Można już mówić o prawdziwym paraliżu w przewozach towarów na Ukrainę. Blokady przejść są obecnie w Dorohusku, Hrebennem i Korczowej. W najbliższy czwartek rozpocznie się protest w Medyce. W trzech pierwszych miejscowościach polscy przedsiębiorcy nie pozwalają na swobodny przejazd ukraińskich ciężarówek. W Dorohusku do odprawy dopuszczają jednego tira na godzinę. Szacuje się, że w kolejce na granicy trzeba tam czekać niemal dwa tygodnie.

Polscy przewoźnicy protestują, bo uważają, że są coraz bardziej wypierani z rynku przez ukraińską konkurencję. Domagają się pilnego przywrócenia limitów zezwoleń na przewozy. Bruksela zniosła je dla ukraińskich przewoźników na przewozy dwustronne i tranzytowe do krajów unijnych wiosną 2022 r., a w tym roku umowa w tej sprawie została przedłużona do czerwca 2024 r.

W minionym tygodniu z protestującymi rozmawiali m.in. minister infrastruktury Andrzej Adamczyk i ukraiński wiceminister infrastruktury Serhij Derkacz. Spotkanie nie przyniosło żadnych rezultatów. Minister Adamczyk uważa, że postulaty polskich kierowców adresowane są przede wszystkim do Komisji Europejskiej. Bruksela nie zamierza się jednak z niczego wycofywać. – Zarówno strona polska, jak i ukraińska boją się jakiegokolwiek kroku, żeby rozwiązać ten problem. Oba kraje zwalają wszystko na UE. Jeżeli Ukraińcy mieliby dobrą wolę, to powinni napisać do Komisji Europejskiej, że chcą się porozumieć w celu wprowadzenia zezwoleń w wykonaniu wzajemnego transportu – mówi Jacek Sokół, jeden z protestujących przewoźników. Dodaje, że chodzi o wprowadzenie limitów na przewozy komercyjne. Kursy militarne i humanitarne powinny jeździć bez ograniczeń. Według Jacka Sokoła problemem po naszej stronie jest brak efektywnej kontroli ukraińskich ciężarówek. Na tę kwestię zwraca też uwagę Maciej Wroński, prezes związku pracodawców Transport i Logistyka Polska. – Zgadzamy się, że skala i sposób wykonywania przewozów przez przewoźników ukraińskich są poważnym problemem. W szczególności bulwersuje nas fakt, że nikt nie kontroluje ich działalności, którą wykonują po przekroczeniu granicy. Dochodzą do nas sygnały, że biorą ładunki i wykonują nielegalny przewóz kabotażowy po Polsce. Biorą także ładunki z Polski do Niemiec i innych krajów Zachodniej Europy. To się wiąże z tym, że przewozy wykonywane przez ukraińskich przewoźników obsługują głównie import towarów do Ukrainy. W efekcie wjeżdżają do nas „na pusto”, co umożliwia im niezgodny z prawem załadunek polskiego towaru przeznaczonego dla unijnego odbiorcy – przyznaje Wroński. Dodaje, że nasze Ministerstwo Infrastruktury popełniło błąd: – W momencie wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej to my powinniśmy przejąć inicjatywę i wyjść z propozycjami. W marcu 2022 r. proponowałem kierownictwu resortu infrastruktury jednostronne zwiększenie liczby zezwoleń dla przewoźników ukraińskich albo czasowe wprowadzenie nielimitowanego przewozu określonych towarów. Wskazywałem, że jeśli nie zrobi tego strona polska, to Ukraińcy zwrócą się o zwolnienia do Komisji Europejskiej, a my stracimy kontrolę nad polsko-ukraińskimi relacjami transportowymi. Niestety stało się tak, jak przewidziałem – zaznacza Wroński. Przyznaje, że doszło do niebezpiecznego precedensu, bo do tej pory relacje w zakresie transportu drogowego należały wyłącznie do państw członkowskich.

160 tys. tyle zezwoleń na wjazd do Polski (rocznie) mieli ukraińscy przewoźnicy przed atakiem rosyjskim

900 tys. mniej więcej tyle ciężarówek ukraińskich wjechało do Polski w tym roku

Blokady przejść z Ukrainą nie wykluczają także przedsiębiorcy ze Słowacji. Z kolei organizacje transportowe z Polski, Słowacji, Czech, Węgier oraz Litwy wydały oświadczenie, w którym domagają się wypowiedzenia lub gruntownej zmiany porozumienia transportowego UE–Ukraina. Pismo jest adresowane m.in. do szefowej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen. Piszą w nim m.in., że wdrożenie umowy UE–Ukraina znacznie przekroczyło jej pierwotne założenia i obecnie powoduje poważne problemy na unijnym rynku. Organizacje przyznają też, że oprócz ogromnego wzrostu liczby operacji dwustronnych obserwowany jest też wzrost nielegalnych operacji transportowych typu cross-trade (obejmujących kraje trzecie).

Do protestów na przejściu granicznym w Medyce chcą przystąpić też rolnicy ze stowarzyszenia Oszukana Wieś. Domagają się zatrzymania napływu tanich produktów rolnych z Ukrainy i ochrony polskiego rynku – Ukraińcy nie płacą składek do UE, a mają duże przywileje w transporcie i rolnictwie. Do Polski wciąż napływa dużo ukraińskich płodów rolnych, produktów mącznych i mlecznych czy mrożonek. Ceny skupu kukurydzy na Podkarpaciu są najniższe od 30 lat – mówi DGP Roman Kondrów z podkarpackiego oddziału stowarzyszenia. ©℗

Współpraca Nikodem Chinowski