W niedzielę kolejna runda rozmów, które od soboty toczyły się w Brukseli między Grecją a jej wierzycielami, zakończyła się fiaskiem z powodu "znacznych rozbieżności", jak poinformowała KE.
"Ta debata w Grecji i wokół Grecji byłaby łatwiejsza, gdyby grecki rząd przekazywał dokładnie to, co naprawdę proponuje Komisja. Zarzucam Grekom, że mówią opinii publicznej rzeczy, które nie są spójne z tym, co ja powiedziałem premierowi Grecji" - dodał szef KE.
Juncker wyjaśnił, że Komisja nie zabiegała o podniesienie w Grecji podatku VAT na elektryczność i leki, a wręcz proponowała inne metody na uzdrowienie budżetu, jak "niewielkie cięcia" w wydatkach na obronność.
Wcześniej we wtorek grecki premier Aleksis Cipras oznajmił, że wśród propozycji reform gospodarczych, jakie KE chce narzucić Atenom, jest podniesienie VAT-u na elektryczność o 10 pkt., a minister zdrowia Panajotis Kurumplis mówił, że nie chce, by wzrósł VAT na leki.
Premier powiedział też: "Jeśli celem kredytodawców jest kontynuowanie programu pomocowego, który jest pochodną złej polityki, bez redukcji (greckiego) długu, to naszym obowiązkiem jest nie ustąpić wobec ich gróźb".
Według Ciprasa załamanie rozmów z wierzycielami jest wynikiem postawy Międzynarodowego Funduszu Walutowego, domagającego się od Aten radykalnych reform, w połączeniu ze stanowiskiem krajów unijnych, które nie chcą się zgodzić na redukcję greckiego długu.
Zagrożona bankructwem Grecja od miesięcy prowadzi negocjacje z KE, MFW i Europejskim Bankiem Centralnym, które domagają się reform strukturalnych w zamian za odblokowanie kolejnej transzy pomocy w wysokości ok. 7,2 mld euro.
Obecny program pomocowy dla Aten wygasa 30 czerwca. Grecji grozi niemal natychmiastowa niewypłacalność, jeśli szybko nie otrzyma pieniędzy, jednak - w opinii rządu Ciprasa - jeśli przystanie na warunki MFW, a jej dług nie zostanie zrestrukturyzowany, to na dłuższą metę również nie będzie w stanie zrównoważyć swych finansów.