Niemal 29 mld zł zostawili Polacy w aptekach do końca lipca tego roku. To o 11,1 proc. więcej niż przed rokiem.
Leki to temat ze styku biznesu i wielkiej polityki, szczególnie w kontekście wyborów. Partie obiecują obniżki cen i powiększanie grup, dla których będą darmowe preparaty. Zmiany wprowadza też wchodząca w życie lada moment ustawa refundacyjna. Jednocześnie toczy się międzynarodowa rozgrywka o wielki polski rynek – zaniepokojone zmianami prawa sieci aptek należące m.in. do amerykańskich oraz czesko-słowackich funduszy straszą Polskę pozwami.
Co to oznacza dla pacjentów? Im więcej zostawimy w aptekach, tym większy jest zarobek producentów, aptek i hurtowni – pamiętać jednak trzeba, że te podmioty też są bardzo mocno dotknięte skutkami inflacji, wzrostu kosztów produkcji, magazynowania oraz dystrybucji leków. Dlatego ustawodawca zwiększył marże apteczne i hurtowe na leki refundowane. Chociaż istnieje „próg cenowy dla konsumenta”, do którego według ekspertów właśnie dochodzimy.
Doktor Jarosław Frąckowiak, prezes firmy analitycznej PEX, wskazuje, że 11-proc. wzrost wydatków na produkty sprzedawane w aptekach nie wynika z tego, że rośnie popyt, ale ze wzrostu cen. Podkreśla przy tym, że w aptekach jest on niższy, niż wynikałoby ze wskaźnika inflacji.
Biorąc pod uwagę, że w okresie styczeń–lipiec 2023 r. inflacja wyniosła 14,4 proc., oznacza to, że rynek – mierzony wartością pieniądza sprzed inflacji – zaczął się kurczyć. Średnio za statystyczne opakowanie leku (zarówno w refundacji, jak i na rynku OTC, czyli kupowane bez recepty z pełną odpłatnością) płaci się obecnie 27,6 zł, czyli o 10,6 proc. więcej niż przed rokiem. Efekt jest taki, że mimo iż nadal jesteśmy w trakcie odrabiania długu zdrowotnego po pandemii, kupiliśmy w tym roku o 0,5 proc. mniej opakowań leków.
– Najwyższe wzrosty obrotów odnotowano w kategorii leków na receptę – o 12,9 proc. – zauważa dr Jarosław Frąckowiak, i jest to segment, w którym wzrosła liczba zakupionych preparatów. To oznacza, że mniej chętnie wydajemy pieniądze w aptece na środki, których nie przepisał lekarz. – Jeżeli sprzedaż suplementów i wyrobów medycznych potraktować jako rodzaj wskaźnika „woli zakupu” przez konsumentów, to widać ograniczenia – produktów z tych kategorii kupiliśmy odpowiednio o 3,4 i 5,4 proc. mniej niż rok temu – zaznacza Frąckowiak.
Kupujemy mniej, bo oszczędzamy, ale też – jak wskazują eksperci – w tym roku mieliśmy mniej infekcji, nie było potrzeby zakupu tak dużej ilości produktów jak rok temu, gdy po pandemii powróciło wiele chorób, a pacjenci zaczęli częściej odwiedzać gabinety lekarskie.
Najwięcej w Europie dopłacają z własnej kieszeni do leków Polacy. Z ostatniego, zeszłorocznego raportu OECD at Glance wynikało, że aż 65 proc. to prywatne wydatki, a 35 proc. dopłaca państwo. W Czechach te proporcje są odwrócone, a średnia w OECD to 70 proc. dopłat publicznych versus 30 proc. prywatnych wydatków.
Czy nowe przepisy ustawy refundacyjnej, która wchodzi w życie od września, ulżą pacjentom? Cena była jednym z kluczowych czynników, o które walczył resort zdrowia, wprowadzając nowe przepisy. Ale głównie dotyczyło to wydatków ponoszonych przez państwo. Argument był taki, że im mniej wyda na konkretny preparat, tym więcej zostanie na inne.
– Trudno jest przewidzieć, jakie będą finalne skutki zmian wprowadzanych do ustawy refundacyjnej. Z jednej strony mamy przepisy wprowadzające obniżkę odpłatności pacjenta, gdy lek jest wytworzony na terytorium RP – to oznacza, że tak może być, ale w odniesieniu do ograniczonej puli produktów – mówi Juliusz Krzyżanowski, prawnik z Baker McKenzie Krzyżowski i Wspólnicy.
Rozszerzeniu ulegnie zakres podmiotów uprawnionych do bezpłatnych leków w ramach programu „Leki 75+” o młodzież poniżej 18. roku życia oraz seniorów od 65. roku życia. A także liczba leków w ramach programu „Ciąża plus” o kobiety w połogu. Jednak, jak podkreśla Krzyżanowski, resort zdrowia umożliwił sobie praktycznie nieograniczone żonglowanie grupami limitowymi. Z urzędu mogą być bowiem wprowadzane zmiany w ostatecznych decyzjach refundacyjnych. – Może to prowadzić do najróżniejszych skutków, także do obniżania kwoty współfinansowania terapii ze środków NFZ, czego efektem będzie większa odpłatność pacjentów – podkreśla. ©℗