W 2015 r. zbankrutowały 103 firmy z branży. To najmniej od pięciu lat. O poprawie koniunktury branży świadczą chociażby wyniki spółki Budimex po trzech kwartałach 2015 r.
/>
O poprawie koniunktury branży świadczą chociażby wyniki spółki Budimex po trzech kwartałach 2015 r. Od początku roku firma poprawiła zysk netto o 19,5 proc. do 161,2 mln zł przy przychodach na poziomie 3,7 mld zł, czyli o blisko 1 proc. wyższych niż rok temu. Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, niewielkie odbicie w przychodach tłumaczy strukturą umów.
– Kontrakty zawarte w poprzednich miesiącach nie zaczęły jeszcze procentować, co przełożyło się na przychody. Jednak dzięki niskim cenom materiałów budowlanych udało nam się poprawić rentowność – komentuje.
Także inne spółki notowane na warszawskiej giełdzie mają się coraz lepiej. Jak wskazuje Piotr Zybała, analityk Domu Maklerskiego mBanku, 10 czołowych firm z branży – Budimex, Elektrobudowa, Elektrotim, Erbud, Herkules, Ulma, Unibep, Torpol, Trakcja i ZUE – osiągnęło w I półroczu 2015 r. zysk przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych kredytów, podatków oraz amortyzacji na poziomie 343 mln zł wobec 260 mln zł w I półroczu 2014 r. Ich łączny zysk netto wyniósł natomiast 193 mln zł wobec 110 mln zł rok wcześniej. – To efekt m.in. wzrostu liczby zleceń przy jednocześnie niskich cenach surowców – dodaje specjalista DM mBanku.
Poprawę kondycji branży widać też w danych o bankructwach. Coface, firma specjalizująca się w ubezpieczaniu należności, podaje, że od stycznia do września tego roku sądy ogłosiły upadłość 103 firm budowlanych, czyli o 18,3 proc. mniej niż w roku ubiegłym. To także najniższy wskaźnik upadłości od 2011 r.
– Widoczna jest zdecydowana poprawa płynności w branży, a ryzyko upadłości, które w budowlance tradycyjnie jest wysokie, jest obecnie znacznie niższe niż w okresie kryzysu lat 2012–2013 – uważa Marcin Siwa, dyrektor działu oceny ryzyka w Coface.
W tym roku widać ożywienie m.in. w inwestycjach infrastrukturalnych, które korzystają na wydawaniu ostatnich środków z poprzedniego rozdania unijnego budżetu, a także pierwszych projektach finansowanych z nowej perspektywy finansowej Unii Europejskiej. Do tego doszły bardzo mocne odbicie w budownictwie mieszkaniowym oraz więcej inwestycji publicznych napędzanych wyborami. W ciągu ostatnich 12 miesięcy wybieraliśmy bowiem nowe samorządy, prezydenta i parlament.
– Sądzę, że dobry czas dla spółek budowlanych powinien zostać w najbliższych latach utrzymany. Patrząc na skalę pieniędzy, jaka ma trafić w ciągu około sześciu lat na inwestycje w infrastrukturę drogową, ok. 107 mld zł, i kolejową, ok. 67 mld zł, raczej trudno spodziewać się innego scenariusza – ocenia Piotr Zybała z DM mBanku.
Mimo takich pieniędzy mniej optymistycznie o przyszłości branży wypowiada się szef Budimeksu. Wskazuje na ryzyko skumulowania się w kolejnych latach inwestycji kolejowych, drogowych i energetycznych. A to może jego zdaniem oznaczać niekontrolowany wzrost cen materiałów budowlanych i kosztów pracy, co przełoży się na kondycję finansową wykonawców. Pierwsze symptomy już widać.
– Fachowcom, takim jak murarze czy tynkarze, których brakuje na rynku, trzeba płacić za pracę o 20–30 proc. więcej niż rok temu. Nie spodziewam się co prawda, że jeśli chodzi o upadłości, powrócimy do takiej skali tego zjawiska, jaką obserwowaliśmy w ostatnich siedmiu lat. Uważam jednak, że dobra passa, jaka teraz jest w budownictwie, nie będzie trwała wiecznie – komentuje prezes Budimeksu.
Analitycy do takich zapowiedzi podchodzą jednak spokojnie. Przyznają, że w staraniach o kontrakty na pewno będzie widać konkurencję, lecz przy zachowaniu zdrowego rozsądku przez zamawiających i generalnych wykonawców scenariusz masowych upadłości firm budowlanych nie powinien się powtórzyć. Wskazują przy tym, że o kontrakty walczy obecnie mniej firm niż jeszcze kilka lat temu, bo część spółek zbankrutowała, a sporo z tych, które przetrwały, znacznie ograniczyło działalność. Na dodatek ostatnie trudne lata nauczyły budowlańców lepszego zarządzania realizowanymi projektami.
Jednak nie wszystkie firmy związane z budowlanką korzystają na ożywieniu inwestycyjnym. W porównaniu z poprzednimi latami coraz liczniejsze są upadłości wśród producentów materiałów budowlanych. Ci wręcz nie mogą się doczekać podwyżek cen swoich produktów. Nie najlepszą sytuację na tym rynku potwierdza Roman Tarnowski, prezes Polskiej Federacji Budownictwa. W najgorszej sytuacji są spółki średnie, którym trudno jest utrzymać miejsce na rynku w obliczu rosnącej konkurencji.
– Ze względu na mniejszą skalę działalności mają mniejsze możliwości cięcia kosztów i poprawiania w ten sposób swojej pozycji konkurencyjnej. Na dodatek duzi, szczególnie międzynarodowi producenci, mogą okresowo zrezygnować z generowania zysków na wybranych produktach i dzięki niższym cenom przejmują rynek i klientów – dodaje. Wskazuje, że w tej sytuacji lepiej radzą sobie duzi krajowi gracze oraz mali producenci, którzy pracują wyłącznie na potrzeby lokalnych rynków i odbiorców.