- Rząd szykuje program pomocowy dla nadodrzańskiego biznesu. Przedsiębiorcy, z którymi go konsultuje, proponują, aby warunkiem uzyskania wsparcia był spadek przychodów o co najmniej 50 proc. miesiąc do miesiąca - informuje Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologii, pełnomocnik rządu ds. małych i średnich przedsiębiorstw.

ikona lupy />
Olga Semeniuk, wiceminister rozwoju i technologii, pełnomocnik rządu ds. małych i średnich przedsiębiorstw / Dziennik Gazeta Prawna
Spotkała się pani w piątek z przedsiębiorcami, których dotknęła katastrofa na Odrze. Jakie propozycje ma dla nich rząd i jak duża jest skala problemu?
O skalę problemu pytałam samych przedsiębiorców - z branży wędkarskiej, gastronomicznej, hotelarskiej. Rozmawialiśmy też o możliwych formach wsparcia. Przedsiębiorcom zależy na dwóch rzeczach. Przede wszystkim, to szybka forma wsparcia, najpewniej z wykorzystaniem istniejących rozwiązań, takich jak postojowe, mała dotacja czy dopłata do pensji pracownika. Poprosiłam przedsiębiorców o jak najszybsze przesłanie ich propozycji kodów PKD, żeby możliwie najdokładniej określić rodzaje działalności gospodarczej do objęcia wsparciem, a także o wskazanie preferowanych instrumentów. Ich głos jest tutaj kluczowy. Pozostaje jeszcze kwestia pomocy celowanej, opartej nie tylko na kodach PKD, ponieważ w innej sytuacji jest np. restauracja we Wrocławiu, która wciąż może działać, a w innej smażalnia ryb położona bezpośrednio nad rzeką, która właściwie jest dziś zamknięta.
To jak dokonacie tego zróżnicowania?
Rozważamy różne warianty.
A jeśli chodzi o tę drugą formę wsparcia, o której rozmawiacie?
To pieniądze, które firmy będą mogły pozyskiwać, być może również za pośrednictwem samorządów, na monitorowanie i cyfryzację badań jakości powietrza i wód. Minister klimatu Anna Moskwa już zapowiedziała, że na ten cel zostanie przeznaczonych 250 mln zł.
Jakie będą kryteria pomocy dla nadodrzańskich firm?
Kluczowy będzie spadek przychodów. Przedsiębiorcy proponują, by warunkiem uzyskania pomocy był spadek o co najmniej 50 proc. miesiąc do miesiąca.
Pieniądze będą wypłacane przez Polski Fundusz Rozwoju?
Nie widzimy takiej potrzeby. Pod uwagę bierzemy m.in. środki z Funduszu Pracy. Ale najpierw musimy dokładnie oszacować z pomocą przedsiębiorców skalę potrzeb.
Kiedy ta tarcza dla Odry się wykuje?
Chcemy ją jak najszybciej wdrożyć. Takie zadanie postawił przed nami premier Morawiecki. Rozmawiamy z przedsiębiorcami, prowadzimy też wspólnie z Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej własne analizy.
Jakie lekcje płyną z sytuacji wokół Odry?
Należy ostrożnie formułować opinie na ten temat. Niestety nie do końca rozumiem wypowiedzi polityków Solidarnej Polski, w których krytykują decyzję premiera o zdymisjonowaniu szefa Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
Wiceminister Ozdoba twierdzi, że to była jedyna osoba, która wcześnie zareagowała. To GIOŚ 3 sierpnia zaalarmował wojewodów. Premier dowiedział się o sprawie tydzień później.
Przedstawiciele Solidarnej Polski mają prawo wyrażać swoje zdanie, a premier - podjąć decyzję. Dziś utarczki personalne są mniej ważne niż ustalenie przyczyn i szybka reakcja. Minister Anna Moskwa stara się jak najszybciej temat rozwiązać, stąd np. decyzja, by część próbek wody wysłać do zagranicznych laboratoriów.
No właśnie: dlaczego? Nasze laboratoria nie mają takich mocy przerobowych? Nie mamy do nich zaufania?
Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że temat Odry jest dyskutowany także w przestrzeni międzynarodowej. Niestety opozycja w trwającej prekampanii próbuje politycznie grać tematem. Nam zależy na tym, by sprawę dogłębnie wyjaśnić i rozwiązać.
Czy ta sytuacja to nie dowód, że centralizacja, z której PiS jest znany, nie jest remedium na wszystkie bolączki? Moloch w postaci Wód Polskich nie uchronił rzeki przed zatruciem.
Jestem zwolennikiem jasnego podziału kompetencji. Nie mnie oceniać, jak wygląda struktura Wód Polskich i współpraca centrali z oddziałami regionalnymi. Czym innym jest wysyłanie pism z prośbą o reakcję, a czym innym są konkretna reakcja i skuteczność.
Czego zabrakło.
To widać po pierwszych konsekwencjach personalnych, które zostały wyciągnięte.
Rząd szykuje też tarczę dla pogranicza, tylko sprawa utknęła w rozmowach z Komisją Europejską. Na jakim to jest etapie?
Finalizujemy nasze prace. Tych uwag i pytań ze strony KE jest bardzo dużo. Sukcesywnie na nie odpowiadamy. Mam nadzieję, że to już ich ostatnia tura i KE niedługo wyda zgodę na program, który stanowi uzupełnienie funkcjonującego mechanizmu rekompensat. Potencjalnymi beneficjentami może być ok. 70 firm w woj. podlaskim i lubelskim, a jego koszt to ok. 70 mln zł.
Tarcza dla pogranicza obejmie też firmy, które już otrzymały rekompensaty za wprowadzenie stanu wyjątkowego przy wschodniej granicy?
Tak. Tarcza jest uzupełnieniem udzielonych rekompensat. Niektórzy beneficjenci osiągnęli dopuszczalny pułap przysługującej im pomocy de minimis wynoszący 200 tys. euro, stąd taki pomysł na wsparcie dla nich.
Rząd szykuje też Fundusz Transformacji Śląska. Na jakim jest etapie?
Pracę na tym funduszem prowadzę od trzech miesięcy. Stanowi on element zeszłorocznej umowy społecznej z górnikami, który ma zapewnić im bezpieczeństwo finansowe. Projekt będzie w konsultacjach do 29 sierpnia. Czekamy na uwagi i opinie. Przyjęcie dokumentu przez rząd planowane jest na IV kw. br. Kolejny krok to powołanie spółki akcyjnej do obsługi tego funduszu - z nowymi uprawnieniami i możliwościami.
I nowymi stanowiskami do obsadzenia.
Te środki będą przeznaczone na cele zakupowe, społeczne, płynnościowe dla firm czy przebranżowienie. W ustawie mamy zapis, że premier będzie wykonywał prawa z akcji w spółce. Mamy też regulacje dotyczące zarządu funduszu, rady nadzorczej, w skład której wejdą przedstawiciele rządu i strony społecznej.
To jaki jest ten pomysł na Śląsk po erze węgla? Czym za ileś lat ma się zajmować młody górnik?
Podobne pytanie zadałam m.in. Dominikowi Kolorzowi z Solidarności. Powiedział: „Spokojnie, my sobie poradzimy, tylko dajcie nam inwestycje, przemysł, produkcję, pokażcie kierunek”. Pamiętajmy jednak, że wygaszanie wydobycia zmieniło swoje tempo od wybuchu wojny w Ukrainie. Zmieniło się też nastawienie Europy do Zielonego Ładu, z którego wszyscy chwilowo się wycofują. Wiele zależy od dalszego przebiegu wojny i dalszej polityki względem Rosji krajów takich jak Niemcy czy Francja. Niestety dziś wiele wskazuje na to, że część krajów UE nie będzie mogła lub chciała całkowicie się odciąć od Rosji.
Ma pani obawy związane z sezonem grzewczym?
Co do podaży węgla obaw nie mam. Obawiam się jednak działań spekulantów. Już widać, że po podpisaniu przez prezydenta ustawy o dodatku węglowym ceny węgla rosną. Mam też obawy dotyczące łańcuchów dostaw. Sam węgiel jest. Mieliśmy 3 mln t do kwietnia, mamy kolejne 3 mln t do sierpnia - to podobna skala co w zeszłym roku. Mamy zakontraktowane kolejne 7 mln t. Szykujemy się do sezonu zimowego, niemniej wiem, że jeden obraz - utrwalany przez niektóre media - jest w stanie zaburzyć świadomość społeczną.
Na ile ocenia pani szanse na odblokowanie środków z Krajowego Planu Odbudowy?
Posłanka PO Izabela Leszczyna powiedziała, że KPO będzie odblokowane, gdy PiS zostanie odsunięty od władzy. Myślę, że to pokazuje próby ingerencji KE w politykę krajową. To nie powinno tak wyglądać, że ktoś zgłasza się po należne mu pieniądze, zawiera się umowę, a potem blokuje wypłaty.
A może problem leży w kamieniach milowych, na które sami się zgodziliśmy?
Uważam, że te pieniądze powinniśmy otrzymać. Dyskusja nadal się toczy, być może wynika ona ze zbyt ogólnikowego podejścia na początku negocjacji, a dziś nadmiernej skrupulatności ze strony Brukseli. ©℗
Rozmawiał Tomasz Żółciak