Po agresji Rosji na Ukrainę producenci zboża liczyli na rekordowe zyski. Ale po ponad roku od wybuchu wojny na pomoc rolnikom musi przyjść rząd, bo zgromadzonego zboża nikt nie chce kupować.

Sytuacja na rynku zbóż pozostaje niewesoła, zarówno dla producentów, jak i dla pośredników. Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) ceny podstawowych roślin uprawnych, czyli żyta i pszenicy konsumpcyjnych (czyli takich, które pod różną postacią trafiają na nasze stoły), w ciągu roku potaniały odpowiednio o 20,9 i 20,7 proc.

Rynek płodów rolnych jest poddawany mocnym wahaniom i nie ma w tym nic zaskakującego. Jednak zbrodnicza agresja Rosji na Ukrainę nawet dla tak niestabilnej branży była szokiem. Wojna wywołała podobny skutek jak na stacjach paliw – do zakupu produktów rolnych nieomal ustawiały się kolejki. W szczycie górki cenowej za pszenicę płacono nawet 1673 zł za tonę, a tona żyta kosztowała 1350 zł.

Ceny szybowały w górę, bo po dwóch stronach barykady znalazły się kraje, które są czołowymi producentami zbóż. Według danych amerykańskiego departamentu rolnictwa w 2021 r., a więc w ostatnim przed wojną, oba kraje odpowiadały za 14 proc. światowej produkcji pszenicy. Sama Rosja przed wojną była największym eksporterem zboża z wynikiem 39,5 mln t.

Rok temu wydawało się, że nadzwyczajna koniunktura na zboża prędko się nie skończy. Teoretycznie sprzyjają temu prognozy. Narodowa Akademia Rolnicza Nauki Ukrainy wstępnie przewiduje, że w 2023 r. powierzchnia upraw zbóż w tym kraju zmniejszy się aż o 45 proc. rok do roku. Same zbiory mają zaliczyć jeszcze większy spadek, bo nawet o 60 proc. W tym roku ogarnięty wojną kraj wyprodukuje więc zaledwie ok. 34 mln t zbóż.

Wojna spowodowała jednak wzrost zasiewów w innych krajach. W efekcie podaż ziarna na świecie mocno wzrosła. Departament Rolnictwa Stanów Zjednoczonych prognozuje, że światowa produkcja pszenicy wzrośnie w bieżącym sezonie o 0,7 proc. Podobne przewidywania opublikowała niedawno Międzynarodowa Rada Zbożowa (International Grains Council – IGC). Według danych IGC w sezonie 2021/2022 r. globalna produkcja pszenicy wyniesie ostatecznie 781 mln t. W tegorocznym sezonie ma ona przekroczyć 800 mln t. Spadek przewidziano dopiero na lata 2023/2024, ale i tak produkcja będzie wtedy większa niż w ubiegłym sezonie. W samej Unii Europejskiej produkcja pszenicy w tym roku ma wzrosnąć do ok. 143,2 mln t w porównaniu z 140,7 mln w 2022 r.

Wszystko to dzieje się w warunkach obniżonego wzrostu popytu na zboża. Spowodowały go właśnie rosnące w ubiegłym roku w rekordowym tempie ceny. Sygnały z polskiego rynku są jednoznaczne: mimo notowanego od kilku miesięcy spadku cen główni odbiorcy czekają na dalsze ich obniżenie. „Część młynów jest zainteresowana zakupem pszenicy, ale na kwiecień/maj/czerwiec” – pisze w swoim najnowszym raporcie Izba Zbożowo-Paszowa. „Notowane spowolnienie produkcji pasz przez wytwórnie powoduje, iż zapotrzebowanie na surowiec z ich strony także jest mniejsze. Przy obecnych poziomach cen zbóż, wielu rolników decyduje się na przygotowywanie mieszanek paszowych we własnym zakresie na bazie posiadanego ziarna” – dodają autorzy dokumentu. Izba podkreśla także, że ceny w ofertach zakupu są pod presją światowych trendów, gdzie wartość ziarna spada. I potwierdza, że przetwórcy w Polsce zgłaszają ograniczone zapotrzebowanie na ziarno.

Również analitycy banku Credit Agricole są przekonaniu, że zboże będzie tanieć. „Obniżeniu cen sprzyjają zmniejszenie niepewności na rynku, odpływ kapitału spekulacyjnego, a także kontynuacja ukraińskiego eksportu zbóż przez Morze Czarne” – wyliczają w swojej ostatniej analizie. Co może zmienić sytuację? To co zwykle na rynku żywności, czyli niespodziewane wydarzenia. „Głównymi czynnikami ryzyka dla naszej prognozy są warunki agrometeorologiczne wśród głównych światowych producentów i eksporterów zbóż, pojawienie się pierwszych szacunków sytuacji popytowo-podażowej w sezonie 2023/2024, przebieg wojny w Ukrainie, a także trwałość porozumienia w sprawie ukraińskiego eksportu zbóż przez Morze Czarne” – piszą ekonomiści Credit Agricole Polska.

Przykład takiego wydarzenia mieliśmy w piątek. Rosja, dla której sytuacja na rynku jako jednego z głównych eksporterów zbóż jest również niekorzystna, ogłosiła, że ze względu na spadające ceny jest skłonna rozważyć wstrzymanie eksportu zbóż. Efekt na rynkach był natychmiastowy. Na głównej giełdzie MATIF w Paryżu wzrosły ceny nie tylko pszenicy, lecz także wszystkich innych głównych ziaren. Kukurydza zdrożała o 4,53 proc., rzepak o 4,76 proc., a pszenica o 5,82 proc. Była to pierwsza od wielu dni sesja giełdy, na której ceny ziaren skoczyły w górę. I od razu bardzo mocno, co pokazuje, jak rozregulowany jest obecnie rynek.

Nic dziwnego, że rząd chce ratować sytuację, zwłaszcza w roku wyborczym. Na jego szczęście pomocną dłoń wyciągnęła Bruksela. W poniedziałek Komisja Europejska poinformowała o zatwierdzeniu polskiego programu pomocy publicznej dla rolników w wysokości ok. 126 mln euro (czyli ok. 600 mln zł). „Celem programu jest zaspokojenie potrzeb płynnościowych producentów pszenicy i kukurydzy, dotkniętych obecnym kryzysem geopolitycznym, a w szczególności masowym importem zboża z Ukrainy, który silnie wpłynął na polski krajowy rynek zbóż pszenicy i kukurydzy” – uzasadniła swoją decyzję Komisja. ©℗