Handel przygraniczny i Ukraińcy sprawcami rekordu. Na dużej wymianie zyskuje Poczta Polska
824 nowo otwarte w ubiegłym roku kantory to najlepszy dowód, że handel walutami to świetny interes. Tak dużego wzrostu liczby placówek zajmujących się kupnem i sprzedażą walut nie było od lat. Dużą część z tego wyniku zrobiła Poczta Polska – potentat na polskim rynku kantorów stacjonarnych. W ubiegłym roku otworzyła 455 placówek. Według danych Narodowego Banku Polskiego z ponad 5 tys. aktywnych placówek do Poczty należą 823. To ponad 16 proc. całego rynku.
Pocztowcy nie ukrywają, że ich decyzja to wynik ciągle dużego zainteresowania klasyczną wymianą walutową. – Działalność kantorową prowadziliśmy już wcześniej, ale od 2014 r., w odpowiedzi na zapotrzebowanie rynku rozbudowaliśmy sieć tak, aby pokrywała prawie cały kraj – mówi Kamila Supron-Kalinowska z biura prasowego Poczty.
To, że kantorowy biznes ma się świetnie, widać też w danych o obrotach. W ubiegłym roku branża zanotowała rekord wartości skupu (99,3 mld zł) i sprzedaży walut (58,9 mld zł). Nie da się tego wytłumaczyć osłabieniem złotego, bo średni kurs euro w 2014 r. (4,1975 zł) niewiele się różnił od kursu z 2013 r. (4,1850 zł) i z 2012 r. (4,1852 zł). Tymczasem wartość skupu walut (a euro kupowane jest zdecydowanie najczęściej) rosła z 88,7 mld zł w 2012 roku do 98,3 mld zł w 2013 r., by w ubiegłym roku wzrosnąć o kolejny miliard.
Skup walut zależy od trzech czynników. Najmniejsze znaczenie ma ruch turystyczny. Dowodem na to są wyniki kantorów w 2012 r. Teoretycznie powinien był wówczas nastąpić duży wzrost, zwłaszcza w skupie walut, ze względu na przyjazd rzeszy kibiców na turniej Euro 2012. Ale nic takiego się nie stało.
Ważniejszym „dostawcą” są polscy emigranci. Transfery od rodaków mieszkających za granicą to pewny punkt wymiany walutowej. W ubiegłym roku do Polski trafiła równowartość 3,85 mld euro, rok wcześniej było to 3,98 mld, w 2012 r. 3,88 mld euro. Co dowodzi – jak mówi Andrzej Romanowicz, główny diler Raiffeisen Polbanku, że polscy emigranci pod tym względem są zdyscyplinowaną grupą, która przesyła do kraju środki bez względu na bieżący kurs.
– Widać to na przepływach w funtach. Liczyłem na to, że po latach napływ walut z Wysp będzie wygasał, bo emigranci zasymilują się, zaczną ściągać tam swoje rodziny. Ale funty płyną do nas wartką rzeką. Przy czym dla człowieka pracującego w Wielkiej Brytanii, który pomaga swojej rodzinie w Polsce, kurs funta do złotego jest tak naprawdę bez znaczenia, bo on i tak potrzebuje coś wysłać – ocenia Romanowicz.
Ekspert Raifffeisen Polbanku nie ma wątpliwości, że rosnąca wartość skupu to przede wszystkim skutek uboczny handlu przygranicznego. A w ostatnich latach, głównie dzięki mocnemu euro względem złotego, miał się on nieźle. W ubiegłym roku według danych GUS cudzoziemcy wydali w Polsce 35,4 mld zł.
– Granica zachodnia i południowa, które budują nam statystyki, zwiększają obroty. Po części są też wytłumaczeniem, że kantory stacjonarne mają rację bytu. W tej chwili są to wielomilionowe – w skali dziennej – napływy. Ale są one bardzo wrażliwe na zmiany kursu. Gdy złoty się umacnia, Niemcom przestaje się opłacać przyjeżdżać na polskie stacje benzynowe, a Słowakom do polskich sklepów. Tak się dzieje np. przy kursie ok. 4 zł za euro – tłumaczy Andrzej Romanowicz.
Kantory notują też lepsze wyniki, jeśli chodzi o sprzedaż walut. W ubiegłym roku sprzedały ich za 58,9 mld zł, o ok. 1,4 mld zł więcej niż w 2013 r. Głównym kupującym byli prawdopodobnie przybysze ze Wschodu. Twardych dowodów na to nie ma, ale jest kilka poszlak. Pierwsza: w ubiegłym roku wyraźnie wzrosła liczba zezwoleń na pracę dla cudzoziemców (o 11 proc. w porównaniu z 2013 r.) i oświadczeń składanych przez pracodawców o zamiarze zatrudnienia cudzoziemca na czas określony (o 64,5 proc.). Przy czym 60 proc. wydanych zezwoleń i aż 96 proc. oświadczeń dotyczyło Ukraińców. Ukraińcy nie przesyłali raczej rodzinom swoich zarobków w złotych, tylko w dolarach.
Druga poszlaka to wyniki transferów dochodów z pracy uzyskiwanych przez cudzoziemców w Polsce, przeprowadzonych za pośrednictwem banków. Ich wartość wyniosła ok. 1,5 mld euro i była o połowę większa niż w 2013 r. Około 80 proc. tej kwoty trafiło na Ukrainę.
Kantor, bank czy internet
Gdy chcemy zamienić złote na walutę potrzebną na zagraniczny wyjazd, mamy do wyboru kilka możliwości. Różnice w cenach zakupu mogą być naprawdę duże.
Niekwestionowaną zaletą zakupu walut w kantorze jest to, że w dużej placówce, poza najpopularniejszymi walutami, takimi jak euro czy dolary, kupimy także bardziej egzotyczne, niezbędne w dalszych zakątkach świata. O tym, jak trudnym zadaniem może być znalezienie niektórych pieniędzy, wie każdy, kto próbował nabyć tajskie bahty czy rupie indonezyjskie.
Przy wyjazdach do tak odległych miejsc zwykle i tak posiłkujemy się uniwersalnymi walutami – najczęściej dolarami – ale dobrze jest mieć przy sobie choć trochę lokalnej gotówki, by było nas stać np. na dojazd z lotniska – kantory zlokalizowane w portach lotniczych lub na dworcach oferują bowiem najczęściej bardzo niekorzystny kurs wymiany.
Największa wada kantorów to ogromne zróżnicowanie stosowanych w nich kursów. Jeśli nie mamy sprawdzonej placówki, to znalezienie kantoru o przyzwoitym kursie może być czasochłonne i uciążliwe. Kantory to zatem opcja dla wytrwałych, choć przy większej ilości kupowanej waluty istnieje w nich możliwość negocjowania warunków.
Alternatywą dla kantoru jest zakup waluty w banku. Taka opcja daje nam absolutną pewność, że otrzymane banknoty nie są podrobione. Ceny proponowane przez banki są najczęściej mniej korzystne niż kursy, jakie można spotkać w kantorach. W znacznej większości placówek bankowych możliwa jest jednak wymiana wyłącznie najpopularniejszych walut.
Jest to także mankament kantorowych platform internetowych, e-kantorów, choć największe serwisy tego typu oferują już wymianę kilkudziesięciu rodzajów walut – przy czym uwzględnić należy tu mogące pojawić się koszty dodatkowe, jak np. opłata za przelew walutowy. Do zalet e-kantorów zaliczyć należy jednak wygodę zakupu, korzystne kursy wymiany oraz to, że można je negocjować.
Decydując się na zakup waluty, niezależnie gdzie dokonamy tej operacji, należy porównać jej kurs w wielu placówkach, tak by zagwarantować maksymalnie korzystną wymianę. Nawet niewielkie różnice w kursie mogą bowiem przerodzić się w sporą stratę lub zysk.
Na koniec warto wspomnieć o rozwiązaniu niestandardowym, ale coraz popularniejszym – wymianie walut za pośrednictwem forów podróżniczych. Gdy poszukujemy niewielkich kwot, ale za to nawet najbardziej egzotycznych walut, warto wziąć tę opcję pod uwagę, szczególnie przez wzgląd na bardzo korzystne kursy oferowane przez innych turystów. W Polsce w szybkim tempie rośnie liczba platform dla zainteresowanych tego typu tematyką, co stanowi o coraz większej atrakcyjności tej alternatywy dla kantorów tradycyjnych i internetowych oraz banków.
Na podstawie: TotalMoney.pl