Gospodarka w I kw. była w lepszym stanie, niż wskazywały miesięczne dane o produkcji przemysłowej czy sprzedaży detalicznej.
Nie sprawdziły się pesymistyczne oczekiwania większości analityków co do skali spowolnienia gospodarczego w I kw. br. Główny Urząd Statystyczny podał we wtorek, że w porównaniu z pierwszymi trzema miesiącami ub.r. produkt krajowy brutto w ujęciu realnym był niższy jedynie o 0,2 proc. Ekonomiści spodziewali się spadku o prawie 1 proc.
Do takich przewidywań skłaniały miesięczne dane na temat produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej. W przemyśle I kw. przyniósł spadek obrotów o 0,6 proc. w porównaniu z podobnym okresem ub.r. Sprzedaż detaliczna obniżyła się o 3,5 proc., co zapowiadało duży spadek konsumpcji.
„Na podstawie miesięcznych odczytów sprzedaży detalicznej wiemy, że szczególnie słabo wygląda konsumpcja towarów. Z drugiej strony w naszej opinii lepszy od oczekiwań wynik w 1Q23 możemy zawdzięczać solidnej koniunkturze w usługach” – stwierdził w analizie danych o PKB Kamil Łuczkowski, ekonomista Banku Pekao.
„Wsparciem dla PKB w I kwartale była w naszej ocenie wymiana handlowa z zagranicą. Wzrostowi eksportu w ujęciu realnym towarzyszył spadek importu, związany z kurczącym się popytem krajowym. Normalizacja cen surowców przyniosła zaś wyraźne wyhamowanie wzrostu cen importu” – dodali ekonomiści ING Banku Śląskiego.
– Mniejszy od oczekiwanego spadek PKB w I kw. ma dwie konsekwencje. Po pierwsze, już w II kw. zobaczymy zapewne wzrost PKB w ujęciu rocznym i będzie on ponownie wyższy od dotychczasowych prognoz. Po drugie, odczyt ten podnosi dynamikę PKB dla całego 2023 r. – skomentowała Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.
ING Bank Śląski, który dotychczas spodziewał się, że w całym 2023 r. PKB urośnie o zaledwie 0,5 proc., teraz mówi, że może to być nawet 1,5–2,5 proc.
Uwagę przykuwa głównie wskaźnik pokazujący, jak w ciągu roku zmienił się PKB liczony bez wyrównania sezonowego. Ale ekonomiści przyjrzeli się też innym miarom kondycji gospodarki – z poprawką na różnice w liczbie dni roboczych czy sezonowości. Okazało się, że w porównaniu z poprzednim kwartałem PKB zwiększył się o 3,9 proc. Od początku ub.r. kwartały wzrostowe przeplatają się ze spadkowymi. Zwyżka w pierwszych trzech miesiącach br. oznacza, że uniknęliśmy tzw. technicznej recesji, czyli dwóch spadkowych kwartałów z rzędu.
Z kolei w porównaniu z podobnym okresem ub.r. byliśmy na dokładnie takim samym poziomie. To wszystko oznacza jednak, że w porównaniu z danymi sprzed pandemii nasz PKB jest o prawie 15 proc. wyższy. Pod tym względem jesteśmy dwa razy lepsi niż Węgry. W Czechach od kilku kwartałów PKB pozostaje na poziomie nieznacznie wyższym niż przed pojawieniem się koronawirusa, który doprowadził do dużych zawirowań w aktywności gospodarczej.
Znamy już dane o PKB w I kw. z większości największych światowych gospodarek oraz krajów naszego kontynentu, w tym z Europy Środkowej i Wschodniej. W ujęciu rocznym w naszym regionie najlepiej poradziły sobie Rumunia i Bułgaria, gdzie PKB zwiększył się o przynajmniej 2 proc. O ile w Rumunii miało miejsce znaczące hamowanie, o tyle Bułgarii udało się niemal utrzymać tempo rozwoju z końca ub.r. Podobny wynik jak Polska zanotowały Czechy. Mocniej pod kreską znalazły się Węgry – tam PKB zmniejszył się o 0,9 proc.
Powody spowolnienia wszędzie były podobne: wysoka inflacja zmniejsza możliwości i skłonność do konsumpcji. Potencjał konsumpcji i inwestycji jest ograniczany przez wysokie stopy procentowe. Na to nakłada się słabość przemysłu. Negatywne trendy osłabia wzrost usług, którym pomaga powrót do normalnego funkcjonowania po pandemii.
"Wzrost PKB w krajach Grupy Wyszehradzkiej był wyższy niż konsensus oczekiwań, co sugeruje, że dołek w regionie może być już za nami” – skomentowali analitycy banku Goldman Sachs. „Teraz spodziewamy się przyspieszenia aktywności gospodarczej w regionie, w czym pomoże złagodzenie warunków finansowych i poprawa siły nabywczej w wyniku spadku kosztów energii” – dodali.
Koniunktura w wielu mniejszych europejskich gospodarkach zależy od tego, co się dzieje na największych rynkach kontynentu, głównie w Niemczech. Stamtąd jednak w ostatnim czasie nie płyną dobre wiadomości. W I kw. PKB był minimalnie mniejszy niż rok wcześniej. We wtorek negatywnym sygnałem był trzeci z rzędu spadek indeksu koniunktury ZEW do -10,7 pkt. – Spadek wynika częściowo z oczekiwań dalszych podwyżek stóp procentowych przez Europejski Bank Centralny. Ryzyko niewypłacalności Stanów Zjednoczonych w nadchodzących tygodniach zwiększa niepewność co do globalnych perspektyw gospodarczych – tłumaczył Achim Wambach, prezes instytutu ZEW. ©℗