- Koalicjant nie do końca rozumie, z czym się wiąże utrudnienie relacji z Brukselą. Dziś relacje z krajami unijnymi, czy szerzej z partnerami zagranicznymi, są bardzo ważne w sferze gospodarki - mówi w rozmowie z DGP Olga Semeniuk sekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju i Technologii, pełnomocnik rządu ds. małych i średnich przedsiębiorstw.
Mamy wysoką inflację, wysokie ceny energii co w tych okolicznościach z rozwojem?
W obliczu znaczących turbulencji, szoków zewnętrznych oraz wciąż kruchej odbudowy gospodarek po pandemii, skala niepewności co do przebiegu procesów gospodarczych, a także uwarunkowań politycznych odbija się na decyzjach inwestycyjnych, rozwojowych. Naturalnym jest, że w takich okresach podejmuje się decyzje z większą ostrożnością. Dotyczy to zarówno konsumentów, jak i przedsiębiorców. Odbudowa popandemicznej gospodarki w 2021 r. była bezprecedensowa. Niestety wstrząs jaki przyniosła rosyjska agresja na Ukrainę i polityka Rosji w zakresie surowców energetycznych, zmusiła kraje europejskie do działań i wprowadzenia sankcji na towary i surowce z Rosji.
Dziś koszt wojny ponosimy wszyscy. Z wysoką inflacją i cenami energii mierzy się cała Europa. To powoduje, że trudności mają nasi importerzy i eksporterzy. Mamy dziewiąty miesiąc wojny. W brukselskich kuluarach nazywamy obecnie światową gospodarkę – gospodarką wojenną. Widzimy, jak waha się kurs naszej waluty. Jej ostatnie umocnienie świadczy o poprawie nastrojów, ale istniejąca niepewność powoduje, że musimy zapewnić nie tylko bezpieczeństwo gospodarstw domowych, ale także zawalczyć o przetrwanie firm.
Chodzi o to, aby ograniczać inflację, ale jednocześnie nie schłodzić gospodarki nadmiernie. Nie chcemy też dopuścić, aby część społeczeństwa znalazła się w sytuacji ubóstwa społecznego, choć kondycję finansów publicznych też musimy uwzględniać.
Czego mamy się bać?
Nie używajmy takich słów. Stworzyliśmy specjalne pakiety, których zadaniem było i jest złagodzenie skutków kryzysu. To m.in. dodatek węglowy, tarcza antyinflacyjna, ale i działania dedykowane wprost biznesowi. To m.in. taryfa dla MŚP zapewniająca stabilność cen energii czy wsparcie dla przedsiębiorstw energochłonnych. Jednocześnie zdajemy sobie sprawę, że musimy szukać oszczędności. Na poziomie UE dalej rozmawiamy o wprowadzeniu maksymalnej ceny gazu.
Czy sytuacja wspomnianych firm zwłaszcza małych i średnich poprawi się, gdy po Polski dopłyną pieniądze z KPO czy kolejnej perspektywy UE?
Z pewnością jednak Byłyby istotnym wsparciem dla obywateli i przedsiębiorców. Przypomnę, że w ramach KPO planuje się inwestycje dla przedsiębiorstw w produkty, usługi i kompetencje pracowników oraz kadry związane z dywersyfikacją działalności. W ramach inwestycji wsparcie otrzymają także MŚP. Również środki z KPO czy funduszy strukturalnych wydawane za pośrednictwem samorządów będą wsparciem dla firm. Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności miał być wsparciem dla gospodarek po kryzysie Covid-19 i w założeniu przewiduje środki dla wszystkich 27 krajów UE. Polski nie powinno się wykluczać z grona krajów, które skorzystają ze środków.. Choć jak widać w praktyce nie wszyscy tak rozumieją ten instrument.
Ale gdybyśmy spełnili kamienie milowe?
Oczywiście, aby uzyskać pieniądze musimy realizować zawarte w KPO kroki milowe i wskaźniki. Uważam, że realizujemy to. Dopinamy proces legislacyjny w zakresie reform ujętych w tzw. pierwszym wniosku o płatność, realizujemy część inwestycji - część z nich jest finansowana ze środków Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR). Mam jednak świadomość, że wszystko zależy od tego, jak Komisja Europejska oceni ustawę likwidującą Izbę Dyscyplinarną Sądu Najwyższego. Pamiętajmy, że dotychczas miało miejsce szereg konsultacji z Komisją i ustaleń. Nadal nie mamy gwarancji, że spełniając kamienie milowe z sądownictwa, wykazując dużo dobrej woli, dostaniemy pozytywną ocenę KE i adekwatne pieniądze? Nie mam pewności, czy nie zostanie dopisane kilka dodatkowych wymogów wcześniej niesygnalizowanych. Niestety mieliśmy tego przykłady podczas rozmów nt. ustaleń operacyjnych i dotyczyły one nie tylko tych najbardziej medialnych kroków milowych związanych z sądownictwem.
Tymczasem sytuacja jest coraz trudniejsza. Kilka dni temu pisaliśmy w DGP o zwolnieniach pracowników w coraz większej liczbie firm.
O tym trzeba mówić, ale ostrożnie. Przedsiębiorstwa funkcjonują, otwierają się nowe firmy. A stopa bezrobocia jest nadal rekordowo niska. Z drugiej strony wchodzimy w trudny okres i każdy przedsiębiorca musi sobie z tego zdawać sprawę i tworzyć plany na ten trudny czas. My jako rząd musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie kończy się rola interwencjonizmu państwa. Z jednej strony mamy programy pomocowe, ale z drugiej gros przedsiębiorców, którzy przywykli do pomocy państwa takiej jak transfery z tarczy antycovidowej. A budżet państwa jest ograniczony.
Chcieliśmy zapytać o politykę zakupową. W 2020 r. wartość rynku zamówień publicznych wyniosła ok. 281 mld zł. W momencie osłabienia gospodarki to może być ważny strumień wsparcia dla firmy, czy nie grozi nam jego zmniejszenie w przyszłym roku?
Nie spodziewamy się zmniejszenia wartości rynku zamówień publicznych w przyszłym roku. Bazuję tu na doświadczeniach z pandemii COVID-19. Wówczas również były obawy czy nie dojdzie do znacznego ograniczenia wartości i liczby zamówień. Z perspektywy czasu widzimy jednak, że nic takiego nie nastąpiło. Co więcej, chcemy, aby zamówienia publiczne w jeszcze większym stopniu wspierały naszą gospodarkę. Dlatego też, w Polityce zakupowej państwa postawiliśmy na rozwój potencjału MŚP, a także promowanie zamówień z aspektami środowiskowymi i społecznymi. Dążymy do zmiany podejścia do zamówień publicznych. Mają one służyć nie tylko nabywaniu towarów lub usług, ale również realizacji ważnych celów gospodarczych. Jest to szczególnie istotne w obecnej sytuacji, która wymaga zaangażowania wszelkich dostępnych instrumentów i środków. Warto mieć na uwadze, że eksperci w ministerstwach na bieżąco monitorują sytuację gospodarczą i to co się dzieje m.in. na rynku ze złotym czy z cenami energii. Ale nawet wybitni ekonomiści i stratedzy na świecie mają trudności z formułowaniem projekcji na przyszłość. Jako rząd nie chcemy dopuścić do recesji. Po pierwsze jest Bóg, honor, ojczyzna, ale po drugie gospodarka i ludzie. I na tym musimy się dziś skoncentrować.
Czyli wasz koalicjant wkłada wam kij w szprychy w tym przekonaniu, że "po drugie gospodarka"?
Koalicjant nie do końca rozumie, z czym się wiąże utrudnienie relacji z Brukselą. Dziś relacje z krajami unijnymi, czy szerzej z partnerami zagranicznymi, są bardzo ważne w sferze gospodarki. Popatrzmy na fabryki, zakłady działające w Polsce – przecież to często kapitał zagraniczny. Albo więc podejdziemy elastycznie do tych relacji, albo zaproponujemy inny model działania. Myślę, że prezes Jarosław Kaczyński ma to doskonale wyważone, wie, że polityka lubi grę zespołową. Zbigniew Ziobro broni swoich racji w zakresie sądownictwa i ma w tym sporo racji, także jeśli chodzi o postawę Brukseli i Niemiec. Musimy w sposób klarowny przedstawiać nasze racje w tym obszarze. Stanowcze działania w tej kwestii nie powinny jednak prowadzić do wniosku, że PiS to partia, która chce polexitu, bo to nieprawdaNawet Donald Tusk powiedział kiedyś, że "albo będziemy w karcie menu, albo będziemy siedzieć przy stole". Obecnie żyjemy w niespokojnych czasach, w których w szczególny sposób UE potrzebuje sprawnie funkcjonującej i efektywnej polityki zdolnej do prawidłowej odpowiedzi na wyzwania najbliższych miesięcy. Na zewnętrznej granicy UE toczy się wojna, a obywatele mierzą się z wysokimi cenami energii i gazu, rosnącą inflacją. W obecnej sytuacji potrzebujemy polityki skoncentrowanej na obywatelach.
W życie wchodzą przepisy z Tarczy Prawnej. Wprowadza ona m.in. "wyraźną" podstawę prawną do waloryzacji wynagrodzeń wykonawców zamówień publicznych. Czy czeka nas teraz masowe aneksowanie kontraktów, uwzględniających inflację?
„Tarcza prawna” ma na celu uproszczenia procedur administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców. Zreformowane przepisy ułatwią firmom inwestowanie, dywersyfikowanie działalności, rozwój po pandemii, wprowadzenie elektronicznej ścieżki dla części procedur administracyjnych czy skrócenie niektórych z nich. W zakresie aneksowania wszystko zależy od wykonawców i zamawiających. Stworzyliśmy katalog instrumentów, z których obie strony mogą skorzystać, ale nie możemy narzucić im prawnego obowiązku waloryzacji kontraktów. To strony wiedzą najlepiej czy wpływ obecnej sytuacji na realizację zamówienia jest na tyle duży, że konieczna jest waloryzacja. Należy pamiętać, że obok waloryzacji wynagrodzenia strony mają możliwość zmiany innych warunków umowy. Przykładowo mogą zmienić sposób jej realizacji na tańszy w stosunku do tego pierwotnego. Część środowiska chciało obowiązkowej waloryzacji, ale nie chcieliśmy aż tak ingerować w rynek. Uważamy, że obie strony działają racjonalnie, a ich głównym celem jest doprowadzenie do ukończenia zawartych kontraktów.
Tylko czy w dobie pełzającego kryzysu i galopującej inflacji wdrażane przez was rozwiązania nie okażą się półśrodkami?
Być może niektórzy są zawiedzeni naszymi decyzjami, ale musimy patrzeć na całą gospodarkę. Gdybyśmy wprowadzili obligatoryjną waloryzację kontraktów mogłoby się okazać, że część umów została nią objęta bezzasadnie. A to z kolei mogłoby stanowić czynnik proinflacyjny. W naszej ocenie zaproponowane rozwiązania stanowią skuteczną odpowiedź na główne problemy rynku, które były nam zgłaszane w trakcie szerokich konsultacji. Dają one stronom zawartych umów szerokie pole działania, jednocześnie nie nakładając na nie zbędnych obowiązków.