Konflikt na Wschodzie coraz bardziej daje się we znaki polskim spółkom.
Konflikt na Wschodzie coraz bardziej daje się we znaki polskim spółkom.
Wczoraj producent odzieży LPP poinformował o zawieszeniu biznesu w Ukrainie do odwołania. Spółka miała tam 157 sklepów, które w roku finansowym 2021/2022 wygenerowały 713 mln zł sprzedaży. Firma planuje zrobić pełen odpis wartości aktywów w Ukrainie. Jego łączna wartość to 270 mln zł.
Zamykanie placówek
Jak zauważa Tomasz Sokołowski, analityk Santander Bank Polska, LPP jest też obecne w Rosji. Ten kraj odpowiada za niemal jedną piątą jej sprzedaży. – Aktualnie spółka przygląda się sytuacji na tym rynku, obserwuje, co robią konkurenci. Konieczność rezygnacji z tego rynku oznacza dużo poważniejsze konsekwencje – podkreśla ekspert.
Działające na rynku obuwniczym CCC również zamknęło sklepy stacjonarne w Ukrainie. Ma tam 18 placówek (cała sieć liczby około tysiąca sklepów). – Działania firmy skupiają się teraz na wsparciu naszego partnera franczyzowego i tamtejszych pracowników, a także naszej polskiej kadry pochodzenia ukraińskiego i uchodźców – wyjaśnia Daria Sulgostowska, kierownik ds. komunikacji w Grupie CCC.
Firma podjęła też decyzję o wstrzymaniu dostaw do Rosji, gdzie ma 40 sklepów. – Dziś Ukraina i Rosja to ok. 3 proc. biznesu CCC i ok. 1 proc. biznesu całej grupy – podkreśla Sulgostowska. W minionym roku przychody Grupy CCC wyniosły 7,6 mld zł.
Więcej do stracenia ma AmRest. Jak zauważa Tomasz Sokołowski, Rosja opowiada za 18 proc. sprzedaży tej spółki. – To obok LPP firma, która najboleśniej odczuje konsekwencje konfliktu. Dla pozostałych biznesy na Wschodzie ważą mniej – przyznaje.
Jak zauważają eksperci, po zajęciu Donbasu przez Rosjan w 2014 r. wiele firm działających na Wschodzie postawiło na dywersyfikację kierunków zbytu.
– Na rynku białoruskim aktualnie nie mamy żadnego salonu, w Rosji znajduje się tylko jeden. W Ukrainie natomiast jest ich 20. Dostawy towarów zostały do nich wstrzymane – usłyszeliśmy w firmie Esotiq & Henderson, producenta bielizny.
Nie pogłębiać strat
Jak wynika z danych PAIH, w Ukrainie działa niemal 2,5 tys. spółek z naszego kraju, z czego 459 wyłącznie z polskim kapitałem. Jeśli chodzi o Rosję i Białoruś, to jak wynika z ustaleń DGP, jest tam po ok. 550 firm. Ukrainę zdominowały polskie spółki z branży spożywczej, Białoruś – z sektora budowlanego, a Rosję wszystkie sektory po trochu.
Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, która ma w portfelu po ok. 1000 eksporterów w Ukrainie i Rosji oraz kolejne 500 na Białorusi, mówi wprost, że po rozpoczęciu działań zbrojnych przez wojska rosyjskie zawiesiła przyznawanie nowych limitów na Ukrainę, Rosję i Białoruś.
– Bank centralny Ukrainy ogłosił moratorium płatnicze, uniemożliwiając tym samym swoim obywatelom i przedsiębiorcom dokonywanie zagranicznych przelewów. Zmusiło nas to do anulowania eksporterom istniejących limitów kredytowych na ukraińskich kontrahentów. Ogłoszona w weekend fala sankcji wobec Rosji spowodowała natomiast zamknięcie limitów na ten kraj. Pojawiają się coraz silniejsze głosy, by Białoruś także została objęta kolejnymi sankcjami przez Unię Europejską, co będzie skutkować wycofaniem przez nas ubezpieczeń dla polskich eksporterów na tym rynku do odwołania – tłumaczy Janusz Władyczak, prezes KUKE.
Wskazuje, że sytuacja jest inna niż w 2014 r., gdy walki były ograniczone terytorialnie, dość szybko się zakończyły, a lokalne firmy miały możliwość regulowania zagranicznych zobowiązań. Wtedy ubezpieczony przez KUKE eksport do Ukrainy spadł aż o 45 proc. – Sytuacja, której doświadczamy teraz, będzie o wiele bardziej poważna – uważa Władyczak.
KUKE przyznaje również, że dostrzega coraz większą nerwowość przedsiębiorców.
– Umożliwiamy klientom wydłużenie czasu spłaty należności przez odbiorców ze Wschodu, co miałoby duże znaczenie, gdyby konflikt szybko się zakończył, a moratorium płatnicze zostało uchylone. Z kolei część eksporterów chce już teraz zgłaszać szkodę, choć formalnie powinni poczekać z tym 60 bądź nawet 90 dni od daty płatności faktury – opowiada Janusz Władyczak. Zaznacza, że nie wiedząc, jak rozwinie się konflikt, KUKE stara się apelować o rozsądne podejście do kontynuowania dostaw, tak aby nie pogłębiać potencjalnych strat.
– Chociaż ubezpieczane przez KUKE obroty rosły w ostatnich latach po ponad 30 proc. rocznie, to większość handlu odbywa się na przedpłaty bądź bez żadnych zabezpieczeń – mówi szef firmy ubezpieczającej należności.
Z konsekwencjami wojny liczą się również te polskie firmy, które nie są obecne na Wschodzie.
– Rynki ukraiński, białoruski i rosyjski nigdy nie były i nie są w spektrum naszych zainteresowań biznesowych. Nasza strategia od początku zakłada skupienie się na stabilnych rynkach Europy Zachodniej. Zdajemy sobie jednak sprawę, że sankcje nałożone na Rosję mogą w jakimś stopniu wpłynąć na ekonomię w Europie Zachodniej. Na taką sytuację powinny jednak być gotowe wszystkie firmy, nie tylko sektor budowlany – mówi Mikołaj Placek, prezes Oknoplastu.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama