- Żeby produkować 150–200 tys. pocisków 155 mm rocznie, musimy dokonać odważnych inwestycji, m.in. postawić nową linię integracji pocisków czy rozbudować możliwości produkcji trotylu w Nitro -Chemie - uważa dr inż. Przemysław Kowalczuk, prezes zarządu PIT-RADWAR SA oraz członek zarządu Mesko SA ds. rozwoju, spółki, która jest jedną z pięciu spółek tworzących konsorcjum PGZ-Amunicja.

ikona lupy />
dr inż. Przemysław Kowalczuk, prezes zarządu PIT-RADWAR SA oraz członek zarządu Mesko SA ds. rozwoju, spółki, która jest jedną z pięciu spółek tworzących konsorcjum PGZ-Amunicja / Materiały prasowe / fot. materiały prasowe
W czwartek resort obrony podpisał z konsorcjum PGZ-Amunicja umowę ramową na dostawę m.in. amunicji 155 mm do artylerii. Wojna w Ukrainie pokazuje, że jest ona kluczowa i że jej brakuje. Co zawiera ten dokument?

Umowa zakłada dostawę kilkuset tysięcy zestawów amunicji kalibru 155 mm do armatohaubic typu Krab czy K9. Zestaw składa się z samego pocisku i ładunku miotającego. Przewidziane są także dostawy amunicji kalibru 120 mm. Umowa zakłada produkcję nawet miliona sztuk amunicji, co jest największym zamówieniem na tego typu asortyment nie tylko w Europe.

Jak wygląda harmonogram dostaw?

To będzie uszczegóławiane w umowach wykonawczych, ale dostawy powinny zająć nie więcej niż siedem lat. Tak długa perspektywa czasowa określona w umowie pozwala nam na optymalne wykorzystanie obecnych mocy produkcyjnych, ale też dalszą rozbudowę potencjału. Jest to możliwe dzięki gwarancji otrzymywania zamówień w perspektywie dłuższej niż 2–3 lata.

Na razie zdolności spółek PGZ to maksymalnie 30 tys. sztuk rocznie. I to licząc bardzo optymistycznie. Jak one mają być zwiększone?

Już dziś nasze maksymalne zdolności są większe, tylko nie są w pełni wykorzystane, bo nie było dotąd odpowiednio dużych zamówień. Ta umowa ramowa to zmienia. W Grupie PGZ proces dalszego zwiększania poziomu produkcji już się rozpoczął i zajmie ok. 2,5 roku. Żeby wyprodukować amunicję 155 mm, potrzeba kilku rzeczy. Po pierwsze, technologii produkcji korpusów, czyli zewnętrznej części, którą opanowaliśmy w MESKO w ubiegłym roku na licencji słowackiej. Po drugie, elaboracji ładunków prochowych, którą prowadzimy w bydgoskim Nitro-Chemie. Pomniejsze elementy wytwarzamy bez trudności. Finalna integracja pocisków następuje w zakładach Dezamet, tam też produkujemy zapalniki. Zdolności produkcyjne tworzy cała domena amunicyjno-rakietowa PGZ. Głównym wyzwaniem jest teraz skala produkcji. Żeby produkować 150–200 tys. pocisków 155 mm rocznie, musimy dokonać odważnych inwestycji, m.in. postawić nową linię integracji pocisków czy rozbudować możliwości produkcji trotylu w Nitro-Chemie. Musimy też rozpocząć produkcję ładunków miotających w Pionkach. Zaczynamy też budowę w zupełnie nowych lokalizacjach, m.in. kolejnego zakładu, gdzie będziemy produkować korpusy. Ze względów bezpieczeństwa taka produkcja powinna być ulokowana w kilku miejscach na terenie kraju. Ważnym czynnikiem, szczególnie na etapie wzrostu zdolności produkcyjnych, są poddostawcy komponentów. Na szczęście partnerstwa strategiczne, zawarte przez PGZ, pozwoliły na zbudowanie działających i sprawnych łańcuchów dostaw.

Ile osób znajdzie tam pracę?

To będzie po kilkadziesiąt osób w każdej lokalizacji, a będą dwie lub trzy nowe. Do tego dochodzi rozszerzanie zdolności w zakładach już istniejących. W sumie kilkaset nowych miejsc pracy.

Jakie są koszty inwestycji?

Każda z tych lokacji to setki milionów złotych. Dokładne koszty obecnie szacujemy. Budynki można postawić relatywnie szybko i tanio, ale najważniejsze jest „umaszynowienie”, czyli zakup ciągów technologicznych, które będą pozyskiwane zarówno za granicą, jak i w Polsce. Czas oczekiwania na dostawy to w tej chwili 12–18 miesięcy. Złożyliśmy już wstępne oferty.

A co z odtwarzaniem zdolności do produkcji nitrocelulozy, która jest podstawą do prochu?

Taka fabryka jest potrzebna do zachowania ciągłości produkcji, ale też uzyskania autonomii i bezpieczeństwa dostaw. Wedle naszych szacunków potrzebujemy do trzech lat i ponad pół miliarda złotych, by taki zakład zbudować. Odtworzenie tych zdolności jest bardzo istotne.

Mówimy więc w sumie o kilku miliardach złotych. Kto zapłaci ze te inwestycje?

Jak zawsze, końcowy użytkownik. Oczywiście, to nie są projekty tylko dla zaspokojenia potrzeb Wojska Polskiego, ponieważ nie będziemy mieli żadnych ograniczeń związanych z eksportem tej amunicji. Warto też mieć na uwadze inicjatywę KE pod przewodnictwem komisarza Josepa Borrella, która zakłada szybki zakup miliona sztuk zestawów amunicyjnych. I to ma się wydarzyć w 24 miesiące. PGZ reprezentuje w tej inicjatywie Polskę.

Przecież w tym czasie PGZ nie będzie miała dużych zdolności produkcyjnych.

Ale zaczniemy partycypować w części tego zamówienia. I można założyć, że to zamówienie będzie w przyszłości większe.

Jakie są zdolności produkcji pocisków 155 mm w Europie?

To trudno oszacować. Czym innym są zdolności deklarowane, czym innym potwierdzone w dostawach. Według naszych szacunków kilka krajów może produkować kilkanaście – może 30–40 tys. sztuk amunicji rocznie. Ale w sumie to na pewno jest znacznie mniej niż 200 tys. rocznie. W tym kalibrze oprócz Polski produkują Francuzi, Czesi, Słowacy i Niemcy. Kraje te mają technologię, ale nie słychać o zamówieniach, które by pozyskali. Wyjątkiem tu jest grupa MSM z Czech, z którą silnie kooperujemy w ostatnich latach. Z kolei zakłady w Hiszpanii skupiają się na produkcji prochów i ładunków, a nie całych pocisków.

W czwartek podpisaliście umowę ramową. Kiedy można się spodziewać tej wykonawczej, gdzie będzie więcej konkretu?

Patrząc na tempo prac Agencji Uzbrojenia, pierwsze umowy wykonawcze pojawią się naprawdę szybko. My jesteśmy gotowi je podpisać nawet dziś. ©℗

Rozmawiał Maciej Miłosz