Ponad 3 mld zł – tyle wynosi łączna wartość zobowiązań w czterech głównych branżach polskiej gospodarki zgłoszonych do Krajowego Rejestru Długów. Niewiele wskazuje na to, by miało być lepiej
Skala zadłużenia branży: budowlanej, handlu, transportu i przemysłu była w marcu o niemal 345 mln zł wyższa niż przed rokiem. I o ponad 1,8 mld zł większa niż pięć lat temu. Od 2011 r. rozmiar zgłoszonych długów najbardziej urósł w budownictwie, gdzie zwiększyły się o 651 mln zł, oraz w handlu, gdzie wzrost wyniósł 576 mln zł.
Andrzej Kulik, pełnomocnik zarządu KRD, nie kryje, że na taką sytuację, poza kondycją konkretnych branż, wpływ ma m.in. rosnąca liczba klientów firmy. W marcu 2011 r. w jej bazie były dane o 414,9 tys. zobowiązań przedsiębiorców. Teraz jest to 708,7 tys.
– Baza cały czas rośnie, choć od sierpnia 2014 r. to są bardzo symboliczne zmiany. Konsumujemy wzrost gospodarczy, z którym mamy do czynienia od II kw. 2013 r. – tłumaczy Kulik.
Zaznacza jednak, że ogólny wzrost nie przekłada się w jednakowy sposób na kondycję poszczególnych branż. O ile PKB Polski wzrósł w 2014 r. o 3,3 proc., to np. transport ucierpiał w ostatnim czasie w dużym stopniu z powodu restrykcji w handlu z Rosją oraz nowych przepisów wprowadzonych m.in. we Francji i w Belgii, które mają ograniczyć zagraniczną konkurencję. Jednocześnie cały czas przybywa nowych firm. Tylko w segmencie transportu międzynarodowego liczba spółek wzrosła w 2014 r. – według danych Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Polskich – o 4,5 proc., do 29,5 tys.
– To przekłada się na rywalizację cenową, co odbija się na rentowności i kondycji finansowej sektora – tłumaczy Maciej Wroński, prezes Stowarzyszenia TLP – Transport i Logistyka Polska.
Z kolei budownictwo nie otrząsnęło się jeszcze po kilku latach dużego spowolnienia w zamówieniach. Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, przyznaje, że branża ma za sobą kolejny trudny rok. Co prawda liczba zamówień w 2014 r. już nie spadała, ale też nie rosła. Skutek jest taki, że firmy, które kryzys przetrwały, zmagają się z brakiem zamówień i są odcięte od nowego kapitału. A ten pozwoliłby na spłatę zobowiązań wobec innych firm z branży i tych mocno związanych z budowlanką, np. transportu, dostarczycieli materiałów i paliw czy środków ochrony bezpieczeństwa pracy.
– Budowlanka wciąż ma problem z zadłużeniem, a jej kontrahenci z coraz większą determinacją szukają sposobu na odzyskanie należności. To moim zdaniem jedna z głównych przyczyn wzrostu wartości długów – wskazuje prezes związku.
Nie spodziewa się, aby w tym roku sytuacja znacznie się poprawiła mimo opinii, że zamówień przybędzie, bo na rynku pojawią się pieniądze z nowego budżetu Unii Europejskiej. Tłumaczy, że oparte na nich programy dopiero ruszają. Potem branżę czekają przetargi i minie wiele miesięcy, zanim pieniądze trafią do wykonawców.
Handel, który wciąż jest jedną z najbardziej rozdrobnionych branż, boryka się z kolei z dużą konkurencją, spadkiem cen i niską konsumpcją, której paradoksalnie nie sprzyja deflacja. Eksperci wskazują, że zachęca ona do wstrzymywania się z zakupami w oczekiwaniu na dalsze obniżki. Na dodatek handel ma duży problem z dłużnikami. Firmy czekają teraz, według danych KRD, na ponad 800 mln zł, które są im winni partnerzy.
Problemy handlu uderzają rykoszetem w przemysł, którego zadłużenie w bazach KRD w marcu wzrosło do 703,7 mln zł. Jeszcze rok temu było to 645,8 mln zł. Należności od handlu za dostarczone towary nie spływają w takim tempie, jak powinny i spada wartość sprzedaży.
Pocieszające jest jednak, że z roku na rok, dzięki stopniowej poprawie w gospodarce, tempo narastania długu we wszystkich sektorach spada. O ile do marca 2015 r. ich wartość wzrosła w ciągu roku o 344,9 mln zł, to w 2014 r. było to 393,1 mln zł, a na koniec marca 2013 r. był to skok o 639 mln zł. Skraca się też średni termin oczekiwania przedsiębiorstw na zapłatę. Wynosi on 3 miesiące i 12 dni. W 2011 r. na należności trzeba było czekać miesiąc dłużej.

Konsekwencje wpisu na listę dłużników

Wpis do bazy dłużników to dla przedsiębiorstwa przede wszystkim groźba utraty wiarygodności w oczach kontrahentów. Skutkiem mogą być problemy z dostawą usług i produktów od firm, które w takich bazach sprawdzają partnerów. Mogą pojawić się też problemy z kredytami kupieckimi czy finansowaniem z zewnętrznych źródeł.

Popularność takiego monitorowania kontrahentów rośnie. BIG InfoMonitor w 2014 r. udostępnił swoim klientom ponad 15,3 mln raportów z informacjami o zobowiązaniach finansowych osób oraz firm. Z kolei Krajowy Rejestr Długów w ub.r. udostępniał takie dane 20 mln razy. To o 3,26 mln raportów więcej niż w 2013 r.

Wierzyciel ma ustawowy obowiązek usunięcia danych o dłużniku z baz w ciągu 14 dni od spłaty zadłużenia. Jeśli tego nie zrobi, grozi mu kara grzywny w wysokości 30 tys. zł.