Dlatego - zdaniem autorów zmian - trzeba przedłużyć działanie ustawy o rok. Jak uzasadniali, da to czas na dokończenie prac nad nową ustawą o efektywności energetycznej, a prezesowi URE - podstawę prawną do wydania certyfikatów tym, którzy je uzyskali w przetargach.
Podczas posiedzenia sejmowej komisji ds. energii i skarbu państwa wiceminister energii Grzegorz Tobiszowski zapewnił, że projekt "dużej" i pełnej nowelizacji ustawy o efektywności energetycznej, będzie gotowy na przełomie lutego i marca br.
W Polsce system wsparcia efektywności energetycznej został wprowadzony ustawą z kwietnia 2011 r. i miał obowiązywać do 31 grudnia br. W październiku Komisja Europejska wezwała Polskę do pełnego wdrożenia przepisów dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Miała ona być wdrożona do prawa krajowego już wcześniej, do 5 czerwca 2014 r.
Zgodnie z tą dyrektywą państwa członkowskie muszą od 1 stycznia 2014 do 31 grudnia 2020 r. osiągnąć określony poziom oszczędności energii. Mają to zrobić za pomocą systemów wspomagających osiągnięcie tej efektywności zarówno w gospodarstwach domowych, transporcie, jak i budynkach przemysłowych.
W Polsce wspieranie działań, które zapewniają oszczędzanie energii, oparte jest na tzw. białych certyfikatach, czyli mechanizmie wymuszającym zachowania pro-oszczędnościowe. Przedsiębiorstwa, które sprzedają prąd, ciepło lub gaz odbiorcom końcowym, by spełnić wymogi ustawy o efektywności energetycznej, muszą pozyskać i przedstawić do umorzenia prezesowi URE określoną liczbę białych certyfikatów. Jeśli ich nie mają, muszą wnieść specjalną tzw. opłatę zastępczą.
Do wydawania certyfikatów oraz ich umarzania upoważniony jest prezes Urzędu Regulacji Energetyki. Certyfikatami można handlować; odbywa się to na Towarowej Giełdzie Energii.