Niesprzyjająca aura i dolar podkopały finanse firm produkujących ubrania. Szukają sposobów na ratunek
Jednym z nich jest dywersyfikacja kierunków dostaw odzieży. – Chiny jako miejsce produkcji zaczynają być coraz mniej opłacalne. Nie są już jak kiedyś tańsze o połowę od Polski. Różnica zmniejszyła się do kilkunastu procent – tłumaczy Bogusław Słaby, ekspert Związku Producentów Odzieży i Tekstyliów „Lewiatan”. Jak mówi, dziś nasze krajowe szwalnie przeżywają renesans. – Dowodem na to jest czas oczekiwania na realizację zlecenia liczony w miesiącach – dodaje.
W efekcie firmy odzieżowe są zmuszone do szukania szwalni w innych krajach naszego kontynentu.
– Rośnie zainteresowanie przemysłem produkcyjnym w Portugalii czy Turcji. Zwłaszcza ten ostatni kraj przypadł do gustu producentom. Jest na tyle blisko i ma na tyle duże moce przerobowe, że w ciągu trzech tygodni można doszyć kolekcję, która odniosła sukces – komentuje Marek Szostak, członek zarządu spółki Greenpoint, mającej już 100 sklepów w Polsce.
Innym pomysłem ratunkowym jest rozszerzenie oferty o krótkie kolekcje, w tym te z wyższej półki, na których można realizować wyższe marże. To także sposób na rywalizację z takimi markami jak Zara czy H&M, które w ostatnim czasie w ten właśnie sposób przywiązały do siebie dużą część klientów. Teraz polskie sieci chcą ich tą samą bronią odebrać. Taki plan ma choćby Top Secret czy LPP, które w ubiegłym roku odnotowały kilkuprocentowy spadek marży brutto na sprzedaży. LPP zadebiutuje nawet w tym roku własną marką premium – Tallinder.
Z nowej strategii spółek cieszą się firmy transportowe. Szykują się bowiem zmiany w sposobie transportu odzieży z Azji. Zwłaszcza w kontekście rozwoju jedwabnego szlaku.
– Kilku dużych klientów zastanawia się nad zastąpieniem frachtu oceanicznego transportem kolejowym, co wcześniej było nie do pomyślenia – zdradza Tomasz Pyka, dyrektor ds. kluczowych klientów w DB Schenker Logistics.
– Transport kolejowy jest jednym z projektów logistycznych rozpatrywanych oraz testowanych przez nas obecnie. Może stanowić wypełnienie niszy pomiędzy czasem i kosztem transportu lotniczego a morskiego. Z uwagi na szerokie portfolio nie zawężamy jednak możliwości zastosowania takiego rozwiązania wyłącznie do jednej z naszych marek – tłumaczy Marta Chlewicka z LPP.
Konkurencja przyznaje natomiast, że czeka na wyniki testu zrobionego przez tego największego polskiego producenta.
– Jeśli się powiedzie, weźmiemy tę opcję pod rozwagę – tłumaczy Marek Szostak.
DB Schenker Rail odprawia tygodniowo na polsko-białoruskiej granicy UE po 28 pociągów z Chin. Z tej opcji korzystają już polscy producenci z branży fashion – chodzi m.in. o obuwie i odzież sportową, wyroby ze sztucznej skóry i tkaniny. Mówimy tu o segmencie premium, bo tylko droższe serie uzasadniają poniesienie wyższych wydatków. Stawki mogą być negocjowane, ale sprowadzenie kontenera z Chin statkiem kosztuje od 1,5 do 2 tys. dolarów. Koleją wychodzi 5–7 tys. dol. (jest za to dwa razy szybciej).
W przypadku DB wabik jest taki, że przewoźnik proponuje nie tylko transport pełnych kontenerów, ale też wynajęcie jego części. Ten gracz zauważył, że firmy wracają do transportowania ubrań na wieszakach, nie tylko w kartonach. Specjalnie dla branży fashion oferują kontenery typu „garments on hangers” – z wieszakami. – W kontenerach można wozić szerokie spektrum towarów, a segment odzieżowy jest tu obiecujący. Organizacyjnie jesteśmy gotowi do obsługi zwiększonego popytu ze strony polskich firm – twierdzi Mirosław Kuk, rzecznik PKP Cargo.