Wartość ubiegłorocznych inwestycji zagranicznych nad Balatonem przekroczyła 31 mld zł. Większość jest realizowana przez podmioty z Azji.

Zdaniem ministra spraw zagranicznych i handlu zagranicznego Węgier statystyki inwestycyjne dowodzą skuteczności polityki wschodniej rządu Viktora Orbána. Péter Szijjártó podał, że 48 proc. realizowanych nad Balatonem inwestycji pochodzi z szeroko rozumianego Wschodu, 42 proc. – z Zachodu, a 10 proc. to inwestycje krajowe. Chociaż największe środki pod względem wartości inwestuje kapitał chiński i południowokoreański, największą liczbę miejsc pracy wciąż tworzą firmy z Niemiec. – Naszym celem jest uniknięcie recesji, abyśmy mogli utrzymać tempo rozwoju węgierskiej gospodarki – mówił Szijjártó. Z kolei w czasie niedawno zakończonego szczytu w Davos minister podkreślał, że Węgry nieprzerwanie od 2014 r. notują rekordowe wzrosty inwestycji. 2023 r. także ma być pod tym względem rekordowy i to mimo „trwającej wojny i błędnej polityki brukselskich sankcji”.
Największa część, bo 73 proc. ubiegłorocznych inwestycji, była związana z szeroko rozumianą elektromobilnością, zwłaszcza z produkcją akumulatorów do samochodów elektrycznych. Taką fabrykę pod Debreczynem buduje za 8 mld euro chińska firma Contemporary Amperex Technology (CATL), która utworzy 9 tys. miejsc pracy. Także pod Debreczynem własny zakład buduje BMW, a pod Kecskemétem – Mercedes. Każdy z tych projektów opiewa na 1 mld euro. W marcu 2019 r. pod Miszkolcem otwarto japońską fabrykę GS Yuasa produkującą baterie litowo-jonowe, a w Göd swoje środki zainwestował Samsung. Koreańczycy z SK Innovation otworzyli z kolei zakłady w Iváncsy i Komáromie. Podmiot ten zainwestował na Węgrzech ponad 300 mln euro.
Węgry chcą być liderem elektromobilności, biorąc pod uwagę politykę Unii Europejskiej, planującą wprowadzenie w 2035 r. zakazu sprzedaży nowych samochodów spalinowych. Państwo węgierskie wspiera podobne projekty dotacjami, zwolnieniami z podatków, przekazywaniem uzbrojonych gruntów, budową dróg dojazdowych. Za tymi działaniami niejednokrotnie idą także zmiany legislacyjne, które sprzyjają inwestorom. Głośnym przykładem była nowelizacja kodeksu pracy w 2018 r., dostosowująca tryb rozliczania czasu pracy do cyklu produkcyjnego w fabrykach samochodów. Państwo kształtuje także ścieżki edukacyjne pod kątem potrzeb priorytetowych branży. Według rządu wskaźnik bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI) w elektromobliności w ciągu kolejnych sześciu lat wygeneruje 15 mld euro dochodów i utworzy 20 tys. miejsc pracy, a łączna liczba projektów realizowanych przez inwestorów z Chin, Japonii i Korei Południowej zbliży się do 40.
Węgierska Agencja Promocji Inwestycji zarządzana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Handlu podaje, że na 25 uczelniach wyższych na kierunkach potrzebnych w rozwoju elektromobilności kształci się łącznie 43 tys. studentów. Jednocześnie w systemie studiów dualnych, czyli łączących naukę z pracą, uczy się 2300 studentów, 40 tys. uczniów zaś przysposabia się do pracy w branżach związanych z produkcją akumulatorów na wcześniejszym etapie edukacji. Szijjártó wskazywał, że łączna liczba miejsc pracy związanych z badaniami i rozwojem przekroczyła już 90 tys. W efekcie Węgry stały się trzecim na świecie producentem baterii. Szijjártó uważa, że uruchomienie fabryki CATL uczyni z tego kraju „mistrza świata w produkcji baterii”. Jest jednak istotny problem. Inwestycja pod Debreczynem nie została poprzedzona konsultacjami społecznymi.