Pozytywny trend w badaniach nastrojów konsumenckich załamał się wraz z wybuchem konfliktu w Ukrainie.
Pozytywny trend w badaniach nastrojów konsumenckich załamał się wraz z wybuchem konfliktu w Ukrainie.
Bieżący wskaźnik ufności konsumenckiej spadł w skali ostatniego miesiąca o 11,3 pkt proc. do -39 pkt. Obniżył się też w porównaniu z ubiegłym rokiem o 16 pkt proc. - podał Główny Urząd Statystyczny. Tak złego wyniku nie zanotowano od początku pandemii.
- Widać, że wybuch wojny w Ukrainie przełożył się negatywnie na nastroje konsumenckie. Ale przede wszystkim te obecne. Wyprzedzający wskaźnik ufności konsumenckiej nie ucierpiał bowiem już tak bardzo. Zmalał z -19,3 do -31,5 pkt, ale przypomnę, że w kwietniu 2020 r. po wybuchu pandemii koronawirusa wynik był znacznie gorszy. Wyniósł -47,7 pkt, obniżając się o 45,4 pkt proc. w porównaniu do marca - komentuje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.
Zdaniem ekspertów taka sytuacja odbije się na sprzedaży detalicznej. GUS zauważa, że ocena obecnej możliwości dokonywania ważnych zakupów, będąca jednym z czynników bieżącego wskaźnika, spadła w marcu o 11 pkt proc. do 35,4 pkt.
Ten trend nie powinien być jednak długotrwały. Istnieją bowiem powody, dla których popyt na towary powinien odbić. Po pierwsze wskaźnik oczekiwań inflacyjnych zbliżył się do poziomu notowanego zaraz po rozpoczęciu się pandemii. Z tą jednak różnicą, że wtedy był skokowy i wynikał z niepewności co do globalnej sytuacji i jej przełożenia na ceny. Dziś to trwały proces, co znajduje też odzwierciedlenie w bieżących wskaźnikach inflacji. - Nie ma też takich obaw o zatrudnienie jak po wybuchu pandemii. Oczywiście wybuch wojny spowodował, że Polacy zaczęli się bardziej obawiać o pracę, ale nie tak bardzo jak przed dwoma laty - zauważa Grzegorz Maliszewski.
Nasza sytuacja dochodowa jest lepsza niż po wybuchu pandemii
Do tego dochodzą rekordowe wyniki firm za 2021 r., co świadczy o tym, że przedsiębiorstwa są w dobrej kondycji finansowej, w związku z tym ryzyko pogorszenia się sytuacji na rynku pracy jest niewielkie. Bezrobocie utrzymuje się na niskim, stabilnym poziomie, a pensje rosną. Wreszcie wskaźnik ogólnego, bieżącego klimatu koniunktury w przemyśle w marcu nie obniżył się tak bardzo. Wyniósł -16,7 pkt, czyli o 6,7 pkt proc. mniej niż w lutym. Ekspertów to nie dziwi. Przewidywany jest bowiem wzrost gospodarczy. Do tego mamy do czynienia z odbudowywaniem się branż po pandemii. Dotyczy to zwłaszcza gastronomii i hotelarstwa, które wchodzą w sezon żniw, który rozpoczynają Święta Wielkanocne. Na to wszystko nakłada się też planowane zakończenie obostrzeń pandemicznych.
- Sytuacja dochodowa Polaków jest więc lepsza niż po pojawieniu się koronawirusa w Polsce. Stąd można domniemywać, że mniejsza skłonność do zakupów nie musi być trwała. Choć na pewno inflacja i wzrost stóp procentowych będą działać hamująco - mówi Grzegorz Maliszewski.
Zdaniem naszych rozmówców wraz z tym, jak będą słabnąć obawy o rozlanie się konfliktu zbrojnego poza Ukrainę, chęć konsumpcji będzie rosnąć. Zwłaszcza w kategorii dóbr trwałego użytku jak AGD, RTV, meble, których sprzedaż zostanie dodatkowo napędzona przez uchodźców. Ci ruszą na zakupy, gdy zdecydują się osiąść w naszym kraju na stałe i podjąć pracę.
Żywności już kupujemy więcej, co jest również efektem napływu uciekinierów. Jak wynika z danych Niel senaIQ, obroty w sklepach spożywczych w marcu rosły. W placówkach należących do grupy ponad 30 wiodących sieci detalicznych od 7 do 13 marca zwiększyły się o 14 proc. w porównaniu do analogicznego tygodnia sprzed roku. Tydzień wcześniej, czyli od 28 lutego do 6 marca, wzrost wyniósł 17 proc.
- Wysoka inflacja i stopy procentowe mogą jednak sprawiać, że klienci przerzucą się na najtańsze produkty. A z czasem też będą rezygnować z zakupu niektórych - przyznaje Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności.
O tym, że liczba uchodźców, jaka dociera do Polski, może wpłynąć na zwiększenie sprzedaży dóbr podstawowych już w marcu, jest przekonany Mariusz Zielonka, ekspert ekonomiczny Konfederacji Lewiatan. - Powody będą dwa. Po pierwsze zryw obywatelski i chęć niesienia pomocy naszym sąsiadom. Po drugie osoby, które przybyły do Polski, w pierwszym momencie będą nastawione na konsumpcję. Co jest naturalne w przypadku konieczności rozpoczynania „życia od nowa” - dodaje.
Eksperci nie wykluczają, że w całym roku konsumpcja może się nieco obniżyć, ale nie dojdzie do jej załamania. Ekonomiści uważają, że przywykliśmy już do rosnącej inflacji, ale uważamy, że ten wzrost nie będzie skokowy, dlatego przestaliśmy kupować na zapas.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama