Czy Chiny naprawdę trzymają tak dużo forsy w obligacjach USA? Tak, ponad 1,2 mld dol. To nie lada kwota. No, dopóki nie spojrzy się na to, że amerykański dług to w sumie ponad 18 mld dol. Ok. 1/3 jest w posiadaniu zagranicznych inwestorów. Chiny trzymają więc ok. 20 proc. długu pozostającego w rękach nie-Amerykanów. Dużo, ale to jeszcze nie dominacja. Niemal dokładnie tyle samo posiadają Japończycy. Mają więc ten sam potencjalny wpływ na rynek obligacji USA, ale nie słyszymy opowieści, jak to zaraz Japończycy położą amerykańską gospodarkę. Dlaczego? Bo za wolno się rozwijają w ostatnich latach. Nie ma tego dreszczyku emocji, że oto czeka nas starcie gigantów w wojnie o światową hegemonię.
Ale może i to, co Chiny mają, wystarczyłoby, aby wywołać trzęsienie na rynkach? Cóż, trudno sobie wyobrazić, by w obecnych warunkach niepewności rzucona na rynki wielka porcja najbezpieczniejszego papieru wartościowego na świecie naprawdę nie spotkała się z popytem. Załóżmy nawet, że stałoby się inaczej, rynek by się zatkał i papiery pozostawałaby bez nabywców. Czy doszłoby wtedy do załamania ich cen? Znów nie. Nad rynkiem czuwa Fed, a ten ma nieograniczone możliwości skupu wszelkiej podaży obligacji swojego rządu. Zwiększyliby w ten sposób swoje posiadanie tych papierów o połowę, ale równowaga na rynkach zostałaby w pełni zachowana.
Żyjemy, wbrew ocenom wielu komentarzy, w czasach niezbyt przełomowych rozgrywek na arenie światowych. Wojny na juany i dolary prowadzonej przez genialnych strategów nie mamy i obyśmy nigdy nie mieli.