Finansjera czeka, aż politycy podejmą wreszcie jakąś decyzję. Greckie „nie” wyrażone w niedzielnym referendum nie spowodowało gwałtownych reakcji na giełdach ani rynkach finansowych. – Jeśli już były jakieś reakcje na wynik referendum, to raczej krótkotrwałe – ocenia Paweł Grubiak z Superfund TFI.

– Znacznie mocniej niż na rezultat referendum rynki zareagowały na jego ogłoszenie – przypomina Grzegorz Zatryb, główny strateg Skarbiec TFI. – To decyzja o jego przeprowadzeniu była zaskoczeniem, „nie” w referendum już nie – uzasadnia. W jego opinii do momentu ogłoszenia przez rząd w Atenach powszechnego głosowania nikt nie brał pod uwagę takiego scenariusza. Stąd niepokój i dlatego 29 czerwca indeksy na najważniejszych europejskich giełdach poleciały znacząco w dół. WIG stracił na otwarciu notowań ponad 3,6 proc., ale np. francuski CAC 40 – ponad 4,7 proc.
– Giełdy tąpnęły, choć masowej wyprzedaży nie obserwowaliśmy – dodaje Łukasz Rozbicki, analityk w MM Prime TFI. Powodem, w jego opinii, jest to, że korekta na niektórych europejskich parkietach rozpoczęła się już w połowie kwietnia i spadki zdążyły już zdyskontować negatywny scenariusz grecki. – Grecja nie schodzi z pierwszych stron gazet od kilku tygodni. Oddziaływanie kraju odpowiadającego zaledwie za 1,5 proc. gospodarki Unii Europejskiej na cały system finansowy świata nigdy nie było aż tak duże – zauważa dyrektor w BPH TFI Jarosław Lis. – Parafrazując klasyka, można powiedzieć, że jeszcze nigdy tak wielu nie zawdzięczało tak dużo złego tak niewielu – dodaje.
Paweł Grubiak przypomina, że już wcześniej spore szkody na rynkach wywołały niektóre wydarzenia w Grecji. Poza zerwaniem negocjacji z wierzycielami i ogłoszeniem referendum wymienia tu też wygraną lewicowej Syrizy w styczniowych wyborach. – Także wtedy traciły giełdy oraz euro, a rykoszetem obrywał również złoty – dodaje. Ostatnia spokojna reakcja rynków wynika również z tego, że inwestorzy stali się cierpliwi. Nauczeni przeszłością, czekają na konkretne postanowienia na linii Grecja–Europa i dopiero wtedy można będzie oczekiwać zdecydowanych ruchów na rynkach kapitałowym i walutowym.
– Mało kto już wierzy, że Grecję uda się uratować przed bankructwem, a wyniki referendum tylko potwierdzają te obawy – dodaje Rozbicki. Według niego są podstawy, by sądzić, że strefa euro bez Grecji przetrwa, a nawet będzie silniejsza. Również Grzegorz Zatryb uważa, że Ateny zaczęto już spisywać na straty. – Powszechne jest mniemanie, że Grekom lepiej będzie z własną walutą, a i strefa euro stanie się bardziej spójna – potwierdza ekonomista Skarbca TFI.
Dokładnie odwrotne uzasadnienie podaje Marcin Kiepas z Admiral Markets. W jego opinii w tym tygodniu nie obserwowaliśmy burzliwych reakcji na parkietach walutowych i akcyjnych z jednego zasadniczego powodu: rynki wciąż nie wierzą w Grexit. – Byłaby to z ich punktu widzenia sytuacja zupełnie niewyobrażalna, bez precedensu. Ponadto nie ma przecież żadnych procedur, które można by tu zastosować – mówi Kiepas. Na uzasadnienie tego twierdzenia przytacza opinię banku Morgan Stanley, który uznał, że ryzyko wyjścia Grecji ze strefy euro do końca przyszłego roku wzrosło, ale jedynie do 60 proc.
– Inwestorzy wciąż wierzą, że może dojść do porozumienia i Grecja pozostanie w strefie euro – potwierdza Grubiak. – Choć technicznie mamy do czynienia z bankructwem, wciąż unika się tego określenia i mówi o opóźnionej spłacie pożyczki. Rynki widzą, że Europa chce się dogadać z Atenami – dodaje. Analitycy są zgodni, że rynki odczują ulgę, gdy zapadnie ostateczna decyzja w sprawie przyszłości Grecji. – Jesteśmy przekonani, że po ostatnich silnych spadkach wszystkie negatywne scenariusze są już dzisiaj w cenach i dowolne rozwiązanie, im bliższe kategorycznego, tym lepsze, przyniesie na rynkach finansowych ulgę – podsumowuje Lis.

Dziś w cenach akcji są już zawarte negatywne scenariusze