Miał być paliwem przyszłości, dziś wysiłki skupiają się na tym, żeby ograniczyć do minimum zapotrzebowanie na ten surowiec. Coraz częściej pojawiają się głosy, że wodór powinien być traktowany jedynie jako paliwo uzupełniające tam, gdzie nie da się zastąpić paliw kopalnych w inny sposób. W rezultacie całkiem niedawne plany UE, zapisane m.in. w strategii zastąpienia rosyjskiego gazu REPowerEU wymagać mogą daleko idącej korekty. Według ostatniego raportu Agora Energiewende unijne zapotrzebowanie na zielony wodór w zoptymalizowanym kosztowo scenariuszu zastępowania gazu można ograniczyć o ponad 80 proc. – do 3,5 mln ton.

Według Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) łączne zużycie wodoru w światowej gospodarce w 2021 r. wynosiło ok. 94 mln ton, ale wodór niskoemisyjny stanowił zaledwie ok. 1 proc. tego wolumenu. Praktycznie całość pochodziła z paliw kopalnych. Jednocześnie, jak podkreśla Fundacja Instrat, cała globalna produkcja wodoru stanowi to ekwiwalent zaledwie 0,000000008 proc. rocznego zużycia gazu ziemnego.

Atutem wodoru wytwarzanego w procesie elektrolizy, z wykorzystaniem prądu ze źródeł bezemisyjnych, jest możliwość zagospodarowania rosnących nadwyżek energii elektrycznej, które są skutkiem ubocznym rosnącego znaczenia źródeł odnawialnych. Ale i tu pojawiają się opinie, że prędzej czy później szala przechyli się na korzyść konkurencyjnych technologii bateryjnych. Wodór uznawany jest natomiast za „bezalternatywny” w przemyśle i niektórych segmentach transportu.

Do największych wad wodoru zaliczana jest niska efektywność oraz trudności w jego magazynowaniu i transporcie. Problemem jest m.in. niska „gęstość” – zawartość energii w przeliczeniu na jednostkę objętości. Pozyskiwanie zielonego wodoru przez elektrolizę wody jest nie tylko energochłonne, ale również wiąże się ze znaczącymi stratami energii. Dalsze koszty wiążą się z ponowną konwersją na prąd, sprężeniem lub skropleniem (które mogą ułatwić jego transport i magazynowanie), czy wykorzystaniem do produkcji paliw syntetycznych. Przesył infrastrukturą gazową jest możliwy tylko przy niewielkich domieszkach wodoru i w praktyce bardziej opłacalne może być budowanie wodorociągów. Niejasna pozostaje perspektywa obniżenia kosztów produkcji. Prognozowana przez różne ośrodki cena kilograma zielonego wodoru pod koniec dekady waha się od 1 do ponad 6 euro.

Wątpliwości budzi wreszcie realność błyskawicznej ekspansji produkcji czystego wodoru. Pomiędzy celami UE a większością prognoz jest przepaść. Jej wypełnienie będzie tym trudniejsze, że wymagać będzie rozwoju całego raczkującego wciąż łańcucha dostaw. Jak podaje w swoim raporcie MAE, w maju 2022 r., a więc po ogłoszeniu strategii REPowerEU, europejscy producenci elektrolizerów ogłosili, że zwiększą moce produkcyjne do 25 GW w 2025 r. Żeby Unia mogła wyprodukować 10 mln t zielonego wodoru, w kolejnych 5 latach musiałyby one wzrosnąć jeszcze niemal trzykrotnie, i to przy założeniu, że urządzenia nie będą sprzedawane poza Europę. Osiągnięcie celu wymagałoby także wykorzystania na cele związane z produkcją wodoru ok. 200 GW mocy bezemisyjnych, czyli ponad ¾ istniejących obecnie w Europie mocy wiatrowych lub niemal 84 proc. mocy słonecznych.©℗

ikona lupy />
Wodorowa luka: Unijne cele oddalają się / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe