Do kancelarii premiera wpłynęło 220 skarg na przewodniczącego Komisji Nadzoru Finansowego. Ich autorami są osoby, które czują się oszukane przez ubezpieczycieli sprzedających im polisolokaty
Sygnatariusze pism adresowanych do Ewy Kopacz są rozgoryczeni. Twierdzą, że Andrzej Jakubiak, przewodniczący KNF, zlekceważył ich prośby o skontrolowanie konkretnych ubezpieczycieli zajmujących się sprzedażą polis z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym.
– Zdecydowaliśmy się skierować skargi do prezesa Rady Ministrów, bo to jedyny organ, który nadzoruje działania przewodniczącego KNF. Mamy nadzieję, że premier Kopacz wezwie pana Jakubiaka na rozmowę i wreszcie każe mu się na poważnie zająć nieprawidłowościami – tłumaczy Jacek Łęski, prezes Stowarzyszenia „Przywiązani do Polisy”. Dodaje, że to sytuacja bez precedensu.
KNF do całej sytuacji podchodzi ze spokojem.
– Kancelarii Premiera Rady Ministrów odpowiedzieliśmy, jednak skargi nie są merytorycznie uzasadnione – twierdzi Łukasz Dajnowicz, dyrektor departamentu komunikacji społecznej w KNF.
Przypomina, że zadaniem komisji jest głównie nadzór nad wypłacalnością zakładów ubezpieczeń. Jeżeli zaś chodzi o sprzedaż polis i ochronę osób nabywających takie produkty, to zajmuje się tym przede wszystkim Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, z którym KNF zresztą współpracuje. Większe kompetencje w zakresie ochrony klienta na rynku ubezpieczeń komisja uzyska po wejściu w życie nowej ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej (patrz: grafika). Obecnie czeka ona na podpis prezydenta.
Straty zamiast zysków
Nieprawidłowości w działaniach konkretnych towarzystw, o których mówi prezes Stowarzyszenia „Przywiązani do Polisy”, miałyby polegać na tym, że nabywcy ich produktów po kilku latach oszczędzania zamiast liczyć zyski, notują straty sięgające nawet 80 proc. środków.
– Dzieje się tak niezależnie od wartości indeksu, o który oparte miały być notowania funduszy oferowanych przez towarzystwa – podkreśla Łęski.
W związku z tym poszczególne osoby złożyły wnioski o przeprowadzenie kontroli w tych towarzystwach i o wprowadzenie w nich zarządu komisarycznego. Prezes stowarzyszenia szacuje, że takich pism wpłynęło do KNF ponad 300. Ich autorzy nie doczekali się odpowiedzi. Przewodniczący KNF najpierw przez cztery miesiące milczał, a później zażądał od wnioskujących opłaty skarbowej za składane pisma.
– Jeszcze później odpisał, że nie uwzględni wniosków, a kontrolę przeprowadzi w nieokreślonej przyszłości – opisuje prezes Łęski.
W tej sytuacji część klientów postanowiła poskarżyć się na Andrzeja Jakubiaka do Ewy Kopacz. W złożonych skargach twierdzą m.in., że „postępowanie KNF z prawa przyznanego obywatelowi przez konstytucję RP i przepisy kodeksu postępowania administracyjnego uczyniło kpinę”. Ich zdaniem prowadzi to do naruszenia interesu publicznego i obniża zaufanie obywateli do Komisji Nadzoru Finansowego – organu administracji publicznej.
Sporna opłata
Autorzy skarg wytykają, że komisja żądała od nich wniesienia opłaty skarbowej, choć nie miała do tego podstawy prawnej. Zaznaczają, że nie żądali od przewodniczącego KNF załatwienia ich indywidualnych spraw. Twierdzą, że chcieli jedynie zwrócić organowi uwagę na występujące nieprawidłowości i zrobili to w interesie publicznym.
„KNF jest zobowiązany z urzędu do podjęcia działań nadzorczych na podstawie upoważnienia ustawowego i do ich zainicjowania nie jest wymagane złożenie wniosku przez obywatela” – wskazują w piśmie do Ewy Kopacz. Przywołują przy tym art. 1 ust. 1 pkt 1 lit. a ustawy o opłacie skarbowej (t.j. Dz.U. z 2014 r. poz. 1628), z którego wynika, że podlega jej dokonanie czynności urzędowej, lecz w sprawach indywidualnych.
KNF uważa, że żądanie opłaty było uzasadnione.
– Przepisy obowiązującego prawa stanowią, że z chwilą złożenia wniosku o dokonanie czynności urzędowej, w tym w trybie postępowania administracyjnego (w tym przypadku były to wnioski o przeprowadzenie kontroli i wprowadzenie zarządu komisarycznego) należy uiścić opłatę skarbową, stąd korespondencja z KNF – wyjaśnia Łukasz Dajnowicz.
Dodaje, że jeśli według wnioskodawców bardziej odpowiadająca ich intencjom byłaby kwalifikacja listów jako skarg – co nie wiązałoby się z obowiązkiem wniesienia opłaty – to mogli to wskazać w odpowiedzi na wezwanie KNF.
W pismach do premiera podkreślono również, że wraz z wezwaniem do uiszczenia opłaty skarbowej KNF przesłała pisma, w których nie było informacji o działaniach zmierzających do wyjaśnienia spadku wartości aktywów funduszy inwestycyjnych utworzonych w ramach polisolokat.
– Poinformowaliśmy, że wszystkie informacje trafiające do KNF są analizowane i wykorzystywane w ramach czynności nadzorczych – odpowiada dyrektor Dajnowicz.
Przypomina, że czynności kontrolne prowadzono w ramach bieżącego nadzoru w 2013 r. i 2014 r. Nie podaje jednak, czy stwierdzono wówczas nieprawidłowości i czy wyciągnięto konsekwencje.
– Zgodnie z prawem wyników kontroli w poszczególnych podmiotach nadzorowanych nie możemy ujawniać – odpiera Łukasz Dajnowicz.
Marne szanse
Zdaniem ekspertów batalia klientów wydaje się przegrana.
– Szczerze mówiąc, wątpię, by te skargi przyniosły skutek, chyba że zostaną potraktowane priorytetowo ze względu na kampanię wyborczą. Jednak i w tym przypadku wydaje się, że sprawie być może zostanie nadany medialny rozgłos w pierwszej fazie, by później rozeszła się po kościach – uważa Andrzej Jakubiec, adwokat, doktor Uniwersytetu Łódzkiego, partner w kancelarii Janeta, Jakubiec, Węgierski.
A jak ocenia postępowanie przewodniczącego? Po pierwsze zwraca uwagę na to, że zadanie KNF, a więc nadzór nad rynkiem finansowym, zostało określone bardzo szeroko, jeżeli chodzi o jego zakres podmiotowy. Łatwo więc stwierdzić, jakie podmioty są nim objęte. Problem jednak sprawia uściślenie jego zakresu przedmiotowego, a więc przesądzenie, jakie działania są objęte nadzorem. Z przepisów jasno to nie wynika.
– Uwidacznia się to w szczególności w przypadku konfliktu pojedynczych osób lub całych grup społecznych z instytucjami finansowymi, kiedy klienci żądają interwencji KNF w ich indywidualnych sprawach. Niestety, regułą jest, że komisja raczej odmawia pomocy, tłumacząc, że dany wniosek dotyczy sprawy indywidualnej, a przedmiotem KNF jest nadzór nad systemem finansowym jako takim – wyjaśnia mec. Jakubiec.
Jednak jego zdaniem o ile z formalnego punktu widzenia takie stanowisko dałoby się uzasadnić, to należy stwierdzić, że praktyki niektórych instytucji finansowych, w tym części banków, rzeczywiście mogą zagrażać bezpieczeństwu systemu. A konkretnym przejawem takiej praktyki jest indywidualny spór z klientem (grupą klientów).
– W wielu przypadkach tej refleksji brak i KNF wygląda, jakby robiła wszystko, by problemu nie dostrzec – kwituje adwokat.