Douglas Diamond i Philip Dybvig oraz Ben Bernanke. Dwaj mało znani ekonomiści zajmujący się wyjaśnianiem, skąd się biorą bankowe paniki, i jeden bardzo znany, szef Fedu w czasie największego kryzysu bankowego w najnowszej historii. To laureaci Nobla w dziedzinie ekonomii w 2022 r. Co nam to mówi o stanie współczesnego świata? Oto kilka interpretacji.

Pierwsza jest oczywista. Nobla dostali naukowcy, którzy pokazali, jak żywotną częścią systemu współczesnego kapitalizmu są banki prywatne. Ich badania przynoszą różnorakie dowody na potwierdzenie tej tezy – to teoretyczne modele z dziedziny teorii gier (Diamond i Dybvig), prace teoretyczne (Bernanke w młodości), nawet polityczna praktyka (Bernanke jako szef banku centralnego USA). Wniosek z ich prac? Banki trzeba było ratować w 2008 r., a jeśli ponownie zajdzie taka potrzeba, to znów należy to robić. Druga jest krytyczna. Bo faktem jest, że na decyzję Sztokholmu (Nobla z ekonomii funduje bank centralny Szwecji, a przyznaje tamtejsza Akademia Nauk) wielu mocno sarkało. Trzeba przy tym zauważyć, że sarkanie docierało z różnych stron. Najwięksi ekonomiczni konserwatyści (ja bym ich nazwał przedpotopowymi) narzekali na to, że nagrodzono byłego szefa banku centralnego USA, który nadrukował miliardy dolarów. Z kolei postkeynesiści też kręcili głowami. Im wprawdzie nie przeszkadza, że nadrukował (bo od tego jest bank centralny, a każdy, kto tego nie rozumie, utknął mentalnie gdzieś w XIX stuleciu). Postkeynesistom nie podoba się to, co się dalej z tymi pieniędzmi stało. Że poszły one wyłącznie na zapewnienie płynności sektora finansowego. Niezależnie od czego większość krajów zachodnich (może akurat USA najmniej) realizowało politykę oszczędności kosztem zwykłych obywateli.
Dwaj mało znani ekonomiści zajmujący się wyjaśnianiem, skąd się biorą bankowe paniki, i jeden bardzo znany, szef Fedu w czasie największego kryzysu bankowego w najnowszej historii. To laureaci Nobla z ekonomii w 2022 r. Co nam to mówi o stanie współczesnego świata?
Jest jeszcze trzecia interpretacja. Bernanke, Diamond i Dybvig dostali Nobla, bo ich wyjaśnienia funkcjonowania systemu finansowego są uspokajające (choć przy tym nieprawdziwe). Chodzi o to, że dla nich sektor bankowy jest tylko pośrednikiem między inwestorami a oszczędzającymi. Tymczasem w rzeczywistości banki pożyczają firmom pieniądze potrzebne do finansowania produkcji i inwestycji niezależnie od depozytów. Bo tak naprawdę banki – w prawdziwym świecie – biorą aktywny udział w procesie kreacji pieniądza. I ten pieniądz jest tworzony z niczego, pod okiem banku centralnego i na warunkach przez niego (a więc i przez państwo) stworzonych. Ale z niczego. Bez oparcia na jakimkolwiek złocie, miedzi albo innym metalu rzadkim. To jest świat, w którym Bernanke – jako szef Fedu – odgrywał tak ważną rolę. Jednocześnie prace teoretyczne Diamonda i Dybviga to „opowieści na dobranoc” dla grzecznych dzieci. Bo to opis rzeczywistości, która nie istnieje.
I wiecie co? W każdej z tych interpretacji jest trochę racji. Co czyni tegorocznego Nobla całkiem interesującym. W przeciwieństwie do wielu poprzednich, o których parę dni po ogłoszeniu zapominali nawet co bardziej zainteresowani obserwatorzy. A wy pamiętacie, że Nobla dostał Thomas Sargent? Albo Alvin Roth? No właśnie.©℗