Hamowanie było w lutym mocniejsze od oczekiwań. Za sprawą realnego spadku wynagrodzeń zmniejsza się też konsumpcja.

Produkcja sprzedana przemysłu była w lutym o 1,2 proc. mniejsza niż rok wcześniej – podał w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. Analitycy spodziewali się lekkiego wzrostu. Dane okazały się więc negatywnym zaskoczeniem. Był to pierwszy spadek produkcji w ujęciu rocznym od maja 2020 r., czyli od pierwszej fali pandemii.

To nie koniec

Ekonomiści Banku Pekao podkreślili, że ogólny wynik byłby gorszy, gdyby nie wzrost produkcji w górnictwie. W porównaniu z lutym ub.r. ten sektor zanotował wzrost o 3,5 proc. Najsłabiej wiodło się natomiast branży energetycznej i ciepłowniczej – tu był spadek o 4,7 proc.

„Nie wydaje się niestety, by koniec hamowania polskiego przemysłu był bliski. Wprawdzie w drugiej połowie roku powinien zacząć się odbudowywać popyt krajowy na dobra tej branży, ale jeśli chodzi o popyt zagraniczny, to najgorsze dopiero przed nami. Zacieśnienie monetarne w głównych gospodarkach jeszcze się nawet nie skończyło i jeszcze przez kilka kwartałów będzie ciążyć koniunkturze. Dopiero w 2024 r. widzimy szansę na jakąś poprawę” – napisał w komentarzu Karol Pogorzelski, ekonomista Pekao.

Według analityków Credit Agricole Bank Polska najlepiej radziły sobie firmy działające w branżach nastawionych na eksport, słabiej wypadły inne sektory przemysłu, w tym firmy powiązane z budownictwem. „Branże eksportowe pozostają zatem relatywnie odporne na dekoniunkturę u głównych partnerów handlowych Polski. Natomiast utrzymujący się spadek produkcji w pozostałych branżach odzwierciedla słabość popytu wewnętrznego – konsumpcyjnego i inwestycyjnego” – ocenił Credit Agricole.

„Wzrost produkcji sprzedanej przemysłu, w porównaniu z lutym ub. roku, wystąpił w 13 działach, m.in. w produkcji urządzeń elektrycznych – o 24,5 proc., pojazdów samochodowych, przyczep i naczep – o 15,0 proc., maszyn i urządzeń – o 11,1 proc.” – podał GUS.

Wczorajsze dane umocniły analityków w przekonaniu, że I kw. br. to czas spadku produktu krajowego brutto w ujęciu rocznym. Ekonomiści spodziewają się, że w kolejnych kwartałach wyniki poprawią się na tyle, że w całym roku odnotujemy wzrost, który nie przekroczy jednak 1 proc.

Płace realnie w dół

GUS podał wczoraj również informacje o stanie rynku pracy i o cenach w przemyśle i budownictwie. Średnie wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw było o 13,6 proc. wyższe niż rok wcześniej. Uwagę analityków zwróciło spowolnienie w dynamice zatrudnienia. Było ono o 0,8 proc. wyższe niż rok wcześniej. W styczniu był jeszcze wzrost o 1,1 proc. Oznacza to, że w lutym w porównaniu ze styczniem liczba etatów zmniejszyła się. To nietypowa sytuacja. W poprzednich latach luty przynosił wzrost zatrudnienia.

„Niewielkie zmniejszenie przeciętnego zatrudnienia w lutym 2023 r. było wynikiem m.in. zwolnień w jednostkach, zakończenia umów terminowych i nieprzedłużania ich, a także przejść pracowników na emeryturę” – informuje GUS. Wzrost wynagrodzeń tłumaczy zaś „wypłatami m.in. premii i nagród rocznych, jubileuszowych, premii z powodu inflacji, podwyższeniem wynagrodzeń oraz wypłatami odpraw emerytalnych”.

„Dane pokazują także niekorzystny obraz tendencji inflacyjnych w gospodarce. Wzrost płac pozostaje solidny, a inflacja producencka okazała się wyraźnie wyższa od oczekiwań, co wskazuje, że tempo oczekiwanej dezinflacji może być wolne. Podobne wnioski przyniosła także inflacja bazowa w ubiegłym tygodniu” – podkreślili ekonomiści ING Banku Śląskiego.

Według Narodowego Banku Polskiego główna miara inflacji bazowej – nieuwzględniająca cen żywności i energii – znalazła się w lutym na poziomie 12 proc., a inflacja z wyłączeniem cen administrowanych osiągnęła 18 proc. w skali roku.

Luty był równocześnie 10. z rzędu miesiącem bez realnego wzrostu wynagrodzeń – cały czas inflacja okazuje się wyższa od podwyżek wypłat. Działa to hamująco na popyt konsumpcyjny, ale równocześnie i na samą inflację.

Ceny produkcji sprzedanej przemysłu były w lutym o 18,4 proc. wyższe niż rok wcześniej. Analitycy spodziewali się wyniku poniżej 18 proc. Okazało się jednak, że GUS zweryfikował w górę dane za styczeń. Wtedy ceny w przemyśle rosły wciąż w tempie przekraczającym 20 proc. Wstępnie podawano, że było to 18,5 proc.

„Ceny były wyższe niż przed rokiem we wszystkich sekcjach przemysłu. Największy wzrost odnotowano w sekcji wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę – o 72,9 proc. W sekcji górnictwo i wydobywanie ceny wzrosły o 29,0 proc. W sekcji przetwórstwo przemysłowe ceny podwyższono o 11,3 proc., w tym najbardziej w produkcji artykułów spożywczych (o 20,6 proc.)” – wyliczyli statystycy. ©℗

Roczne zmiany wskaźników / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe