Lubelski producent maszyn rolniczych wciąż nie ma finansowania na produkcję drugiej partii traktorów do Etiopii. Kolejka chętnych po rządowe gwarancje znacznie się bowiem wydłużyła
Pierwsza transza kontraktu, która przewiduje dostawę do Etiopii 1,5 tys. ciągników, miała być tylko wstępem do rozwoju firmy na afrykańskim rynku. Ursus był niemal pewien, że po zrealizowaniu tej części zamówienia do końca kwartału szybko zabiorą się do produkcji kolejnej partii ciągników. Odbiorcą 1,5 tys. traktorów ma być ta sama firma co poprzednio – czyli etiopska spółka Metals and Engineering Corporation of AAMI.
Warto przypomnieć, że podpisana we wrześniu 2013 r. umowa z MEC była kamieniem milowym w rozwoju firmy. Wartość umowy to 90 mln dol., czyli niewiele mniej, niż wynosi wartość aktywów grupy. Mimo że sprawy handlowe są już dogadane między partnerami, to nadal nie wiadomo, czy druga część zamówienia, tak jak pierwsza, otrzyma gwarancje polskiego rządu, a przede wszystkim czy etiopski odbiorca otrzyma od polskiego rządu niskooprocentowany kredyt na zakup traktorów.
Jak ustaliliśmy, mechanizm zastosowany przy pierwszej transzy może być trudny do powtórzenia, bo kolejka chętnych po afrykańskie zamówienia zdecydowanie się wydłużyła od czasu podpisania kontraktu. Według przedstawicieli Ursusa nie wszyscy powinni w tej kolejce stać. Na przykładzie etiopskiego kontraktu w Ursusie mówią wręcz o nagannym mechanizmie, w którym Europa, a coraz częściej także Polska, odgrywa rolę pomostu w dostawach produktów z krajów takich jak Chiny czy Indie.
– By ominąć niechęć afrykańskich rządów do produktów z Chin czy Indii, koncerny pochodzące z tych krajów lokują na Starym Kontynencie montownie, by ich produkty zyskały w ten sposób europejską czy polską etykietę – relacjonuje anonimowo jeden z pracowników Ursusa.
Sprawie dodatkowego smaczku dodaje fakt, że swojej szansy na Czarnym Lądzie poszukuje również konkurent Ursusa, Farmtrac, który należy do hinduskiego koncernu (a fabrykę ma w Mrągowie).
To właśnie na tę firmę Ursus ciska największe gromy. Na razie nieoficjalnie. Oficjalnie polskiemu producentowi odpowiada zaś Farmtrac.
Andrzej Kublik, prezes tej spółki, zaznacza, że mieszanie kontraktu Ursusa z negocjowanymi przez niego na Czarnym Lądzie umowami to nieporozumienie. Podobnie ocenia opowieści na temat jego firmy rozpowszechniane przez pracowników Ursusa. Według niego Farmtrac nie jest tylko „ulokowaną w Polsce montownią ciągników produkowanych przez hinduską firmę”.
Kublik podkreśla, że w Polsce jest fabryka z prawdziwego zdarzenia z centrum badawczo-rozwojowym i własnymi produktami opracowanymi przez polskich inżynierów. I choć firma zatrudnia znacznie mniej pracowników niż Ursus (85), to jednak na stałe współpracuje z 70 polskimi dostawcami i sprzedaje traktory z Mrągowa w kilkudziesięciu krajach.
– Zabiegamy o kontrakt w Afryce, ale nie w Etiopii, a więc nikomu, a tym bardziej Ursusowi nie zabieramy kontraktu. Nie akceptuję takich sposobów prowadzenia walki konkurencyjnej. To nie fair. Powiem więcej, kibicuję Ursusowi, żeby zrealizował swój kontrakt, bo inaczej wszyscy najemy się wstydu w Afryce i nikt tam nie będzie chciał z Polakami robić interesów – komentuje Andrzej Kublik, szef Farmtrac. Zasłaniając się tajemnicą handlową, nie chce mówić o szczegółach rozmów, jakie prowadzi na Czarnym Lądzie. Także Ursus nie komentuje oficjalnie tej sprawy.
Mariusz Lewandowski, rzecznik prasowy Ursusa, zdradza jedynie, że firma prowadzi rozmowy w sprawie nowych kontraktów na ciągniki nie tylko w Etiopii, lecz także w innych afrykańskich krajach.
– Rzeczywiście rynek afrykański jest w tej chwili w czołówce ważnych dla nas krajów, ale oczywiście nie zaniedbujemy innych regionów, np. Bliskiego i Dalekiego Wschodu czy Ameryki Łacińskiej – mówi Lewandowski.
Ursus to najstarsza polska marka pojazdów. Historia firmy liczy 120 lat. Niewielu jednak pamięta, że kilka lat temu firma zbankrutowała. Zadłużoną po uszy spółkę w czerwcu 2011 r. przejął od Bumaru producent maszyn rolniczych Pol-Mot Warfama należący do rodziny Zarajczyków. Ta notowana już wtedy na GPW spółka – poza długami – przejęła znak towarowy i dokumentację techniczną ciągników Ursus. Wtedy nikt nie spodziewał się, że Ursus kiedykolwiek wróci jeszcze do gry o polskiego rolnika. W ramach cięcia kosztów nowy właściciel szybko przeniósł produkcję do Lublina i to właśnie w tym mieście marka rozpoczęła swoje drugie życie. Na dowód wystarczy powiedzieć, że w zeszłym roku zakład opuściło 1,2 tys. maszyn. Obecnie traktory stanowią 60–70 proc. produkcji firmy. Zakład od niedawna wytwarza też trolejbusy.
Historia firmy Ursus liczy 120 lat. Produkuje traktory i trolejbusy