Nigdy nie mogły znaleźć dla siebie idealnej sukienki i zawsze marzyły o własnej firmie. Stworzyły więc Place for Dress – szwalnię, w której wymarzone ubranie projektuje się samemu.
Agata Olszyńska, rocznik 1982, i Marta Wiznerowicz urodzona w 1989 roku jak to siostry od lat regularnie wybierały się wspólnie na zakupy i regularnie narzekały na to, że nigdy nie mogą kupić idealnej sukienki. – Nie ma takich kobiet jak te z uniwersalnych krojów. Zawsze ma się a to większy biust, a to szersze biodra i już sukienka nie leży tak, jak powinna. To takie ciągłe problemy tysięcy klientek. Kiedy więc Marta kończyła studia i zastanawiała się nad swoją przyszłością, ten problem jakoś wrócił do nas jako pomysł na biznes – opowiada nam Olszyńska.
Był początek 2013 roku. – Mamy zupełnie odmienne charaktery. Ja jestem bardziej konkretna, nastawiona biznesowo. Moja siostra to raczej taki wolny duch, z zacięciem artystycznym i superwyczuciem do mediów społecznościowych. Uznałyśmy, że właśnie to, że tak się różnimy, pozwoli nam zbudować razem firmę. Ja zajmę się w niej tą całą codziennością, przygotuję aplikację, wszystkie papierkowe sprawy, a Marta wyszuka i zaprojektuje wzory sukienek oraz zajmie się kontaktami społecznościowymi – wspomina Agata.
Rozważna i romantyczna
Obie ukończyły poznański Uniwersytet Ekonomiczny, więc z przygotowaniem biznesplanu nie miały problemów. Dzięki Agacie był już na samym początku dopracowany: z koniecznymi do poniesienia kosztami, prognozowanymi przychodami, z wybranymi dostawcami, znalezionymi krawcowymi specjalizującymi się w szyciu sukienek i gorsetów. Jak mówi Olszyńska, bez żadnego „płynięcia na fali”. Od pomysłu do powstania Place for Dress, jak nazwały swój biznes, minęło ledwie pół roku i już w październiku nie tylko miały już zakupiony sprzęt, wynajęty lokal i wybrane wzory ubrań (kilkanaście różnych gór i dołów sukienek, oraz takich dodatków jak pasy, kokardy, zamki), ale także znalezionych dostawców materiałów i krawcowe, i wreszcie gotową stronę internetową. A na niej specjalną aplikację, w oparciu o którą klientka sama sobie projektuje sukienkę: wybiera jedną z 14 gór, dopasowuje wybrany jeden z 22 dołów, a potem dodatki, kolory, materiały. Na koniec wpisuje swoje dokładne rozmiary. Wszystko zajmuje kilka minut, a potem wystarcza dwa tygodnie i sukienka już jest gotowa.
Strona wystartowała w listopadzie i choć siostry nie miały już funduszy na reklamę (na uruchomienie firmy wzięły kredyt bankowy), zaczęła się szybko przebijać. – Tajemnicą sukcesu okazały się media społecznościowe. Marta ma tysiące znajomych na Facebooku, Instagramie i to dzięki nim szybko wieść o nas zaczęła iść w świat – wspominają.
Przełomowa, i to w skali światowej, okazała się jednak grudniowa gala TVN „Zwykły Bohater”. Występowała na niej amerykańska skrzypaczka Lindsey Stirling. Osoba z jej obsługi szyła sobie sukienkę w firmie sióstr i zaproponowała, by także dla artystki uszyły dwa ubrania. – Po występach Lindsey podziękowała nam na Instagramie, podając hasztag Place for Dress. Wtedy zaczął się prawdziwy szał. Stronę w ciągu doby odwiedziło 12 tysięcy osób, a zamówienia posypały się nawet z egzotycznych kierunków jak Chiny czy Australia. To nam pokazało, jak dalej powinnyśmy się promować – dodaje Olszyńska.
Siła społeczności
Dziś ich biznes działa bardzo aktywnie na Facebooku (ponad 17 tys. fanów), ale również na Instagramie (5 tysięcy obserwujących), Pintereście, Twitterze, mają też swój kanał na YouTube i profil na Google+. Ale nie mniej ważne jest to, że bardzo sprawnie korzystają z promocji przy współpracy z blogerami i celebrytami internetowymi. Za każdym razem, gdy w ich sukience pokaże się osoba taka jak Macademian Girl, Saszan (ona nawet wystąpiła w teledysku ubrana w sukienkę poznańskich sióstr) czy Siostry Bukowskie (czyli znane internetowe postaci), sklep zalewają kolejne zamówienia.
– Podobnie działają także rekomendacje naszych klientek, które opowiadają o nas mamom, koleżankom, siostrom i czasem całymi rodzinami projektują i zamawiają sukienki. Tak jest teraz, bo w sezonie ślubnym i komunijnym – najmocniejszym w całym roku – sukienki szyją u nas panny młode razem z mamami, teściowymi i druhnami oraz dziewczynki na komunie także ze swoimi mamami, siostrami, czasem nawet dalszą rodziną – zapewnia Olszyńska.

Zamówienia na ubrania sióstr przychodzą nawet z Australii

Siostry z Poznania mają dzięki temu nawet po kilkanaście zamówień dziennie. – Biznes jest już stabilny – zapewniają, szczególnie że niedawno do oferty wprowadziły też spódnice oraz (nie tylko komunijne) sukienki dla dziewczynek. – Cały czas mamy też zamówienia z zagranicy, szczególnie z Australii, skąd trafia się sporo zamówień na prom dresses, czyli sukienek na bale absolwenckie. U nas dziewczyny mogą zdobyć coś oryginalnego, co zaskoczy koleżanki, a do tego w cenach u nich niemal niespotykanych – zapewnia Olszyńska.
Dziś siostry zarzekają się, że pomysł na Place for Dress był naprawdę najlepszym, co mogło je spotkać. Nie tylko mają własną firmę, w której spełniają się zawodowo, lecz także są z sobą także jako siostry tak blisko jak nigdy wcześniej.
Ostatnio ich biznes został doceniony w XII edycji Konkursu o tytuł Poznańskiego Lidera Przedsiębiorczości. E-szwalnia została nominowana jako jeden z pięciu projektów w kategorii start-up roku. – Wprawdzie nie wygrałyśmy, ale strasznie nas ucieszyło to, że doceniono także webową część naszej działalności. Zauważono, że działamy nie tylko na rynku mody, ale i nowych technologii – podkreślają.