Koszt projektu integracji systemów Litwy, Łotwy i Estonii z resztą UE to ok. 1,6 mld euro. Odcięcie od postsowieckiego systemu IPS/UPS oznacza dla tych krajów porzucenie ostatnich więzów energetycznych z Rosją i Białorusią. Jednym ze skutków tego długiego procesu będzie uczynienie z obwodu królewieckiego wyspy energetycznej, która zostanie skazana na samowystarczalność.
W zeszłym tygodniu Elering, AST i Litgrid, operatorzy systemów przesyłowych energii elektrycznej Estonii, Łotwy i Litwy, podpisali porozumienie w sprawie synchronizacji energetycznej z Europą. Data odłączenia od kontrolowanego przez Rosję systemu i przyłączenia do sieci kontynentalnej Europy została ustalona na luty 2025 r. Umowa przewiduje, że latem 2024 r., czyli pół roku przed planowaną synchronizacją, kraje bałtyckie wspólnie odstąpią od umowy BRELL zawartej z operatorami rosyjskimi i białoruskimi, zgodnie z którą ich sieci polegają na rosyjskich systemach kontrolujących częstotliwości napięcia i bilansujących sieć. Jednocześnie, mimo przynależności do Unii Europejskiej, kraje bałtyckie są odizolowane od zintegrowanej sieci elektroenergetycznej łączami HVDC (wysokiego napięcia prądu stałego). Dopiero wiele inwestycji w integrację sieci, rozbudowę połączeń międzynarodowych i adaptację częstotliwości pozwoli na ostateczne odcięcie się od Rosji i Białorusi.
Wejście krajów bałtyckich do Kontynentalnego Europejskiego Obszaru Synchronicznego będzie się odbywać z wykorzystaniem rozbudowanego istniejącego połączenia między Litwą a Polską LitPol Link. Istnieją już połączenia podmorskie ze Szwecją i z Finlandią, w 2025 r. ma zostać ukończony kabel Harmony Link, łączący Władysławowo z Kłajpedą. Jak podaje Litgrid, dzięki nowym inwestycjom w sieci zostaną ułatwione inwestycje w OZE oraz otworzą się nowe możliwości handlu energią z resztą Unii Europejskiej.
W przeszłości strona rosyjska ustami prezydenta Władimira Putina i ministra energii Aleksandra Nowaka krytykowała decyzję o desynchronizacji jako „niepotrzebną” i „nadmiernie obciążającą finansowo społeczeństwa państw bałtyckich”. Z kolei Wilno, Ryga i Tallin obawiały się, że więzy systemowe w Moskwą narażają je na awarie oraz mogą stanowić narzędzie presji politycznej. Tomas Jermalavičius, ekspert International Center For Defence and Security, przekonuje, że nie można się spodziewać, że Rosja będzie przestrzegać zasad zarządzania sieciami, i że nie wykorzysta sektora elektroenergetycznego jako kolejnego medium do swoich gier geopolitycznych. – Jeśli Kreml zadzwoni do operatora w Moskwie i każe mu odciąć prąd krajom bałtyckim, żądanie to zostanie spełnione – uważa.
Wszystkie trzy kraje bałtyckie porzuciły import rosyjskiej energii w maju 2022 r. w reakcji na inwazję na Ukrainę. Wcześniej Litwa sprowadzała rosyjski prąd i przesyłała go dalej do obwodu królewieckiego. Po zakończeniu synchronizacji ma to być niemożliwe. Z tego powodu zamieszkała przez ponad 1 mln osób rosyjska eksklawa będzie skazana na samowystarczalność energetyczną. W tym celu powstały elektrociepłownie Majakowskaja i Tałachowskaja o mocy 156 MW każda, elektrociepłownia gazowa Priegołskaja (456 MW) oraz elektrociepłownia węglowa Primorskaja (198 MW). W 2010 r. ruszyła też budowa Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej o planowanej mocy 2,3 GW, lecz trzy lata później została ona wstrzymana przez brak chętnych na zakup prądu.
Koszt projektu integracji systemów elektroenergetycznych krajów bałtyckich i kontynentalnych wynosi ok. 1,6 mld euro. Projekt jest częściowo finansowany przez UE. Litwie, Łotwie, Estonii i Polsce przyznano już ponad 1 mld euro z unijnego instrumentu „Łącząc Europę” (CEF). Do tej pory każdy projekt wdrożeniowy mógł być maksymalnie dofinansowany w 75 proc. Pozostała część projektu jest finansowana przez trzech operatorów systemów przesyłowych państw bałtyckich i polskiego operatora, Polskie Sieci Elektroenergetyczne. ©℗