W ubiegłym roku wysłaliśmy do krajów arabskich towary warte 2,3 mld dol. (w 2013 r. – 1,74 mld dol.). Kolejne firmy ruszają zdobywać te rynki.
Eksport z Polski do krajów arabskich / Dziennik Gazeta Prawna
Przekraczający 30 proc. wzrost w eksporcie na Bliski Wschód jest zasługą przede wszystkim lepszej wymiany handlowej ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi. Eksport polskich firm w tym kierunku zwiększył się bowiem w ostatnim roku o ponad 370 mln dol.
– Kraje arabskie to bardzo perspektywiczny region, odznaczający się dużą liczbą nowych inwestycji. To nie tylko nowe biura, hotele i mieszkania. Tutaj buduje się od podstaw całe miasta. To także region o wysokiej sile nabywczej. Przykładem może być Arabia Saudyjska z rezerwami gotówki na poziomie 800–900 mld dol. – komentuje Antoni Mielniczuk, prezydent Polsko-Saudyjskiej Izby Gospodarczej.
Ekspertów nie dziwi więc, że swoich sił chcą tam spróbować kolejne polskie firmy. Szczególnie że na rynku europejskim konkurencja bardzo się zaostrzyła, na co wpływ miało m.in. wprowadzenie embarga przez Rosję.
– Tymczasem do krajów arabskich jest stosunkowo blisko. Do tego istnieją bardzo dobre połączenia lotnicze, co dodatkowo sprzyja nawiązaniu i utrzymaniu kontraktów biznesowych – dodaje Antoni Mielniczuk.
Dotychczas Polska mogła pochwalić się głównie salonami kosmetycznymi pod rodzimymi markami. Im arabski szlak przetarła m.in. marka Inglot, która w 2006 r. rozpoczęła zagraniczną ekspansję, w tym od razu w kierunku Bliskiego Wschodu. Była jedną z pierwszych, której udało się uruchomić własny salon w Dubaju.
Dziś może się nim pochwalić również marka obuwnicza Kazar, która własny sklep otworzyła w tym kraju w połowie maja. To już drugi salon tej sieci w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Pierwszy powstał w Abu Zabi.
– Na ten rok mamy zaplanowane otwarcie jeszcze jednego sklepu w Dubaju. To doskonały kierunek, jeśli chcemy wyeksportować markę na bardzo mocnym, konkurencyjnym międzynarodowym rynku. Rocznie Dubaj odwiedza milion turystów – dodaje Artur Kazienko, prezes zarządu i właściciel firmy Kazar Footwear.
W nadchodzących miesiącach w Zjednoczonych Emiratach Arabskich sklep otworzy też firma LPP. Powstanie on pod marką Reserved.
– Planujemy też zadebiutować w Arabii Saudyjskiej. To kolejne miejsca, w których chcemy zaistnieć, po tym jak w lutym otworzyliśmy salon w Egipcie, a w kwietniu w Katarze i Kuwejcie. W ciągu sześciu lat uruchomimy w sumie 30 sklepów w regionie. W planach mamy zaistnienie w Bahrajnie, Jordanii oraz Libanie. Pracujemy też nad wprowadzeniem na rynki bliskowschodnie marki Mohito oraz Sinsay – wylicza Marta Chlewicka, p.o. rzecznik prasowy LPP.
Do wejścia na Bliski Wschód wciąż przymierza się też marka odzieży dziecięcej Wójcik. Na razie jednak jest na etapie rozpoznania rynku. Podobnie jak marka kosmetyczna Bell.
– W ubiegłym roku uczestniczyliśmy w targach kosmetycznych w Dubaju. Konsekwencją tego są pierwsze partie towarów wysłanych na Bliski Wschód. Liczymy na rozwinięcie współpracy – informuje Krzysztof Pałyska, prezes i założyciel firmy Bell.
Ale nie tylko branża modowa i kosmetyczna widzą swoją szansę na Bliskim Wschodzie. Potencjał tego regionu dostrzega też sektor meblarski oraz spożywczy.
– Zrealizowaliśmy właśnie pierwszą część kontraktu na dostawę stolarki do jednego z osiedli mieszkaniowych w Arabii Saudyjskiej. Obejmował on wyposażenie 38 willi w drzwi i meble. Przed nami drugi etap, polegający na zapewnieniu wyposażenia do 68 domów. Wartość kontraktu to 7 mln zł. Liczymy, że uda nam się kontynuować współpracę przy trzecim etapie inwestycji obejmującym już 140 willi – wyjaśnia Adam Jackowski z firmy Concession. Dodaje, że spółka jest zainteresowana również nawiązaniem kontraktów w innych krajach regionu. W tym celu prowadzi już rozmowy z partnerami m.in. w Katarze.
– W obliczu ostatnich zmian politycznych i gospodarczych w Polsce, ale i Europie dywersyfikacja kierunków zbytu jest konieczna dla zapewnienia bezpieczeństwa prowadzonego biznesu. Do tej pory skupialiśmy się głównie na eksporcie do Europy. Uznaliśmy, że czas to zmienić – dodaje Adam Jackowski.
Polscy przedsiębiorcy nie urywają jednak, że debiut na Bliskim Wschodzie nie należy do łatwych. Nie ma tam bowiem miejsca na żadną pomyłkę w zamówieniu. Transport z naszego kraju trwa drogą morską 1,5 miesiąca.
– Jeśli nadesłane towary nie będą tymi, które zostały zamówione, kolejne trzeba dosłać samolotem. Koszty naprawy błędu są wówczas ogromne, co pomniejsza zysk przedsiębiorcy – zauważa Adam Jackowski.
Dlatego eksperci doradzają polskim przedsiębiorcom łączenie sił. Kooperacja w zakresie wspólnej logistyki ułatwi nie tylko eksport, ale i zmniejszy koszty. Podobnie jak uruchamianie wspólnie przez kilku polskich producentów show roomów w największych miastach tego regionu, co służyłoby przybliżeniu oferty lokalnym odbiorcom. ©?
Znajdź partnera. Samotni nie mają szans
To region, w którym nie da się robić biznesu bez miejscowego partnera, z którym należy mieć umowę. Po pierwsze dlatego, że zna lokalne zwyczaje i prawo, dzięki czemu łatwiej jest utrzymywać mu relacje z urzędnikami. Po drugie, europejskiej spółce trudno będzie wystartować w przetargu czy zdobyć lokal w nowo budowanym centrum handlowym. Lokalny biznes jest bowiem oparty na wzajemnym polecaniu się.
Firma z zewnątrz, działając na własną rękę, nie będzie też wiedziała, gdzie uzyskać wizy i pozwolenia dla pracowników, którzy w większości są cudzoziemcami. Klasa niższego szczebla to przede wszystkim Hindusi i Pakistańczycy. Europejski przedsiębiorca działający w pojedynkę może mieć też problem z uzyskaniem świadectwa odbioru na wykonane przez siebie prace. Ze względu na brak znajomości lokalnych przepisów może być mu zarzucana zła jakość i niespełnienie norm.
Ale nawiązanie współpracy z lokalnym partnerem także nie należy do łatwych. Trzeba zaskarbić sobie jego zaufanie. A tego nie można zrobić przy pierwszej wizycie. Potrzebnych jest kilka, co podnosi koszty. W przerwy w działalności trzeba wkalkulować święta, takie jak ramadan, po których potem są wakacje. W praktyce oznacza to kilkadziesiąt dni przestoju w biznesie.