Sklepów z używaną odzieżą ubywa, natomiast szybko rośnie segment rynku, który nazwano re-commerce.
Na koniec maja w Polsce działało 13 921 sklepów z używaną odzieżą, o 33 mniej niż w grudniu 2022 r. Jeszcze dekadę temu było ich ponad 19 tys. Jednocześnie różnego rodzaju badania wskazują, że ten segment rynku stale rośnie. Jego wartość jest szacowana na ok. 8 mld zł i zwiększa się w tempie dwucyfrowym.
Tomasz Starzyk, ekspert firmy Dun & Bradstreet, tłumaczy, że obrót używanymi rzeczami przenosi się do sieci, bo inflacja uderza nie tylko w klientów, lecz także w handlowców.
Na popularności zyskują platformy, które umożliwiają klientom nie tylko zakupy, lecz także wystawianie własnych ubrań czy akcesoriów. Katalizatorem jest rozwój technologii i wzrost dostępności usług logistycznych, co sprawia, że kupowanie i sprzedawanie jest łatwe i wygodne.
Najchętniej z tych możliwości korzystają ludzie młodzi. – Jak pokazuje raport przygotowany przez LESS w 2022 r., aż 84 proc. osób poniżej 25. roku życia decyduje się na zakup rzeczy używanych, w grupie 35+ jest to ok. 70 proc. – tłumaczy Mateusz Bochat, menedżer w OLX. Podkreśla, że sprzedaż w kategorii modowej generuje już ponad 50 proc. wszystkich transakcji na platformie, a tylko w kwietniu liczba zamówień wzrosła o 15 proc. w porównaniu z rokiem ubiegłym, a liczba dodawanych ogłoszeń o 12 proc.
Firma Zalando deklaruje, że od momentu wprowadzenia kategorii pre-owned obserwuje stale rosnący popyt na ten asortyment. Tylko w ub.r. zwiększył się ponad dwukrotnie – z 200 tys. do 500 tys. pozycji. Nie chce jednak ujawniać obrotów i liczby transakcji.
Inna międzynarodowa platforma, Vinted, przyznaje, że w samej Polsce ma zarejestrowanych obecnie ponad 8 mln użytkowników, wobec 6,5 mln przed rokiem. – Wśród polskiej społeczności Vinted głównym motorem napędowym jest pozbycie się niechcianych rzeczy. Deklaruje to 56 proc. użytkowników zbadanych przez nas w lutym i marcu tego roku. Dopiero potem jest chęć zarobienia dodatkowych pieniędzy, o czym wspomina 48 proc. osób – informuje Magdalena Szlaz, rzeczniczka firmy.
Handel rzeczami z drugiej ręki jest zjawiskiem coraz powszechniejszym. – Na 19 rynkach mamy w sumie ponad 80 mln użytkowników, wobec 65 mln rok temu – wylicza Magdalena Szlaz.
Ten trend zachęca kolejnych graczy, w tym marki odzieżowe, do poszerzania oferty. Przykładowo Deni Cler w kwietniu 2022 r. weszła do sieci ze sprzedażą swoich archiwalnych kolekcji, a od grudnia za pośrednictwem swojej platformy umożliwia też handel ubraniami pod swoją marką między klientami. – Mamy niemal 900 zarejestrowanych użytkowników. Liczba przeprowadzonych transakcji sięga 3 tys. – wymienia Szymon Łagowski, odpowiedzialny za obsługę prasową marki.
Większa liczba ubrań sprzedawanych przez osoby prywatne przekłada się na spadek importu używanej odzieży. W I kw., według danych GUS, sprowadzono do Polski prawie 16 tys. t odzieży i innych artykułów używanych, podczas gdy przed pandemią w tym samym okresie było to z reguły ponad 21 tys. t.
Popularność re-commerce potwierdzają badania Google z marca tego roku. Według nich 23 proc. Polaków i Polek zakupiło produkty z drugiej ręki w ciągu ostatnich 12 miesięcy. 60 proc. z tej grupy zadeklarowało dalsze plany zakupowe w tej kategorii. Najczęściej konsumenci deklarowali zakup 1–2 używanych produktów, lecz prawie 30 proc. wskazało, że dokonało zakupu siedmiu lub więcej.
Zjawisko widać też w wyszukiwarce Google: liczba zapytań dotyczących używanej odzieży wzrosła ogólnie o 20 proc. w ostatnim roku. Ogólnie, bo jak wynika z zestawienia przygotowanego dla DGP, zapytanie „markowe ubrania używane” pojawiało się o 160 proc. częściej, „eleganckie sukienki używane” o 169 proc., a „komis sukien ślubnych” o 11 proc. ©℗
Kupujemy używane rzeczy z oszczędności; sprzedajemy, by pozbyć się niechcianych