Żeby pokryć bieżącą dziurę w budżecie i spłacić zapadające zadłużenie, rząd będzie potrzebował ponad 400 mld zł. Liczy m.in. na pożyczkę z UE w ramach KPO.
W projekcie budżetu na 2024 r. rząd zakłada relatywne zmniejszenie deficytu finansów publicznych w porównaniu z 2023 r. Ujemne saldo będzie mniejsze jako procent produktu krajowego brutto, choć trudno mówić o zaciskaniu pasa.
W tym roku rząd spodziewa się przekroczenia przez deficyt całego sektora finansów progu 5 proc. PKB. W ostatnich dwóch dekadach ten poziom był „pokonywany” w 2020 – pierwszym roku pandemii, oraz w latach 2009–2010, czyli w czasie globalnego kryzysu finansowego. Deficyt w przyszłym roku ma być mniejszy, ale ekonomistów to nie cieszy.
„Projekt przyszłorocznego budżetu robi wrażenie. Deficyt całego sektora rządowego i samorządowego, a więc uwzględniający wydatki „wypychane” poza budżet, ma wynieść w przyszłym roku ok. 4,5 proc. PKB. Jest to znacznie więcej niż dotychczas przewidywał rząd oraz konsensus rynkowy (odpowiednio 3,4 proc. oraz 3,8 proc.) i powyżej 3 proc. granicy wynikającej z unijnych reguł fiskalnych” – napisali w poniedziałkowym raporcie analitycy Banku Handlowego.
Rząd zakłada, że dochody budżetu w przyszłym roku wyniosą 683,6 mld zł. Nominalnie będzie to o 15 proc. więcej niż rok wcześniej. Dochody podatkowe mają się zwiększyć o 15,7 mld zł, w czym największy udział będzie miał VAT – jest zakładany wzrost wpływów z tego podatku o jedną piątą, do 312,6 mld zł. Podatki pośrednie rosną wtedy, gdy rosną obroty firm – w okresie wzrostu gospodarczego i wysokiej inflacji. Ale pojawi się też inny czynnik: „Pozytywny wpływ na dochody z VAT w 2024 r. będzie miała ustawa (…), która wprowadza regulacje dotyczące obligatoryjnego fakturowania w Krajowym Systemie e-Faktur” – pisze rząd w uzasadnieniu projektu. O trochę ponad jedną piątą mają się też zwiększyć wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych. Rząd liczy w tym przypadku na 108,8 mld zł.
Wydatki budżetu państwa urosną mocniej niż wpływy – o 22,3 proc., do 848,3 mld zł. Do 63,7 mld zł zwiększy się kwota na świadczenie wychowawcze, które ma wzrosnąć w przyszłym roku z 500 zł na 800 zł miesięcznie na dziecko. Znajdą się pieniądze na 13. i 14. emeryturę, na podniesienie od marca emerytur i rent o 12,3 proc., taką samą podwyżkę dla nauczycieli (kwota bazowa dla wynagrodzeń w sferze budżetowej ma wzrosnąć o 6,6 proc.), a także na wypełnienie ustawowego wymogu przeznaczenia co najmniej 3 proc. PKB na wydatki obronne.
Limit deficytu budżetowego rząd ustalił na 164,8 mld zł. Deficyt całego sektora finansów ma być tylko o kilka miliardów większy. „Tylko”, bo w ostatnim czasie krytykowano rząd za „wypychanie” wydatków poza budżet – głównie do Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 oraz Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych.
W ostatnich latach wysoka inflacja pozwoliła na ograniczenie relacji długu publicznego do PKB. W tym roku trend się zatrzyma, a w przyszłym odwróci. Dług liczony zgodnie z metodologią unijną wzrośnie do 54 proc. PKB, czyli do poziomu notowanego ostatnio w 2021 r.
Projekt budżetu nie miał dużego wpływu na nasz rynek obligacji, chociaż zakłada wyraźny wzrost potrzeb pożyczkowych. „Planowane w 2024 r. potrzeby pożyczkowe netto kształtują się na poziomie 225,4 mld zł wobec kwoty przewidywanego wykonania w 2023 r. 143 mld zł. Planowany poziom potrzeb pożyczkowych brutto wynosi 420,6 mld zł wobec kwoty przewidywanego wykonania w 2023 roku 280,9 mld zł” – informuje rząd w uzasadnieniu do projektu.
Rządzący liczą, że na rynku krajowym uda się sprzedać (netto – o tyle zwiększy się zadłużenie) papiery o wartości 160,7 mld zł. Niecałe 100 mld zł ma przypaść na obligacje hurtowe, 54,5 mld zł na krótkoterminowe bony skarbowe, a 7 mld zł na obligacje oszczędnościowe. W przypadku tych ostatnich resort finansów przewiduje zmniejszenie apetytu ze strony Polaków. Na ten rok wzrost zadłużenia z tego tytułu jest planowany na ok. 15 mld zł.
64,7 mld zł netto ma być pozyskane za granicą. O 37,8 mld zł wzrośnie zadłużenie z tytułu obligacji wypuszczanych na rynek w walutach obcych (w tym roku jest mowa o 13,3 mld zł). 28,6 mld zł ma dać „pożyczka z Unii Europejskiej z tytułu Europejskiego Instrumentu na Rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności”. To oznacza, że rząd spodziewa się odblokowania środków z Krajowego Planu Odbudowy. Zdaniem ekonomistów Banku Handlowego, jeśli to się nie uda, „obciążenie emisjami musiałoby dodatkowo wzrosnąć”.
Obsługa długu publicznego w przyszłym roku ma pochłonąć 68,5 mld zł. To o 10,5 proc. więcej, niż rząd zaplanował na ten rok w znowelizowanej ustawie budżetowej. Na obsługę długu przeznaczymy 1,8 proc. PKB. ©℗