Z raportu, który wyciekł z Pentagonu, wynika, że w 27 akcjach komandosi zabili 2 cywili, a bezzałogowce 155
Oficjalnie Biały Dom utrzymuje, że uderzenia wykonywane przez bezzałogowce nie wiążą się ze stratami wśród cywili. Barack Obama, za kadencji którego drony stały się główną bronią w walce z terroryzmem (używano ich w Somalii, Jemenie, Pakistanie i Afganistanie), podtrzymuje tę tezę. Prezydent USA przekonywał o tym nawet wtedy, gdy przypadkowo zabito dwóch pracowników organizacji pozarządowej – Amerykanina i Włocha.
Z tajnych dokumentów opublikowanych przez portal The Intercept wyłania się jednak znacznie gorszy obraz wojny Obamy. Nawet cząstkowe liczby zawarte w upublicznionych slajdach sugerują znacznie wyższe straty wśród cywili, niż wynika z oświadczeń Białego Domu. The Intercept to portal założony m.in. przez Glenna Greenwalda, byłego dziennikarza brytyjskiego „The Guardian”, który pracował nad pierwszymi artykułami na podstawie przecieków Edwarda Snowdena. W przeciwieństwie jednak do byłego pracownika Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA), sygnalista, który przekazał dokumenty o programie ataków bezzałogowcami, wolał pozostać anonimowy.
Najpoważniejszy zarzut pod adresem programu, jaki można znaleźć w dokumentach, dotyczy strat cywilnych. Ich skala widoczna jest przy porównaniu skuteczności operacji przeprowadzanych z jednej strony przez drony, a z drugiej przez oddziały specjalne między 1 maja a 15 września 2012 r. w ramach prowadzonej na pograniczu afgańsko-pakistańskim „Operacji Haymaker”. Statystyka wylicza, że w ciągu trzech miesięcy przeprowadzono 27 operacji z udziałem sił specjalnych i 27 nalotów samolotami bezzałogowymi. Ich skuteczność, mierzona stosunkiem liczby zlikwidowanych celów (nazywanych w dokumentach „jackpot”, czyli „główną wygraną”) do liczby operacji w przypadku akcji przeprowadzanych przez żołnierzy sił specjalnych wynosiła 48 proc. W przypadku dronów było to 70 proc.
Straty cywilne powstałe w wyniku operacji autorzy dokumentów ukryli w rubryce „EKIA”, czyli „enemies killed in action” (z ang. wrogowie zabici w akcji). O ile żołnierze sił specjalnych w ciągu 27 operacji zabili dwóch cywili, o tyle w przypadku dronów było to już 155 osób. W tym czasie komandosom udało się zatrzymać 61 osób. W przypadku dronów ten wskaźnik wynosił oczywiście zero.
Dokumenty opisują główne założenie programu jako „find, fix and finish” – czyli znajdź, namierz i wykończ. Do jego realizacji w Rogu Afryki i po drugiej stronie Zatoki Adeńskiej – w Jemenie – CIA i Pentagon założyły sieć niewielkich baz, m.in. w Dżibuti, Etiopii, Kenii i Arabii Saudyjskiej. Cele identyfikowano przy pomocy zwykłego i elektronicznego wywiadu. Po zgromadzeniu wystarczającej ilości danych zespół przygotowywał dossier danego celu zwane „kartą bejsbolisty” (z ang. baseball card). Likwidacja miała nastąpić w nie więcej niż 60 dni po uzyskaniu autoryzacji od prezydenta.
Autorzy opublikowanego przez The Intercept wewnętrznego studium dotyczącego skuteczności programu narzekali, że nie generuje on wystarczającej ilości nowych danych wywiadowczych. W ramach zaleceń zaproponowano ściślejszą współpracę z siłami specjalnymi krajów, na terenie których dochodziło do uderzeń – tak, aby mniej celów likwidować, a więcej schwytać do przesłuchania. Poważną wadą programu było również to, że drony więcej czasu spędzały w powietrzu, dolatując do celu, niż faktycznie go obserwując (czasami był odległy nawet o tysiąc kilometrów). ©?