Domy maklerskie przechodzą dekoniunkturę na warszawskiej giełdzie bez ofiar, choć na podstawowej działalności tracą nieprzerwanie od 2014 r. Koniunktura na stołecznym rynku akcji nie rozpieszcza brokerów. Przed dwoma laty strata branży w segmencie podstawowej działalności maklerskiej wyniosła 31,6 mln zł, a do września 2015 r. sięgnęła 34 mln zł. To efekt spadających obrotów, coraz niższych cen akcji i mniejszej aktywności inwestorów, szczególnie indywidualnych.
W I połowie 2015 r. ich udział w obrotach akcjami na głównym parkiecie GPW spadł do rekordowo niskich 12 proc. Brakuje atrakcyjnych ofert publicznych nowych spółek, które byłyby w stanie zmobilizować inwestorów do zakupów. Także początek tego roku nie pomoże wyjść domom maklerskim z finansowego dołka na podstawowej działalności. W styczniu obroty akcjami na GPW spadły w porównaniu z poprzednim rokiem o niemal 23 proc., a główne indeksy straciły 6–7 proc.
Dane KNF wskazują jednak, że po trzech kwartałach 2015 r. zysk netto branży obejmujący jej całą działalność przekroczył 369 mln zł. O tym, że jest ona coraz skuteczniejsza w generowaniu zysków mimo trudnej sytuacji na rynku akcji, mogą świadczyć podsumowania 2015 r. I tak zysk netto CDM Pekao wyniósł 44,2 mln zł wobec 42,4 mln zł rok wcześniej, zaś Millennium DM według niezaudytowanych jeszcze danych zarobił ponad 13,2 mln zł wobec 10,7 mln zł.
– Brokerzy zapełniają lukę, rozwijając inne segmenty. Zyski branży w dużym stopniu pochodzą z obsługi rynku foreksowego lub z inwestycji na własny rachunek – tłumaczy Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich i szef domu maklerskiego DB Securities. Każdy dom maklerski ma swój sposób na podbijanie wyników. Część zaczęła bardziej zabiegać o obsługę inwestorów instytucjonalnych. W tym kierunku poszedł DM BOŚ, kojarzony głównie z obsługą drobnych inwestorów. Broker deklaruje, że zamknął 2015 r. zyskiem i progresją przychodów w wielu obszarach działalności. Po trzech kwartałach 2015 r. zarobił ponad 7 mln zł wobec 4,5 mln rok wcześniej.
Popularne jest też rozszerzanie dostępu do rynków zagranicznych. Tu aktywny był DM BZ WBK. – Wyniki DM BZ WBK były porównywalne z 2014 r., co nas satysfakcjonuje, zważywszy na kondycję rynku giełdowego – deklaruje Marcin Groniewski z BZ WBK. Innym rozwiązaniem jest włączanie do oferty usług doradztwa inwestycyjnego. Pojawiły się one m.in. w BM Alior, ING Securities oraz DM mBanku. W BM Alior doradztwo jest dostępne przy aktywach na poziomie 5 tys. zł. – Do tej pory z tej usługi skorzystało ponad 6500 klientów. Rozwijamy też ofertę biura w obszarze funduszy inwestycyjnych, w tym zamkniętych. W 2015 r. fundusze zamknięte odpowiadały za istotną część przychodów BM Alior Banku – informuje dyrektor brokera Krzysztof Polak. Wyższe dochody ze sprzedaży jednostek funduszy inwestycyjnych wspomogły też wyniki CDM Pekao.
Niemal wszyscy stawiają na rozwój technologii. Inwestycje w nowe rozwiązania chwali sobie m.in. DM mBanku, który mimo spadkowych tendencji na GPW zanotował wzrosty obrotów i całego biznesu w części instytucjonalnej, detalicznej i foreksowej. – To w dużej mierze efekt inwestycji w rozwiązania mobilne. Oferujemy giełdowe aplikacje transakcyjne na smartfony i tablety, które generują ok. 17–18 proc. prowizji – informuje Piotr Rutkowski z mBanku. Zysk brutto DM mBanku skoczył w ciągu ostatniego roku z 19,5 mln do 28,2 mln zł.
Branża szuka też okazji do zarabiania na rozwijającym się rynku ofert publicznych. Noble Securities w 2015 r. koordynował projekty ofert obligacji korporacyjnych o łącznej wartości blisko 1 mld zł. Z rozmów z brokerami wynika, że niechętnie walczą o rynek obniżką cen. Krzysztof Polak wskazuje, że oficjalne cenniki dla inwestorów indywidualnych w ciągu ostatnich dwóch lat niespecjalnie się zmieniły. W przypadku zleceń internetowych stawki wynoszą ok. 0,35 proc. od zlecenia, przy czym wiele zależy od aktywności inwestorów. Im większa, tym możliwości negocjacyjne rosną. Przy obrotach na poziomie kilku milionów złotych można liczyć na stawki zbliżone do pobieranych od inwestorów instytucjonalnych, nawet na poziomie 0,15 proc.
– Kilka domów maklerskich próbowało już zdobywać rynek niskimi prowizjami. Zyskały trochę klientów, ale nie można powiedzieć, by zawojowały rynek. Zachowania klientów wskazują, że cena nie jest kluczowym elementem. Poza nią liczy się jakość platformy transakcyjnej i serwisu informatyczno-analitycznego. Do tego dochodzą dobrej jakości usługi mobilne – wskazuje Krzysztof Polak. Na większe ustępstwa brokerzy idą w przypadku instytucji, które generują większość obrotów akcjami. W ciągu ostatnich czterech, pięciu lat spadły one o 30–40 proc. – To skutek konkurencji, potęgowanej przez zdalnych członków giełdy, którzy prowadzą transakcje bez konieczności zakładania biura w Polsce i bez nadzoru polskiej KNF – uważa Waldemar Markiewicz.
Większy wysiłek, który trzeba włożyć w pozyskanie klientów, powoduje, że branża zmienia kształt. Wiele banków decyduje się na wchłonięcie działalności maklerskiej. Do takiego ruchu przygotowuje się ING. Wcześniej dom maklerski do swoich struktur włączył BZ WBK. Takie rozwiązanie ma dawać oszczędności oraz synergię działalności bankowej i maklerskiej. Nie wszyscy są jednak zwolennikami takich zmian. Pojawiają się obawy, że doprowadzi to do osłabiania segmentu usług maklerskich, które zginą w masie oferty bankowej. – Będzie się liczyła tylko ich rentowność w porównaniu z pozostałymi produktami. Zmniejszenie zakresu usług maklerskich miałoby negatywny wpływ dla gospodarki. Kapitał pozyskany na giełdzie jest tym, który wspomaga unowocześnianie gospodarki. Rynki kapitałowe są znacznie bardziej skłonne do finansowania innowacyjnych przedsięwzięć – ostrzega prezes IDM.
– Nie ma miejsca na przerzucanie kosztów na klientów. Jeśli taka sytuacja będzie się utrzymywać, wchłanianie domów maklerskich przez ich banki matki będzie nadal widoczne. W przypadku niezależnych domów maklerskich nie wykluczam rezygnacji z prowadzenia działalności, chyba że odnajdą się w jakiejś rynkowej niszy – ocenia członek zarządu jednego z liczących się domów maklerskich.
Brokerzy niezależni od banków przyznają, że ta część branży stanie przed dużym wyzwaniem, jeśli dekoniunktura się przedłuży. Trzeba szukać nowych pomysłów. Tym bardziej że ten rok ze względu na pogorszenie sytuacji na światowych giełdach zapowiada się na jeszcze trudniejszy.
Każdy DM ma swój sposób na robienie wyników. Ale nie schodzą z marży
Nadzór zgadza się na Zaleską
Komisja Nadzoru Finansowego zgodziła się wczoraj na zmianę w składzie zarządu Giełdy Papierów Wartościowych i powołanie Małgorzaty Zaleskiej na stanowisko prezesa spółki. Zmiana zacznie obowiązywać od dnia doręczenia decyzji KNF. Nadzwyczajne walne zgromadzenie akcjonariuszy GPW wybrało Zaleską 12 stycznia. Zastąpiła ona Pawła Tamborskiego, który kierował giełdą do końca 2015 r. Wkrótce po wyborze Zaleska zapowiadała, że jej głównym priorytetem będzie edukacja finansowa i budowanie zaufania do giełdy. Nowa prezes jest dyrektorem Instytutu Bankowości Szkoły Głównej Handlowej, przewodniczącą Komitetu Nauk o Finansach Polskiej Akademii Nauk, członkiem Komitetu Badań Ekonomicznych NBP oraz Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów w dyscyplinie finanse. W swoim dorobku naukowym i popularnonaukowym ma ponad 350 publikacji. To nie pierwsze jej zetknięcie z GPW. W latach 2000–2002 była już członkiem rady giełdy. W przeszłości pełniła też stanowiska prezesa Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (2007–2009) oraz członka zarządu NBP (2009–2015), odpowiedzialnego za sprawowanie nadzoru nad departamentem zagranicznym, zarządzanie strategiczne oraz komunikację i promocję.
ROZMOWA
Inwestorzy są zmęczeni
Udział inwestorów indywidualnych w obrotach akcjami na GPW spadł do poziomów najniższych w historii. Są szanse na odwrócenie tego trendu?
Bez poprawy koniunktury trwającej przynajmniej pół roku raczej nie należy liczyć na zwiększenie aktywności inwestorów indywidualnych. Koniunktura jest tu kluczowa.
Skąd odwrót z GPW?
Odsunięcie się drobnych graczy było nieuniknione. Fatalne notowania akcji w 2015 r. i ograniczone możliwości zarabiania spowodowały, że ich cierpliwość zaczęła się wyczerpywać. Tym bardziej że spadki wywoływały decyzje polityczne, a nie bardziej przewidywalne informacje płynące z gospodarki. Po częściowym rozmontowaniu systemu OFE kolejne ekipy rządzące próbują zaprzęgać energetykę do ratowania kopalń. Realizowane są pomysły na nowe daniny od przedsiębiorstw mające finansować wydatki społeczne. Na rynek wkradł się dodatkowo niepokój o stan światowej gospodarki. Trzeba mieć dużo determinacji, aby w takiej sytuacji dosypywać kapitał do portfela akcji. Tym bardziej że inwestorzy mogą czuć się w pewnym stopniu oszukani. Dopóki było co prywatyzować i dzięki sprzedaży spółek przez GPW do budżetu wpadały miliardy, byli zachęcani do kupowania akcji w ramach akcjonariatu obywatelskiego. Kiedy źródło dochodów w postaci prywatyzacji się skończyło, rynek kapitałowy wypadł z obszaru zainteresowania polityków, a ich decyzje, podejmowane bez refleksji o konsekwencjach dla wycen akcji, uderzyły po kieszeni grupę osób lokujących oszczędności na giełdzie.
Jakie są ich oczekiwania wobec nowej prezes GPW?
Sama zmiana na tym stanowisku nic nie wniesie, jeśli wśród decydentów nie będzie woli systemowego zajęcia się rynkiem kapitałowym i wzmocnienia jego roli. A jest ona niebagatelna, bo rynek ten pomaga w finansowaniu ryzykownych, innowacyjnych przedsięwzięć. Mam nadzieję, że Małgorzata Zaleska będzie miała na tyle dużą siłę przebicia, że podniesie znaczenie giełdy w oczach polityków. Liczę, że inwestorzy indywidualni będą dopuszczeni do dialogu o koniecznych zmianach w otoczeniu giełdy.
O jakie zmiany chodzi?
Wierzę, że jednym z kierunków będzie budowanie obrazu giełdy jako miejsca długoterminowego i bezpiecznego lokowania oszczędności. Do tego potrzebne są jednak zmiany, które uatrakcyjnią takie inwestowanie na GPW, np. przez indywidualne konta emerytalne lub indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego. Na razie są one niewystarczające. Mam nadzieję, że mimo rosnących potrzeb budżetowych, związanych z programem 500+ czy wzrostem kwoty wolnej, znajdzie się miejsce na projekty wspierające rynek kapitałowy i zachęty do długoterminowego oszczędzania przez giełdę. Wszyscy mają świadomość, że publiczny system emerytalny i wypłaty z OFE nie zagwarantują większości z nas godziwych emerytur.