PGP nie złożyła odwołania w przetargu na przesyłki sądowe co oznacza, że wygrała go ostatecznie Poczta Polska. Zamiast tego prywatny operator proponuje publicznemu przejęcie korespondencji … jego klientów.

To już ostatecznie przesądzone – przesyłki sądowe przez kolejne trzy lata będzie dostarczała Poczta Polska. Już 10 grudnia 2015 r. jej oferta została uznana za najkorzystniejszą, ale do poniedziałku jej konkurent mógł złożyć odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Dzisiaj wiadomo już, że nie skorzystał z tej możliwości i oddał pola publicznemu rywalowi. Ten zaproponował dostarczanie przesyłek sądowych za cenę o 182 mln zł tańszą niż PGP (293 mln zł do 475 mln zł). Brak odwołania oznacza, że w najbliższym czasie Centrum Zakupów dla Sądownictwa będzie mogło zawrzeć umowę na dostarczanie korespondencji. Nie wiadomo dokładnie, kiedy realizacja tej usługi zostanie przejęta od PGP. Zgodnie ze specyfikacją przetargową ma to nastąpić nie później niż w ciągu trzech miesięcy od podpisania kontraktu.

Co ciekawe, do Krajowej Izby Odwoławczej wpłynęło za to odwołanie Poczty Polskiej, w którym domaga się ona wykluczenia PGP z przetargu. Pierwszy zarzut związany jest z odpowiedzią na pytanie dotyczące specyfikacji przetargowej. CZdS miało zasugerować, by Poczta Polska sprawdziła to w PGP. Zdaniem publicznego operatora może to oznaczać, że jej konkurent uczestniczył w przygotowaniu przetargu. Drugi zarzut dotyczy zaś zawyżenia liczby osób zatrudnionych na etat. Poczta Polska twierdzi, że PGP wykazywało osoby zatrudnione wyłącznie na ułamek etatu, co oznacza złożenie nieprawdziwych informacji.

Prywatny konkurent wydał komunikat, w którym wyraził zdziwienie złożeniem odwołania przez Pocztę Polską i sugeruje, że jest to z jej strony gra na czas, gdyż nie jest przygotowana do wykonywania usługi. Równie dobrze jednak odwołanie mogło być złożone z tzw. bezpieczeństwa procesowego i miało stanowić kontrakcje na ewentualne zarzuty ze strony PGP. Jeśli tak to aż do otwarcia rozprawy Poczta Polska będzie je mogła wycofać.

Dlaczego PGP nie zdecydowała się na walkę o kontrakt przed KIO? To tym dziwniejsze, że po ogłoszeniu cen ofert złożonych w tym przetargu zorganizowała ona specjalną konferencję prasową, na której dowodziła, że operator publiczny stosuje ceny dumpingowe.

„Nasza decyzja wynika z faktu, że nie chcemy kwestionować decyzji zamawiającego” – napisał jedynie w komunikacie Krystian Szostak, członek zarządu InPost. „Nie zmienia to faktu, że składanie ofert dumpingowych jest niedozwolone w Polsce i będziemy podejmować działania prawne skierowane przeciwko Poczcie Polskiej, mające na celu wyeliminowanie takich nieuczciwych praktyk. Będziemy domagać się ochrony w sądach powszechnych i urzędach krajowych i unijnych” – zastrzegł w piśmie.

Jednocześnie spółka InPost zaproponowała Poczcie Polskiej … przejęcie swoich przesyłek, po cenach jakie ta zaproponowała w przetargu sądowym. Prawo pocztowe pozwala zawierać takie umowy międzyoperatorskie.

- Koszty Poczty byłyby w takiej sytuacji niższe niż w kontrakcie sądowym, ponieważ sami od klientów odbierzemy listy i sami je posortujemy, co więcej nasze systemy informatyczne mogą być zintegrowane z systemami PP, co oznaczałoby dodatkowe oszczędności. Poczta będzie musiała przekazane przez nas przesyłki rozwieść i dostarczyć, zatem jej zysk powinien być większy niż ten hipotetyczny w przetargu sądowym – przekonuje Krystian Szostak.

W ten sposób InPost mógłby stać się największym klientem Poczty Polskie.

- Jestem pewien, że to oferta biznesowa atrakcyjniejsza i większa od kontraktu sądowego – zatem nie znajduję żadnych argumentów, by jej nie przyjąć. Chyba, że cena 1,37 zł za list polecony ze zwrotnym potwierdzeniem odbioru jest poniżej kosztów realizacji, a jedynym jej celem jest eliminacja konkurencji, ale to oznacza, że cena jest dumpingowa – zaznacza Krystian Szostak.