Bruksela po cichu chce wprowadzić rozwiązania cenzurujące internet. – Jego dostawcy mogą zamienić się w sędziów i policjantów zajmujących się naruszeniami praw autorskich – przestrzegają eksperci.
Jednolity rynek cyfrowy jest flagowym przedsięwzięciem Brukseli. Ogłoszony z pompą i poddany konsultacjom dokument zapowiada m.in. zniesienie geograficznych blokad w korzystaniu z usług dostarczanych przez internet. KE rozpoczęła działania od przeglądu przepisów dotyczących transgranicznego handlu internetowego, co w dużym uproszczeniu ma doprowadzić do tego, że będziemy mogli kupować w sieci usługi i towary zastrzeżone do tej pory wyłącznie dla mieszkańców jakiegoś kraju bądź regionu. Łatwiejsze i tańsze ma być także przesyłanie paczek z towarami zakupionymi w e-sklepach.
W cieniu tych wydarzeń nie zauważono jednak, że ta sama strategia zawiera też propozycje, które mogą oznaczać cenzurowanie internetu. W jednym z akapitów dwudziestostronicowego dokumentu KE rozważa możliwość nałożenia na dostawców internetu oraz usługodawców obowiązku polegającego na kontrolowaniu umieszczanych w sieci treści, szczególnie pod kątem praw autorskich.
Pozostało
87%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama