Unijny budżet na lata 2014–2020 wygeneruje na drogach i kolei nakłady inwestycyjne w wysokości 200 mld zł. To wielka szansa dla firm infrastrukturalnych i budowlanych
Żeby taką szansę wykorzystać, wszyscy muszą się bardziej starać, by nie powtórzyć błędów z poprzedniej perspektywy – uznali uczestnicy panelu dyskusyjnego „Infrastruktura i budownictwo. Jak sprawnie inwestować?”, który odbył się w trakcie warszawskiego Forum Zmieniamy Polski Przemysł 2015.
Efektywność procesu inwestycyjnego – terminowość, jakość, a także zabezpieczenie interesów zarówno zamawiających, jak i wykonawców, to podstawowe warunki, które muszą zostać spełnione, aby inwestycje infrastrukturalne stały się w najbliższych latach jednym z głównych motorów wzrostu gospodarczego, a nie przekleństwem.
Według uczestników dyskusji najgorsze jest wciąż obowiązujące w procedurach przetargowych kryterium najniższej ceny. O wyborze wykonawców decyduje cena, której waga wśród kryteriów ocen stanowi 90 proc. Jerzy Bernhard, prezes i dyrektor generalny Stalprofilu, zauważył, że dlatego na sali wśród uczestników nie ma zwycięzców przetargów z pierwszej perspektywy budżetowej. – Efekt najniższej ceny i chęć wygrywania spowodowały, że te firmy nie utrzymały się na powierzchni – mówi Bernhard. Radzi, by w przetargach drogowych czy kolejowych przyjrzeć się obecnie temu, jak projekty realizuje Gaz System. Spółka rozdzieliła realizację inwestycji na dwie części: dostawę materiałów i realizację inwestycji. – Takie podejście zdjęło z wykonawcy ryzyko nadmiernego wzrostu cen materiałów, co było najgorsze w przeszłości w budowie dróg i autostrad – powiedział Bernhard.
Taką propozycję poparł Andrzej Balcerek, dyrektor generalny Grupy Górażdże i prezes Górażdże Cement. Według niego w przygotowaniu procesu inwestycyjnego nie powinno chodzić o jak najtańszą ofertę, ale o jak najlepszą. – Beton to najlepszy materiał, jaki ludzie wymyślili. Jest odporny na wiele czynników, ale nie na głupotę. Mówiąc wprost: beton jest bardzo dobry pod warunkiem, że wykonamy go właściwie. A co do tego, że potrafimy to zrobić, nie mam najmniejszych wątpliwości – powiedział Balcerek.
Dodaje, że to, co się stało przed Euro 2012, do tej pory niestety w branży funkcjonuje. – A pojawia się mnóstwo dodatkowych patologii. Często mówi się, że metr sześcienny betonu ma tylko 0,9 metra. Dużo betonu sprzedaje się ponadto bez faktur. Nikt nie jest dziś w stanie powiedzieć, jak głęboka jest szara strefa – stwierdza Balcerek.
Według niego nie wyciągnęliśmy z przeszłości żadnych wniosków. Niestety. – Jeśli kryterium najniższej ceny będzie dominować, to patologie nadal będą kwitnąć, zaś jakość realizacji kontraktów będzie niska. Za ten beton, cement, kruszywa trzeba godziwie zapłacić – mówi Balcerek.
Alfred Watzl, członek zarządu Strabagu, zwrócił uwagę, że sporo grzechów na sumieniu ma też sama branża. – Popełniliśmy sporo błędów na pewno, jeśli chodzi o kalkulacje i kosztorysy. Nie można mieć tylko pretensji do zleceniodawcy. To firmy kalkulowały oferty – przypomina Watzl. Zaleca więc przedsiębiorcom zmianę podejścia i dokładne analizy. Zauważa przy tym, że największy inwestor publiczny, czyli GDDKiA, już stara się w pewnym stopniu odpowiadać na postulaty generalnych wykonawców. Według niego większą rozwagą wykazują się także sami wykonawcy, którzy kalkulują oferty nieco rozsądniej, niż to miało miejsce w poprzedniej perspektywie UE.
Elżbieta Urbańska, dyrektor biura ubezpieczeń finansowych w PZU, także widzi pierwsze zwiastuny. – Generalna Dyrekcja dzieli odcinki na mniejsze, a więc nie ma kumulacji ryzyk. Coraz więcej przetargów jest też organizowanych według zasady „projektuj i buduj”. To zwiększa jakość i prawdopodobieństwo dobrze wykonanej pracy. Wreszcie, po trzecie, inwestorzy wykazują wyższą skłonność do zaliczkowania. To pomaga firmom – mówi Urbańska.
Watzl zwraca zaś uwagę na zupełnie inne relacje z inwestorem. – Do 2013 r. nie było współpracy, aż wreszcie rozpoczęliśmy dialog. Nowe kontrakty w nowej perspektywie są lepsze – mówi. Zmiany nie zawsze jednak odnoszą pożądany skutek. – Waloryzacja kontraktów na poziomie 1 proc. raczej nie będzie skuteczną ochroną przed dużymi wzrostami cen materiałów – mówi.
Nie do zaakceptowania dla wykonawców jest też długi, bo 10-letni okres gwarancji. Tak długi termin utrudnia nie tylko należyte skalkulowanie ostatecznych kosztów inwestycji, ale i stwarza problem dla instytucji, które organizują finansowanie i gwarantują realizację kontraktu. – Przestrzegam głównych wykonawców. Nie będziemy w stanie zapewnić zabezpieczenia finansowego – mówi Elżbieta Urbańska.
Jan Styliński, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, listę życzeń kierowanych pod adresem zamawiających rozszerza o kilka innych punktów, m.in. wskazując brak spójnego orzecznictwa przed Krajową Izbą Odwoławczą.
Według uczestników debaty Polska po 2020 r. powinna mieć rozwiniętą oraz spójną sieć połączeń drogowych i kolejowych, która będzie kołem zamachowym polskiej gospodarki na kolejne dekady. Według projektu Programu Budowy Dróg Krajowych na lata 2014–2020 planowane jest wybudowanie ok. 2228 km nowych dróg, w tym 71 km autostrad, 1790 km tras ekspresowych oraz 35 obwodnic o łącznej długości 366 km. Rządowe plany przewidują, że w sumie do 2023 r. nakłady na drogi krajowe mogą przekroczyć 155 mld zł, z czego budowa nowych tras pochłonie ok. 93 mld zł. Łączny koszt inwestycji w linie kolejowe w nowym budżecie unijnym jest szacowany na ponad 50 mld zł.
Według panelistów to i tak nie wyczerpuje naszych potrzeb. – Żeby doprowadzić obecną sieć drogową do jako takiego stanu, potrzeba ok. biliona złotych. Potrzeby są, gorzej będzie z pieniędzmi. Trzeba będzie szukać prywatnych inwestorów – mówi Styliński.
W takiej sytuacji muszą w końcu wystartować na dobre kontrakty w systemie PPP.
PARTNER