Ekstremalne jak na nasz klimat okresy pogodowo-kalendarzowe, nie tylko upały, lecz także mrozy, ulewy czy po prostu święta i długie weekendy, skłaniają do pytania o ich wpływ na gospodarkę.
Tomasz Kaczor / Dziennik Gazeta Prawna
Pytają (i odpowiadają) wszyscy: dziennikarze, ekonomiści, Kowalski i Nowak, więc i ja dorzucę swoje trzy grosze. Szczególność tych okresów skłania nas do przeceniania ich roli i skali oddziaływania. Nie ma się nawet szczególnie czemu dziwić. Osobie bezskutecznie próbującej zarezerwować pokój nad Bałtykiem na kolejny długi weekend nietrudno sobie wyobrazić, że upały to dla gospodarki dar z niebios. Zimą, z mrozem trzaskającym za oknem i metrem śniegu, łatwo pomyśleć, jak gospodarka ucierpi przez trudności czy wręcz oczywistą niemożliwość wykonywania wielu działań (np. prac budowlanych czy usług transportowych). Wreszcie, dziewięciodniowy weekend majowy musi mieć przecież negatywny wpływ na produkcję. Jednak procesy gospodarcze są znacznie bardziej złożone i myśląc o takich zdarzeniach, warto pamiętać, że każdy kij ma przynajmniej dwa końce. Powoduje to, że rzeczywisty wpływ na gospodarkę jest znacznie mniejszy, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Często jest tak, że zysk jednego jest stratą innego przedsiębiorcy. To, co na upałach zarobią hotelarze na Mazurach i Wybrzeżu czy producenci napojów chłodzących, stracą inni. Operatorzy kin czy sprzedawcy napojów gorących na upały raczej klną. Tak więc jedyne, co naprawdę jest wynikiem upału, to przesunięcie między branżami czy nawet regionami, jednak w skali całej gospodarki wpływ jest ograniczony. Stratni będą też hotelarze za granicą, a więc polska gospodarka zyska, jednak nie warto tego przeceniać – zwykle nie rezygnujemy z wykupionych wakacji nad Morzem Śródziemnym, bo nad Bałtykiem jest akurat ładnie. Co więcej, choć ekstremalne warunki często powodują przesunięcie aktywności ekonomicznej w czasie, rzadko tylko kreują coś całkiem nowego. Nadzwyczaj ostra zima zmraża aktywność sektora budowlanego i spadki produkcji budowlanej wydają się mówić same za siebie. Jednak raczej nie rezygnuje się z budowy domu czy drogi tylko dlatego, że był mróz, po prostu beton czy asfalt wylewa się później. Podobnie jest z długimi weekendami.
Jest jednak pewien sposób oddziaływania, o którym warto wspomnieć, tym bardziej że jest on pozytywny i trwały. Tego rodzaju szczególne okresy można traktować jako gospodarczy poligon testowy. Zwiększona aktywność urlopowa w trakcie długiego weekendu może być przez firmę potraktowana jako doskonała okazja do przetestowania sprawności zespołu w warunkach nagle zwiększonej absencji. Doświadczenia z majówki mogą się okazać nieocenione w czasie znacznie trudniejszego do przewidzenia wybuchu fali zachorowań na grypę zimą. Okres niekorzystnej aury, śniegu i lodu to wymuszona, lecz jednak okazja do sprawdzenia, na ile elastyczna jest logistyka firmy.
Przy okazji ostatnich upałów zaczęły się pojawiać informacje o możliwych niedoborach w systemie energetycznym. To może być dobry sygnał ostrzegawczy, który pobudzi nas do działania i przygotowania się na znacznie większe i, co gorsza, trwałe braki, do których może dojść już za kilka lat (a może nawet zwiększyć intensywność przeciwdziałania ich wystąpieniu).
Gospodarka jest jak wielki statek, do zauważalnej zmiany jego kursu trzeba znacznie więcej niż kilku dni wolnych lub tygodnia upalnej pogody. Cieszmy się zatem latem i korzystajmy, jeśli możemy. Wypoczynek, a także dobre nastroje, o które – jak pokazują badania w Polsce – nie jest łatwo, mogą się przełożyć na przykład na wyższą wydajność pracy.