Do końca roku wzrost cen będzie szybko spowalniał. Ale w przyszłym roku trend się wyczerpie.
Główny Urząd Statystyczny potwierdził w piątek wstępny szacunek inflacji za sierpień. Ceny płacone przez konsumentów były o 10,1 proc. wyższe niż rok wcześniej. Ekonomiści oceniają, że był to ostatni miesiąc z dwucyfrową, czyli przekraczającą 10 proc., inflacją. W przyszłym roku proces jej hamowania będzie jednak bardziej oporny – uważają eksperci.
– Proces dezinflacji postępuje, choć roczny wskaźnik CPI jest czterokrotnie wyższy od celu NBP, a inflacja w Polsce pozostaje jedną z najwyższych w Unii Europejskiej – podkreśla Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Wśród krajów UE szybszy wzrost cen notują jedynie Węgry – w sierpniu inflacja wynosiła tam 16,4 proc.
Maliszewski wskazuje równocześnie, że „dezinflacja ma szeroki zakres, a złagodzenie napięć inflacyjnych widoczne jest w niemal wszystkich głównych elementach koszyka inflacyjnego”.
Pomogła żywność
Najniższe w tym roku 12-miesięczne wzrosty cen w sierpniu dotyczyły takich kategorii, jak: żywność, użytkowanie mieszkania, edukacja czy rekreacja i kultura.
„Ceny żywności obniżyły się o 0,9 proc. w skali miesiąca i był to jeden z niższych odczytów dla sierpnia w ostatnich latach. Od głównego wskaźnika inflacji ceny żywności odjęły aż 0,8 pkt proc. w porównaniu do odczytu lipcowego” – zauważają analitycy Santander Bank Polska.
„Niska presja na wzrost cen, a nawet spadki cen były widoczne w wielu kategoriach, np. w pieczywie, rybach, przetworach mlecznych, olejach i tłuszczach. W znacznej mierze jest to efekt spadku kosztów produkcji rolnej oraz zwiększenia podaży po pandemii oraz w reakcji na zakłócenia w ukraińskim rolnictwie” – dodają specjaliści Santandera.
Ekonomiści Credit Agricole Bank Polska zwracają uwagę na cukier: tu jeszcze w lipcu był wzrost w skali roku o prawie 48 proc., a miesiąc później już tylko o 4,5 proc. 12-miesięczny wskaźnik nie obejmuje już okresu „paniki zakupowej” na krajowym rynku.
Są jednak i takie części koszyka, gdzie dynamika nie jest tak korzystna. To np. łączność czy transport. W przypadku łączności na wyniki roczne przekładają się podwyżki z początku roku – od marca 12-miesięczny wskaźnik wzrostu cen przekracza 9 proc. W kategorii transport w sierpniu ceny były średnio niższe niż przed rokiem. Ale tylko o 1,7 proc., gdy jeszcze dwa miesiące wcześniej spadek wynosił 9,7 proc. W skali miesiąca były wzrosty – w ślad za drożejącą na światowych rynkach ropą naftową.
Eksperci zwracają uwagę, że w przypadku usług spadek hamowania jest wolniejszy niż w odniesieniu do towarów. W tej pierwszej grupie ceny były średnio o 11,1 proc. wyższe niż rok wcześniej. Towary podrożały o 9,8 proc. Wskazuje to na presję popytową. W odniesieniu do towarów duże znaczenie ma sytuacja na międzynarodowych rynkach (tak jest z żywnością czy paliwami) czy kurs złotego. W przypadku cen usług kluczowe są zachowanie popytu oraz takie czynniki jak wzrost płac.
Hamowanie spadku
Credit Agricole oczekuje, że w grudniu inflacja wyniesie 6,3 proc. „Czynnikiem ryzyka dla naszej krótkookresowej prognozy inflacji jest odnotowane w ostatnim tygodniu wyraźne osłabienie kursu złotego, jednak jego wpływ na inflację w horyzoncie kilku najbliższych kwartałów nie będzie znaczący” – zaznaczają.
Analitycy są zgodni, że w końcu roku inflacja powinna wynosić ok. 7 proc., a może być niżej (już we wrześniu powinniśmy być świadkami spadku do mniej niż 9 proc.).
Problem w tym, co będzie się działo w przyszłym roku. W pierwszych miesiącach inflacja powinna nadal hamować za sprawą efektów statystycznych, idąc w stronę 5 proc. Choć wiele będzie zależało od decyzji rządu w sprawie zerowej stawki VAT na żywność wprowadzonej na początku ubiegłego roku w ramach tarczy antyinflacyjnej. Według Banku Pekao wycofanie tarczy i podwyżka VAT oznaczałyby wzrost inflacji o 0,8 pkt proc.
Są również inne czynniki. „Projekt budżetu na 2024 r. wskazuje na wyższą skalę nierównowagi niż wcześniej oczekiwaliśmy, co w kontekście odbicia koniunktury może sprzyjać wyższej ścieżce inflacji. Głębsza od oczekiwań obniżka stóp NBP, dłuższe utrzymywanie ich na ujemnym realnie poziomie i związane z tym osłabienie złotego także przesuwają oczekiwaną w II połowie 2024 r. inflację na wyższe poziomy. Wreszcie sytuacja na rynku surowców, w tym wzrost cen ropy naftowej wyraźnie powyżej 90 dol. za baryłkę rodzi ryzyko utrzymywania się podwyższonej presji inflacyjnej” – analizuje Adam Antoniak z ING Banku Śląskiego.
Lipcowa projekcja Narodowego Banku Polskiego wskazywała, że w drugiej połowie przyszłego roku inflacja spadnie poniżej 5 proc. Część analityków w to wątpi. Jednym z argumentów są zaskakująco duża obniżka stóp procentowych z września i oczekiwania dalszego łagodzenia polityki pieniężnej. ©℗