Najgłębszy kryzys i spadek zatrudnienia branża ma prawdopodobnie za sobą, ale wiele zależy od sytuacji na rynkach eksportowych.
Średnia cena sprzedaży drewna przez nadleśnictwa za pierwsze trzy kwartały 2023 r. była tylko o 1,3 proc. wyższa niż przed rokiem – wynika z danych opublikowanych w piątek przez Główny Urząd Statystyczny. To bardzo niewielka podwyżka, bo rok wcześniej wzrost wyniósł 52 proc., a dwa lata temu – 7,8 proc.
Przedstawiciele branży liczą, że nastąpił koniec znaczących wzrostów kosztu pozyskania surowca i nastąpi stabilizacja, która ułatwi działanie branży. Rosnące koszty pozyskania surowca od wielu kwartałów ciążą bowiem na wynikach branży – tylko w I półroczu 2023 r. produkcja spadła o 5,1 proc. r/r, z czego w II kw. spadek wyniósł aż 10,7 proc.
Piotr Poziomski, prezydent Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego, tłumaczy, że dane dotyczą faktycznie zrealizowanych transakcji i obejmują ceny drewna sprzedanego przez nadleśnictwa we wszystkich możliwych formach. – W związku z tym, że 80 proc. surowca jest sprzedawane firmom – od najmniejszych do największych na rynku – to pokazują one trend dla całego sektora – wyjaśnia.
– Stabilizacja cen pokazana w danych GUS to głównie efekt słabej koniunktury na rynku i niższego popytu na drewno. Nasza branża mierzy się obecnie ze spadkiem zamówień rzędu 20–30 proc., licząc wolumenowo – mówi Michał Strzelecki, dyrektor Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli (OIGPM).
W ocenie analityków PKO BP w IV kw. spadek produkcji mebli powinien już jednak hamować, a w całym 2023 r. wartość produkcji sprzedanej może wynieść ok. 60 mld zł, a więc o ok. 5 proc. mniej niż w 2022 r. Trend wychodzenia tego sektora na prostą ma się utrzymać także w przyszłym roku, czemu ma sprzyjać właśnie stabilizacja cen surowca.
– W mojej ocenie 2024 r. może już przynieść delikatne, kilkuprocentowe odbicie i po tych ostatnich mocno turbulentnych latach branża meblarska wróci na ścieżkę umiarkowanego wzrostu. Sprzyjać temu będzie oczekiwane zwiększenie konsumpcji prywatnej, a także pobudzenie aktywności na rynku mieszkaniowym – mówi Aleksandra Balkiewicz-Żerek, analityczka z PKO BP.
Michał Strzelecki zwraca jednak uwagę, że popyt krajowy jest istotny tylko dla mikro i małych firm. – Patrząc na cały nasz sektor, który 90 proc. produkcji sprzedaje za granicą, najważniejsza będzie koniunktura na rynkach zewnętrznych. Tu wiele będzie zależeć od sytuacji geopolitycznej na świecie – tłumaczy dyrektor OIGPM. Dodaje jednak, że największe szoki popytowe branża ma już prawdopodobnie za sobą. – Nie spodziewamy się w przyszłym roku poprawy sytuacji, ale też nie będzie już tak dużych spadków zamówień i produkcji. Te spadki się wypłaszczą, mogą sięgnąć 5 proc. w przyszłym roku – ocenia.
Aleksandra Balkiewicz -Żerek zauważa, że w ostatnich latach spadła konkurencyjność polskich producentów, co będzie ciążyć branży, która jest szczególnie mocno nastawiona na eksport. – Ceny drewna ulegają już stabilizacji, jednak po ostatnich dużych wzrostach, a także podwyżkach wynagrodzeń, koszty produkcji mebli w Polsce znacznie się zwiększyły – mówi analityczka.
Polski przemysł meblarski jest trzecim co do wielkości sprzedawcą mebli na świecie i ma 5,4-proc. udział w globalnym eksporcie. Wartość zagranicznej sprzedaży w 2022 r. wyniosła 61,5 mld zł. Sektor tworzy też ok. 150 tys. miejsc pracy w polskiej gospodarce. – W ciągu roku, dwóch lat musieliśmy zlikwidować 15–20 tys. etatów. Dalsze redukcje nie są wykluczone, ale na pewno nie będą tak drastyczne – mówi Strzelecki.
Jak podaje PKO BP, na koniec sierpnia branża meblarska zatrudniała o 11 tys. mniej pracowników niż przed rokiem, co oznacza redukcję etatów o 7 proc. – To największy spadek zatrudnienia na przestrzeni ostatniego roku spośród wszystkich branż przetwórstwa przemysłowego – komentuje Aleksandra Balkiewicz-Żerek z PKO BP.
Piotr Poziomski ocenia, że w 2023 r. ceny drewna osiągnęły już swoje maksima. – Nie przewidujemy wzrostu w 2024 r., ale też obawiamy się, że nie spadną wystarczająco, by skutecznie konkurować na rynkach z innymi państwami – mówi. ©℗
Wzrost cen wyhamował, bo spadł popyt na produkty