Na polskim rynku widać trend do łączenia się w większe podmioty
Branża aptekarska liczyła, że 2015 r. zakończy z przynajmniej 5-proc. wzrostem wartości rynku. Tak się jednak nie stało. Tym samym nie udało się przekroczyć bariery 30 mld zł. Zwiększyła się natomiast, drugi rok z rzędu, liczba aptek – według danych z rejestru medycznego CSIOZ o 2,69 proc., do prawie 14,748 tys. To spowodowało, że liczba pacjentów obsługiwanych przez statystyczną aptekę zmalała o 0,2 proc., do 41 670. Nie pozostało to bez wpływu na marże w branży.
– Spadły one o ponad 3,8 proc. w porównaniu z 2014 r. Średnia marża na produkcie aptecznym wyniosła w ubiegłym roku 25,77 proc. – komentuje dr Jarosław Frąckowiak, prezes firmy analitycznej PharmaExpert. Spadki marż wpływają na pogorszenie sytuacji ekonomicznej części aptek. A to prowadzi do sytuacji, w których następować mogą kolejne zmiany właścicielskie. Placówki słabsze – o ile są w dobrych lokalizacjach – są przejmowane przez silniejsze podmioty, głównie sieci apteczne, które realizują swoje plany rozwoju poprzez akwizycje i otwieranie nowych punktów. Z okazji na rynku postanowił skorzystać jeden z najbogatszych funduszy private equity Penta, do którego należy już sieć Dr Max.
W grudniu wystartowała po ponad 20 aptek należących do sieci Maxfarm. Do walki o rynek ruszyło też Value Pharmacy, również należące do funduszu private equity. Eksperci zauważają jednak, że wciąż 95 proc. akwizycji w Polsce to transakcje na poziomie lokalnym, pomiędzy małymi sieciami aptek i ich konkurencją.
– Inwestujemy rocznie maksymalnie w dwie, trzy małe sieci, nie widzimy perspektyw na większe przejęcia. Polski rynek charakteryzuje się dużym nasyceniem. Obowiązują sztywne marże na leki refundowane. Zakaz reklamy bardzo ogranicza konkurencję cenową i w praktyce uniemożliwia rozwój aptek internetowych – komentuje zainteresowanie rynkiem Karol Piasecki, dyrektor zarządzający Dr Max Polska, do której należy 350 placówek.
Z powodu tych ograniczeń Penta obecnie skupia się na innych rynkach, głównie na południu Europy.
Karol Piasecki dodaje, że oferty sprzedaży z Polski, które napływają do Penty, dotyczą głównie aptek w złej kondycji finansowej. Dlatego sieć jest bardzo ostrożna (90 proc. propozycji sprzedaży to inwestycje ryzykowne).
Marcin Piskorski, prezes Związku Pracodawców Aptecznych PharmaNET, potwierdza, że na rynku od kilku lat dominują przejęcia niewielkich sieci, liczących kilka, kilkanaście placówek.
– I zwykle są to okazyjne transakcje, wymuszone brakami kapitałowymi na rozwój lub utrzymanie sieci przez dotychczasowych właścicieli. Pozostali skupiają się na optymalizacji kosztów działania, aby pokryć spadki marży związane z coraz niższą rentownością działalności – tłumaczy.
Główne trudności związane z działalnością na rynku aptek to obecnie m.in. znaczne skrócenie przez hurtownie terminów płatności i zmniejszenie częstotliwości dostaw. To oznacza, że trzeba bardzo umiejętnie zarządzać zapasami magazynowymi dla pojedynczej apteki. A ich wartość jest niebagatelna, bo zwykle sięga od 300 tys. do ok. 500 tys. zł.
Efekt jest taki, że poza przejęciami na rynku widać coraz silniejszy trend do dobrowolnego zrzeszania się w sieci. To szczególnie popularne rozwiązanie wśród małych graczy, którzy tworzą lokalne sieci.
– To bardzo trudny biznes dla indywidualnego aptekarza, gdyż wymaga utrzymywania bardzo wysokich poziomów kapitału obrotowego, zapasów w postaci magazynu leków oraz należności w postaci refundacji leków od NFZ. Naturalne jest więc, że obecnie wiele aptek jest przejmowanych, ale także zrzesza się w sieci, co zwiększa ich siłę zakupową i wiarygodność wobec kontrahentów – tłumaczy Witold Hruzewicz, partner w firmie doradczej Azimutus.
Jak wynika z danych firmy IMS Health, pod koniec 2015 r. aptek indywidualnych było 9,22 tys., o 464 mniej niż rok wcześniej. W tym samym czasie liczba tych należących do sieci wzrosła o ponad 700, do 5,3 tys. Jeśli chodzi o sieci, to ta grupa powiększyła się o pięć podmiotów w ciągu ostatniego roku, do łącznie 379, a liczba aptek w ich posiadaniu przekroczyła już 1900 (rok temu segment ten liczył ok. 1600 placówek). Najliczniejszą grupę stanowią sieci liczące od 5 do 14 aptek, których jest 316. Ten segment to ok. 2250 placówek i już jedna piąta wartości rynku aptecznego. Średnie sieci skupiają 49 podmiotów i ponad 1150 aptek. Warto dodać, że w kraju jest już 14 firm, w których rękach jest po minimum 50 placówek.
– Biznes nadal może być opłacalny. Zarabia się w nim nie tylko na sprzedaży leków i innych produktów pacjentom, ale także na serwisach dla producentów czy produktach oferowanych pod markami własnymi– komentuje Marcin Gawroński z IMS Health.
Eksperci podkreślają jednak, że możliwe wprowadzenie przez rząd zakazu otwierania nowych aptek z pewnością wpłynie na procesy konsolidacyjne. Po pierwsze może je przyspieszyć. Po drugie może spowodować, że ceny w transakcjach przejęć aptek poszybują w górę, ale to dopiero w perspektywie kilkuletniej.