Debiut akcji Santandera nie wzmocni giełdy. Faktyczne znaczenie wejścia banku na warszawski parkiet jest bowiem czysto formalne
/>
W środę na parkiecie GPW zadebiutują akcje jednego z największych europejskich banków – hiszpańskiego Santandera. W efekcie kapitalizacja spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych przekroczy bilion złotych, z czego ponad połowa będzie przypadała na firmy zagraniczne. Na pozór sukces. W rzeczywistości sprawa jest bardziej skomplikowana.
Jeszcze bez uwzględnienia hiszpańskiego banku (którego wartość rynkowa to ok. 90 mld euro) kapitalizacja zagranicznych firm notowanych na GPW wynosi 290 mld zł. Tyle że z nielicznymi wyjątkami są to spółki, dla których warszawska giełda nie jest najważniejszym rynkiem notowań – ich akcje pojawiły się u nas na zasadzie dual-listingu, zwykle bez sprzedawania polskim inwestorom np. walorów nowej emisji. W efekcie, jak wynika z danych Krajowego Depozytu Papierów Wartościowych, krajowi inwestorzy mają w portfelach śladowe ilości akcji tych zagranicznych przedsiębiorstw.
Na 28 takich firm tylko w dwóch przypadkach udział inwestorów (zarówno indywidualnych, jak i instytucji) mających w Polsce rachunki maklerskie w kapitalizacji przekraczał 2 proc., w sześciu kolejnych przypadkach na zakupy akcji na GPW przypadało więcej niż 0,5 proc. ogólnej liczby akcji. W sumie na kontach krajowych inwestorów były zagraniczne papiery o wartości... niespełna 500 mln zł. To niecałe 0,2 proc. rynkowej wartości tych zagranicznych firm.
– To zrozumiałe. Inwestorzy indywidualni kierują swoją uwagę przede wszystkim na spółki krajowe, których biznes jest im łatwiej obserwować. Z kolei instytucje nie mają żadnej motywacji do tego, by kupować akcje zagranicznych firm w Warszawie – mówi Roland Paszkiewicz z Centralnego Domu Maklerskiego Pekao. – Na przykład nasze TFI mają zwykle umowy z zagranicznymi brokerami i korzystniejsze jest dla nich kupowanie akcji zagranicznych firm na ich macierzystych rynkach, które są bardziej płynne – dodaje.
Dlaczego akcje Santandera pojawią się na naszej giełdzie? To jedno ze zobowiązań wobec Komisji Nadzoru Finansowego w zamian za zgodę naszego nadzoru na połączenie Banku Zachodniego WBK i Kredyt Banku. Ten pierwszy Santander kupił w 2011 r., drugi rok później. Hiszpanie obiecali KNF, że akcjami Santandera będzie można handlować na GPW przed końcem 2014 r.
Nie będzie to pierwszy przypadek notowania w Warszawie akcji zagranicznego właściciela polskiej instytucji finansowej. Jesienią 2003 r. na GPW zadebiutowały walory Banku Austria Creditanstalt, ówczesnego właściciela Banku BPH. Kilka lat później BA-CA został przejęty przez włoską grupę UniCredit i w zamian to jej akcje pojawiły się na naszej giełdzie. Wiosną tego roku zadebiutował z kolei niemiecki Talanx, inwestor strategiczny firm ubezpieczeniowych: Warty i Europy. W najbliższych latach w obrocie na GPW znajdą się jeszcze walory austriackiego Raiffeisen Bank International. Z danych KDPW wynika, że na kontach polskich inwestorów jest 0,06 proc. wszystkich akcji Talanksu i 0,07 proc. walorów UniCredit.
– Międzynarodowe grupy finansowe, które deklarują, że traktują rynek polski jako strategiczny i równy ich rynkowi macierzystemu, powinny to udowodnić i zadebiutować na GPW. Przejrzystość sprzyja bezpieczeństwu, stabilności i dyscyplinie rynkowej. Pracę menedżerów giełdowej spółki na bieżąco mogą oceniać inwestorzy, analitycy, agencje ratingowe i media. Obecność akcji instytucji finansowych na giełdzie ma również istotne znaczenie dla rozwoju polskiego rynku kapitałowego i budowy w Warszawie centrum finansowego o znaczeniu ponadregionalnym – tak podejście nadzoru wyjaśnia Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF.