- Tauron nie był i nie jest zainteresowany przejęciem czy inwestycją kapitałową w Rafako - mówi Trajan Szuladziński, prezes Tauron Wytwarzanie.

Trajan Szuladziński, prezes Tauron Wytwarzanie / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe
Chcecie zniszczyć Rafako? Czy jednak uda się zawrzeć kompromis? Lider PO, Donald Tusk, w zeszły piątek na spotkaniu z załogą Rafako w Raciborzu mówił: „Nie wyobrażam sobie, żeby efektem działania władzy i wielkiej spółki Skarbu Państwa było zniszczenie innej polskiej firmy”.
Nie traćmy z pola widzenia sprawy najistotniejszej. Blok w Jaworznie jest istotnym elementem budującym bezpieczeństwo energetyczne Polski. Od kiedy nasi pracownicy przejęli prowadzenie jednostki, blok pracuje stabilnie.
Tauron w istotnej części należy do Skarbu Państwa, co automatycznie powoduje polityczne wpływy. Natomiast, zarządzając spółką, nie mogę bazować na kryteriach politycznych. Muszę dbać o interes firmy i to jest dla mnie kluczowe. Jeżeli właściciel uzna, że niewłaściwie zarządzam, to dokona odpowiedniej zmiany, ma do tego pełne prawo. Kwestie polityczne nie mogą jednak mieć bezpośredniego przełożenia na moje decyzje.
Jesienią czekają nas wybory parlamentarne. W takich okolicznościach trudno wyobrazić sobie bankructwo Rafako. Zresztą rzecznik PiS Rafał Bochenek wyraził w piątek nadzieję, że firma ta utrzyma się na rynku. Tymczasem Rafako twierdzi, że wasze postępowanie doprowadzi do jego upadłości, a to oznacza utratę pracy przez ludzi i koniec firmy jednak bardzo istotnej na naszym rynku.
Absolutnie nie zgadzam się z tym, że to nasze postępowanie może doprowadzić do upadłości Rafako. Firma ma problemy także z innymi kontraktami, przegrała choćby arbitraż w sprawie inwestycji na Litwie. Rafako jest w postępowaniu układowym. Kapitał w spółce w większości jest cypryjski, jest też niewielki udział Skarbu Państwa reprezentowanego przez Polski Fundusz Rozwoju i Agencję Rozwoju Przemysłu.
Natomiast pracownicy i kompetencje Rafako są potrzebne na rynku, bo bloki węglowe będą funkcjonowały u nas jeszcze kilkadziesiąt lat. Wymagają ciągłych prac serwisowych czy modernizacji. Jesteśmy więc gotowi pomóc pracownikom i podwykonawcom raciborskiej spółki.
A jesteście gotowi wejść kapitałowo do Rafako, przejąć je? Mówiło się wcześniej o takim scenariuszu. Byłby to podobny przypadek jak z kopalnią Brzeszcze. Pierwotnie Tauron też nie chciał jej przejmować, ale po interwencji ówczesnej premier Beaty Szydło (pochodzącej z tamtych terenów) jednak to zrobił.
Tauron nie był i nie jest zainteresowany przejęciem czy inwestycją kapitałową w Rafako. Inwestycji w spółki sektora budownictwa energetycznego nie przewiduje strategia Grupy. Przede wszystkim jako Grupa w najbliższych latach będziemy koncentrować się na zwiększeniu potencjału OZE oraz modernizacji infrastruktury przesyłowej.
Na jakim etapie zorientowaliście się, że macie zastrzeżenia do tego, w jaki sposób to zamówienie zostało zrealizowane, że coś jest nie tak?
Ten proces ma charakter ciągły. Blok miał być oddany w 2019 r. W marcu 2019 r. prace przedłużono do listopada 2020 r. Czyli Rafako dostało dodatkowo prawie 20 miesięcy na dokończenie inwestycji. Ale już wtedy były problemy z normalnym funkcjonowaniem tego bloku. Podziałał kilka miesięcy i w kwietniu 2021 r. nastąpiła bardzo poważna awaria palników. Wtedy w ogóle nikt nie mówił jeszcze o żadnym problemie z węglem.
Po wymianie palników i wykonaniu wielu innych prac blok już nigdy nie osiągnął swoich docelowych parametrów. Od tamtej pory zaczęły się jednak pojawiać różnego rodzaju zarzuty ze strony Rafako.
Do tej pory nie nastąpiła formalna procedura oddania tej inwestycji - nie przeprowadzono odbioru, nie przetestowano bloku etc. Było wiele odbiorów częściowych. Mimo to blok został przejęty przez nas w sensie właścicielskim. Operujemy nim sześć miesięcy, od sierpnia, i poza jednym planowanym postojem, który wydłużył się wskutek niewielkiej awarii o kilka dni, nie mieliśmy żadnej awarii, która by skutkowała wyłączeniem bloku.
Proszę zatem przypomnieć wasze kluczowe postulaty wobec wykonawcy.
Kluczową sprawą jest osiągnięcie parametrów kontraktowych, choć przystępując do negocjacji, jesteśmy w pewnym zakresie gotowi na jakieś odstępstwa. Oczekujemy też przedłużenia gwarancji bankowych Rafako, które tracą ważność 14 lutego. Jeżeli przed 14 lutego ustalimy z Rafako harmonogram i zakres prac, to oczekujemy, że do momentu realizacji tego harmonogramu wydłuży gwarancje.
Wskazuje pan na osiągnięcie parametrów kontraktowych. Z tego co mówiliście na piątkowej konferencji, rozumiem jednak, że liczycie się z tym, że w ostatecznym rozrachunku ten blok nie będzie miał takiej mocy, jaką pierwotnie planowano, czyli 910 MW.
Niestety z wiedzy technicznej naszych ekspertów wynika, że blok tych parametrów nie spełnia. Taka jest również konkluzja zleconej przez nas opinii Polimeksu. Obawiamy się, że ta moc może być na poziomie ok. 850 MW. Takie ryzyko identyfikujemy.
Jakie mogą być tego skutki?
Blok ma funkcjonować w systemie energetycznym ponad 30 lat, ubytek 5 proc. mocy oznacza zatem miliardy strat. Dlatego w tym wypadku, jeżeli mówimy o karach, które naliczyliśmy Rafako, ryzyka po naszej stronie są znacznie poważniejsze niż te, które uwzględniliśmy, wyliczając karę.
A jak ta cała sprawa może wpłynąć na plan dotyczący powołania Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE) i przeniesienia tam waszych aktywów węglowych?
Audytorzy, czyli PwC i Deloitte, zgłosili nam już potrzebę aktualizacji wyceny naszych aktywów na potrzeby przeniesienia ich do NABE. Musimy więc ponieść na ten cel kolejne nakłady. Na pewno jednak nie wpłynie to w taki sposób, że w ogóle uniemożliwi start agencji.
Czyli opinie, że sprawa Jaworzna może zagrozić powołaniu NABE, są przesadzone?
Aż tak dużego ryzyka nie identyfikuję.
A jak odniesie się pan do zarzutów Rafako, że do tego bloku trafił węgiel fatalnej jakości, niespełniający parametrów?
To jest absolutna manipulacja, z kilku powodów. Po pierwsze proszę o wskazanie, co jest „porażającego”, jak to określa Rafako, w ich analizach? Obowiązują normy związane z prawidłowym poborem węgla. Więc w mojej ocenie Rafako, wnioskując do sądu o badanie, zamierzało wprowadzić wszystkich w błąd. Węgiel, który trafia do bloku, transportuje się na taśmie, która dostarcza go do młynów, gdzie jest mielony na pył, a następnie idzie do kotła. Węgiel nie trafia do kotła bezpośrednio z bunkrów składowych czy ze składowiska. Różne grupy węgla ze składowiska, w zaplanowany sposób, są ze sobą mieszane, tak aby uzyskana mieszanka spełniała wymagane parametry. Oznacza to, że robienie pomiarów poszczególnych grup surowca obecnego na składach nie pokazuje prawdy na temat tego, co ostatecznie ląduje w kotle. Tam kierujemy taki węgiel, który powinien być podany. Kontrolujemy to, co trafia do kotła.
Zamówiona przez Rafako opinia wskazuje na wiele zagrożeń. My również je identyfikujemy, ale nimi zarządzamy. Zleciliśmy także opinię do Głównego Instytutu Górnictwa, który ma najlepszych w Polsce ekspertów od kontrolowania jakości węgla.
Wszyscy mogliśmy oglądać w internecie zdjęcia, na których obok węgla na taśmie były pręty czy śruby.
Firma, której Rafako jest co najmniej 50-proc. akcjonariuszem, świadczyła nam usługi serwisu młynów. Czyli doskonale znała sytuację.
Jeżeli chodzi o pręty, to po pierwsze to Rafako zaprojektowało oparty na elektromagnesach system wychwytywania takich metalowych odpadów. Trzeba jednak pamiętać, że obecność takich elementów w węglu jest całkowicie naturalna - w kopalniach są przecież maszyny, podczas transportu kolejowego też jest duże ryzyko zanieczyszczenia transportu metalowymi elementami. Proszę sobie wyobrazić, że do bloku dostarczamy każdego roku ok. 35 tys. wagonów węgla i w każdym znajduje się jedna śrubka. Jeżeli zbierzemy to w całość, to robi się już z tego całkiem spora góra śrubek. Dlatego w bloku jest system wychwytywania takich odpadów. Mamy zresztą pewne zastrzeżenia do efektywności tych magnesów. Zwłaszcza do tego, że taśma się zatrzymuje, a nie powinna. Magnes powinien wszystko wychwytywać, a niestety konieczna jest też ręczna praca ludzi.
Najważniejsze jest jednak to, że - tak jak mówiłem- do bloków trafia pył. Nie ma więc fizycznej możliwości, by znalazła się tam choćby nakrętka.
Czyli pana zdaniem w całym procesie związanym z tą inwestycją Tauron zachowywał się bez zarzutu, tylko Rafako popełniało błędy?
Podejrzewam, że nie. Dlaczego na przykład w pewnym momencie blok został odebrany, mimo że miał szereg wad? Trudno jednak osądzać ówczesny zarząd, bo działał pod presją związaną z koniecznością wprowadzenia bloku do systemu. Inaczej spółce groziłyby kary wynikające z regulacji określających rynek mocy. W przypadku kontraktów często dochodzi do różnego rodzaju sporów. To jest chyba naturalny proces.
Spory są naturalne. Ale ten od początku toczy się w mediach i jest prowadzony w bardzo ostry sposób. Nie można było po prostu usiąść do stołu i spróbować osiągnąć kompromis? A może, mając gigantyczną przewagę, traktowaliście Rafako z pozycji siły?
Ten spór nie powinien się tak odbywać, wielokrotnie o tym mówiłem. Jednak to Rafako zaczęło od komunikowania się poprzez publikacje medialne i konferencje. Musimy się bronić w tej sytuacji.
Wy na piątkowej konferencji też używaliście ostrych sformułowań pod ich adresem. Pytanie, jak to wszystko wróży wtorkowym negocjacjom?
Uznaliśmy, że musimy zacząć otwarcie komunikować nasze stanowisko, bo do tej pory tylko reagowaliśmy na działania Rafako. A potem czytaliśmy w mediach niestworzone historie na temat tego, co wrzuciliśmy do kotła. Nie możemy być dalej bierni.
Co to jednak oznacza dla wtorkowych negocjacji?
Szansę na porozumienie z Rafako realnie oceniam na 50 : 50. Nie wiem jednak, jak się zachowa druga strona.
Dla mnie kluczowym elementem jest to, czy Rafako jest zdolne - pod względem organizacyjnym i finansowym - do wykonania tego, co jest potrzebne. Jestem przekonany, że Rafako doskonale wie, jaki zakres prac faktycznie trzeba wykonać.
A jakie byłyby skutki negatywnego scenariusza, gdyby porozumienia nie udało się osiągnąć? Co z pracownikami, co z Rafako?
Jeżeli Rafako nie poradzi sobie z dalszą obsługą tego kontraktu, będziemy chcieli nawiązać współpracę z jego pracownikami i podwykonawcami. Tutaj ograniczeniem jest zakaz konkurencji, ale jeżeli spółka by sobie nie poradziła, to te zakazy przestaną obowiązywać. Jestem przekonany, że będziemy w stanie złożyć propozycję większości załogi. Mamy spółkę Tauron Serwis, która zajmuje się, jak sama nazwa wskazuje, serwisem. Jeżeli będzie taka potrzeba, rozszerzymy zakres jej działalności. ©℗
Rozmawiała Sonia Sobczyk-Grygiel