KNF, jak wynika z komunikatu po jej wtorkowym posiedzeniu, wydłużyła termin do 20 kwietnia w związku z otrzymaniem "zgłoszeń od dwóch banków (jednego banku komercyjnego i jednego banku spółdzielczego), zainteresowanych udziałem w procesie restrukturyzacji Powszechnej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo–Kredytowej w Knurowie (Powszechnej SKOK)".
Okres do 20 kwietnia to, według komunikatu, czas "na osiągnięcie przez któryś z tych dwóch banków porozumienia z Bankowym Funduszem Gwarancyjnym (BFG) co do warunków wsparcia finansowego" przejęcia.
22 marca br. KNF podjęła decyzję o umorzenia postępowania w sprawie przejęcia Powszechnej SKOK w Knurowie przez inną spółdzielczą kasę i ogłosiła, że do 5 kwietnia czeka na zgłoszenia banków zainteresowanych przejęciem Powszechnej SKOK.
Szef komisji Andrzej Jakubiak w rozmowie z PAP mówi, że właśnie przejmowanie zagrożonych SKOK-ów przez banki jest najmniej kosztowną metodą rozwiązywania ich kłopotów. Zapewnia też, że w sektorze banków spółdzielczych nie grożą kolejne upadłości, a sytuacja w upadłym pod koniec 2015 roku Spółdzielczym Banku Rolnictwa i Rzemiosła w Wołominie (SK Banku) była wyjątkowa.
PAP: Jaka jest teraz sytuacja w całym sektorze SKOK?
Andrzej Jakubiak: Obecnie działa 46 kas, w 17 jest postępowanie w sprawie ustanowienia zarządcy komisarycznego, 38 ma zobowiązania do przygotowania programu naprawczego, razem z kasą krajową, w 10 program jest realizowany. Cztery zostały zawieszone, cztery przejęte przez bank, jedna kasa przejęta przez inną kasę. 2015 rok 21 kas skończyło ze stratą, 16 po styczniu ma stratę. A środków w Kasie Krajowej na funduszu stabilizacyjnym już praktycznie nie ma.
Muszę też zwrócić uwagę, że w ostatnim czasie skład KNF się zmienił, jest czterech nowych członków z siedmiu ogółem, ale decyzje w sprawie kas się nie zmieniają, bo z liczbami się nie dyskutuje. Osoby związane ze SKOK, które dyskredytują KNF, spróbowałyby lepiej znaleźć około półtora miliarda złotych, żeby dokapitalizować kasy, które tego potrzebują.
PAP: Jest jakaś szansa, żeby sytuację w SKOK-ach naprawić, czy jesteśmy skazani na kolejne upadki?
A.J.: Takiego scenariusza nie można wykluczyć, choć chciałbym go uniknąć. Może to być niezwykle trudne, bo dzisiaj działamy w reżimie europejskim i wszystko musimy rozpatrywać w kontekście dozwolonej pomocy publicznej. Program, który został zgłoszony w ubiegłym roku Komisji Europejskiej, nastawiony jest na wspieranie poprzez przejęcia. To istotnie ogranicza pole manewru.
PAP: Mówił pan kilka razy, że sytuacja w SKOK-ach nie grozi sektorowi finansowemu. Jest jednak jedna duża kasa - Stefczyka, jeśli w niej będzie się coś dziać, może być chyba problem.
A.J.: O poszczególnych podmiotach nie możemy szczegółowo informować, ze względu na ustawową tajemnicę zawodową. Nawet największe kasy nie stanowią zagrożenia dla stabilności systemu finansowego, bo w porównaniu z sumą aktywów sektora bankowego, czy największymi bankami, są niewielkie. Wszystko w razie czego można będzie załatwić w ramach BFG. Jednak najmniejszy koszt jest zawsze przy przejęciach. Zawsze takie rozwiązania preferowałem, ale musi być do tego druga strona.
PAP: A w sektorze banków spółdzielczych? Ostatnio KNF też zajmowała się tym tematem. Nie grozi nam powtórka sytuacji z SK Bankiem?
A.J.: Nie ma takiej sytuacji, że mamy do czynienia z zagrożeniem upadłością jakiegoś banku spółdzielczego.
SK Bank z Wołomina był specyficzny. Silnie skoncentrowano tam kredytowanie dwóch lokalnych przedsiębiorstw i związanych z nimi podmiotów i osób. Naszą uwagę ten bank zwrócił już na początku 2013 roku, gdy zaczęła bardzo szybko przyrastać suma bilansowa. Poszliśmy do banku z inspekcją, która wykryła nieprawidłowości w zarządzaniu ryzykiem kredytowym. Nasze inspekcje nie mają jednak prawnych możliwości, by zakwestionować np. wartość zabezpieczenia w sytuacji, gdy bank dysponuje operatem szacunkowym nieruchomości sporządzonym przez rzeczoznawcę majątkowego. Dopiero zarząd komisaryczny wprowadzony przez KNF miał możliwość analizy wszystkich dokumentów, kontaktów z klientami, sprawdzenia powiązań między kredytobiorcami oraz przeglądu przedmiotów zabezpieczeń i ponownej ich wyceny. Pozwoliło to zgromadzić pełną wiedzę o rzeczywistej sytuacji banku i jej przyczynach. Poprzedni zarząd ukrył występujące w banku ryzyko, sprawozdawczość banku do KNF nie pokazywała prawdziwej sytuacji. Zysk banku był potwierdzany przez biegłych rewidentów. Weszliśmy z zarządem komisarycznym w sierpniu w sytuacji, gdy bank miał zatwierdzony dodatni wynik finansowy za 2014 r. i wynik za siedem miesięcy 2015 r. też był dodatni.
PAP: To co się stało?
A.J.: Okazało się, że kredyty brali przysłowiowa pani Krysia z panem Zdzichem, ale dali je firmie X. I okazało się, że jako zabezpieczenie wpisana jest np. działka z ruderą, wyceniona tak, jakby w centrum Warszawy stał hotel Marriott. Jednocześnie po ustanowieniu zarządu komisarycznego to był klasyczny przykład zjawiska "runu na bank". W tym przypadku i w okolicach gdzie dobrze pamiętano przypadek SKOK Wołomin wystarczyło, że środki wycofała grupa istotnych klientów, a ktoś zrobił zdjęcie ludzi czekających w kolejce na otwarcie oddziału i wrzucił na Facebooka z odpowiednim komentarzem. Moim zdaniem mogło to być celowe uderzenie, by wywrócić bank. I tak by się stało, gdyby nie pomoc płynnościowa z NBP. A wtedy pewnie nigdy byśmy nie ustalili prawdziwej sytuacji finansowej w SK Banku i jej przyczyn. Ale może o to chodziło. To wszystko pokazuje, że zaufanie to rzecz ulotna i wiele nie potrzeba, by doprowadzić do sytuacji kryzysowej w bankach. Dlatego przestrzegałbym, zwłaszcza polityków, przed nagonką na instytucje finansowe.
PAP: Ale czasem ważna jest informacja, że dzieje się coś złego, bo kończy się tak jak w przypadku Amber Gold.
A.J.: Amber Gold to był podmiot przez nikogo nienadzorowany i tylko KNF z własnej i nieprzymuszonej woli wzięła się za niego. A teraz niektórzy mówią, że KNF nie zadziałała tak, jak trzeba. A co mogliśmy więcej zrobić? Już w 2009 r. umieściliśmy Amber Gold na liście ostrzeżeń, zawiadomiliśmy prokuraturę i z uporem składając odwołania, nie pozwoliliśmy umorzyć sprawy karnej. W listopadzie 2009 r., w miesiąc po objęciu funkcji przewodniczącego KNF, powiadomiłem o całej sytuacji Prokuratora Generalnego. Raport Komitetu Stabilności Finansowej pokazuje, że KNF jako jedna z nielicznych instytucji państwa zadziałała prawidłowo.
Rozmawiał Piotr Śmiłowicz (PAP)