Politycy wcale nie zmierzają do zwiększenia bezpieczeństwa na rynku kapitałowym. Dążą do blokowania procesu fuzji i przejęć – ostrzegają eksperci.
Rynek strategiczny w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna
Ministerstwo Skarbu Państwa przedstawiło projekt rozporządzenia określającego wymogi informacyjne, jakie będzie musiał spełnić potencjalny nabywca spółek mających strategiczne znaczenie dla państwa. Eksperci jednak alarmują, że rząd w ten sposób próbuje przyszłym inwestorom rzucać kłody pod nogi.
Za dużo danych
Taką tezę w opinii do projektu rozporządzenia w sprawie dokumentów załączanych do zawiadomień o zamiarze nabycia lub osiągnięcia istotnego uczestnictwa albo nabycia dominacji w podmiocie podlegającym ochronie stawia Konfederacja Lewiatan. Jej zdaniem rząd dąży do nałożenia możliwie największych restrykcji na potencjalnych inwestorów zainteresowanych spółkami kluczowymi dla Skarbu Państwa. Chce w ten sposób obrzydzić im pomysł inwestycji i sprawić, by zrezygnowali ze swoich planów sami.
– Trzeba będzie kogoś wyjątkowo zdeterminowanego, by chciał zainwestować w spółkę z branży wymienionej w przepisach (patrz ramka – red.) – stwierdza dr Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka Konfederacji Lewiatan.
Krytykowany projekt ma być aktem uszczegóławiającym przepisy obowiązującej od 1 października ustawy o kontroli niektórych inwestycji (Dz.U. z 2015 r. poz. 1272). Określa on wymogi informacyjne stawiane potencjalnemu nabywcy części lub całości podmiotu podlegającego ustawowej ochronie. Jednak zdaniem Lewiatana żaden inwestor nie podejmie decyzji o fuzji czy przejęciu, gdy będzie musiał udostępnić tyle danych, ile chce projektodawca. Na potrzeby wydania zgody przez ministra skarbu państwa na inwestycję inwestor będzie musiał bowiem przekazać nie tylko dane o charakterze formalnym, jak swój schemat organizacyjny czy kopię dokumentu tożsamości, lecz także multum informacji o poufnym charakterze dotyczącym planów co do prowadzenia biznesu.
Dla przykładu wśród składanych dokumentów będzie trzeba zawrzeć planowaną strategię przejmowanej spółki, biznesplan na 3 lata, projekt regulacji wewnętrznych, projektowaną architekturę systemów informatycznych, a także określić politykę dywidendową. Wnioskując o zgodę ministra skarbu państwa, należy również wskazać osoby przewidziane na członków organu zarządzającego podmiotu podlegającego ochronie. Co jednak w sytuacji, gdy inwestor zmieni zdanie i już po uzyskaniu zgody ministra zechce wybrać kogoś innego? Na to pytanie projektowane przepisy nie udzielają precyzyjnej odpowiedzi.
– W praktyce inwestor będzie musiał ujawnić nie tylko plany co do przejmowanej spółki, lecz także co do własnego, już prowadzonego biznesu. Wymóg podania części spośród wskazanych przez projektodawcę danych jest nie do przyjęcia dla przedsiębiorców – wskazuje dr Starczewska-Krzysztoszek. I – jak podkreśla ekonomistka – nawet jeśli podmiot zdecyduje się ujawnić te wszystkie dane, będzie mógł spotkać się z odmową na przeprowadzenie transakcji. Zgoda na transakcję może więc być decyzją uznaniową.
Bezpieczna informacja
Problemem może okazać się także bezpieczeństwo informacji przekazanych ministrowi. Teoretycznie musi on o nie zadbać. Przedsiębiorcy jednak chcieliby wiedzieć, jak zamierza to uczynić. Ich zdaniem w przepisach określony powinien zostać zakres odpowiedzialności władzy w razie wycieku. Dane przekazane ministrowi przez potencjalnego inwestora będą bowiem nadzwyczaj łakomym kąskiem dla rynkowej konkurencji.
Tomasz Regucki, pracownik naukowy Instytutu Allerhanda, twierdzi jednak, że nie należy aż tak krytycznie oceniać samego rozporządzenia.
– Problemem jest tu ustawa. Projekt rozporządzenia jest jedynie konsekwencją przyjętych już regulacji ustawowych – zaznacza. I dodaje, że jego zdaniem podstawowym kłopotem jest to, że ustawa o kontroli niektórych inwestycji może świetnie funkcjonować, gdy ministrem skupiającym w swoich rękach moc decyzyjną będzie osoba mająca na celu dobro rynku kapitałowego. Inaczej jednak się stanie, gdy któryś z polityków zechce wykorzystać uprawnienia do partykularnych interesów.
– W takiej sytuacji nawet po wykreśleniu wszystkich spornych punktów z projektu rozporządzenia politycy będą mogli zaszkodzić inwestorom – zaznacza Tomasz Regucki.
Zgodnie z art. 12 ustawy bez zgody ministra nabywca walorów w spółce objętej państwową ochroną nie będzie mógł z nich wykonywać ani prawa głosu, ani realizować innych uprawnień. Jedyne co może zrobić, to zbyć udziały albo akcje.
Ustawodawca określił warunki, które rząd musi spełnić, aby móc zablokować biznes. Po pierwsze, mechanizm będzie mógł być stosowany tylko wtedy, gdy w wyniku transakcji podmiot nabywający osiągnąłby dominację lub istotne uczestnictwo w spółce, czyli uzyskał kontrolę korporacyjną, która pozwalałaby mu istotnie wpływać na działalność spółki. Po drugie, z uprawnień minister będzie mógł korzystać wyłącznie w stosunku do spółek działających w strategicznych dla państwa sektorach (patrz ramka). Po trzecie zaś konieczne jest rozporządzenie Rady Ministrów, w którym zawarty będzie wykaz podmiotów podlegających ochronie. A tego dokumentu na razie nie ma.
Etap legislacyjny
Projekt w uzgodnieniach