Deficyt finansów publicznych należy obniżać – deklarują największe partie
PO i PiS są w zasadzie zgodne co do celu polskiej polityki fiskalnej. Ich zdaniem konieczne jest obniżenie tzw. deficytu strukturalnego do 1 proc. PKB. Chodzi o wielkość dziury w finansach publicznych policzoną przy założeniu, że gospodarka pracuje na pełnych obrotach, wykorzystując cały potencjał produkcyjny, jaki ma. Według Komisji Europejskiej w 2016 r. ma ona wynieść 2,4 proc. PKB.
Partie różnią się jednak w szczegółach. PO twierdzi, że powinno to nastąpić w ciągu czterech lat i w dłuższym czasie będzie korzystne dla polskiej gospodarki. PiS zaś mówi o „średnim okresie” i że „deficyt powinien być ograniczony w odpowiednim tempie, by nie wpłynęło to ujemnie na tempo wzrostu gospodarczego”.
Za konsekwentnym obniżaniem deficytu do 1 proc. PKB jest też PSL. Według stronnictwa jest to konieczne tak długo, jak długo mamy rosnący dług publiczny i związane z tym koszty jego obsługi.
Nowoczesna również chce dyscypliny w finansach – ale nieco inaczej ją rozumie. Dla partii jest to równoznaczne z „odsztywnieniem” wydatków, zwraca uwagę, że ponad dwie trzecie z nich wynika z zapisów prawa i nie można ich dowolnie zmieniać.
Na lewicy zapał do obniżania deficytu jest mniejszy. Partia Razem sądzi, że wprowadzenie kilku nowych podatków i walka z unikaniem opodatkowania powinny pomóc w jego ograniczaniu. W podobnym tonie wypowiada się Zjednoczona Lewica. Jej zdaniem wysokość deficytu budżetowego powinna być podporządkowana wzrostowi gospodarczemu. Jeszcze mniej konkretne jest ugrupowanie Kukiz ’15, które na pytanie o walkę z deficytem odpowiada, że „polscy ministrowie finansów powinni przestać prowadzić kreatywną księgowość ukrywającą rozmiar rzeczywistego zadłużenia”.
Na drugim biegunie jest partia KORWiN, która opowiada się za zakazem deficytu budżetowego. Z wyjątkiem deficytu operacyjnego, który z mocy prawa powinien być wyrównywany najpóźniej w kolejnym roku budżetowym. Wokół tego postulatu KORWiN zbudowała swoją strategię w polityce fiskalnej. Bo z konieczności równoważenia budżetu wynika, że Polsce niepotrzebna jest reguła wydatkowa w obecnym kształcie. Partia uważa, że Polska powinna radykalnie zmniejszyć udział wydatków w PKB.
W sprawie reguły wydatkowej inne partie są podzielone. Za jej utrzymaniem są PO i PSL. Według Platformy to dzięki niej już w 2018 r. dług publiczny – liczony w relacji do PKB – spadnie poniżej 50 proc. PSL sądzi, że reguła jest potrzebna co najmniej do czasu wyraźnego ograniczenia deficytu budżetowego.
PiS nie jest entuzjastą reguły w obecnym kształcie. Co do generalnego kierunku się zgadza: finanse publiczne powinny być zrównoważone, a wydatki publiczne nie powinny nadmiernie rosnąć. Ale zdaniem PiS nie oznacza to, że żadne wydatki nie powinny rosnąć silniej od innych. „Dlatego reguła wydatkowa ma swoje dobre i złe strony. Nie może być jedynym wyznacznikiem polityki budżetowej, bo ogranicza swobodę rządu w realizowaniu polityk publicznych”, ocenia partia.
Unik w sprawie reguły robią partie lewicowe. Zjednoczona Lewica uważa, że wymaga to pogłębionych analiz. Na pytanie o regułę Kukiz ’15 odpowiada jedynie, że jest „za zrównoważanym budżetem takim jak w Niemczech i przeciw zadłużaniu przyszłych pokoleń, ale to przy polityce fiskalnej obecnego rządu jest niemożliwe”. Partia Razem uważa, że „warto zastanowić się nad prowzrostowym zrewidowaniem reguły wydatkowej”, bo dzięki wyższym dochodom z podatków nie powinno to zaszkodzić finansom publicznym.
Chętniej niż o regule politycy lewicy mówią o budżetowych priorytetach. Dla Zjednoczonej Lewicy to podniesienie płac i budowa mieszkań na wynajem. Dla Partii Razem to publiczne inwestycje w naukę i edukację oraz aktywna rola państwa jako inicjatora zmian w gospodarce, od inwestycji w budynki i infrastrukturę po „inwestycje w ludzi”. Kukiz ’15 wymienia zaś drogi, służbę zdrowia, naukę i wojsko.
Mało oryginalne są inne ugrupowania. Dla PSL najważniejsze są: współfinansowanie udziału nakładów decydujących o wykorzystaniu środków unijnych, nakłady związane z przeciwdziałaniem niekorzystnym zmianom demograficznym, nakłady na innowacje, ochronę zdrowia, edukację i naukę, a także zapewnienie bezpieczeństwa. PO dorzuca jeszcze zmiany fiskalne, które zwiększają dochód rozporządzalny rodzin z dziećmi, finansowanie systemu budowy tanich mieszkań na wynajem, ale też instrumentów wsparcia inwestycji przedsiębiorstw. Ostro licytuje też PiS, który do pozycji wymienianych wcześniej dodaje jeszcze wydatki zmniejszające nierówności społeczne.