Brak chipów i innych komponentów ogranicza sprzedaż. Odbicie spodziewane może za rok, a może nigdy.
W listopadzie zarejestrowano w Polsce prawie 32 tys. nowych samochodów osobowych, o 23,3 proc. mniej niż przed rokiem - wynika z danych przedstawionych przez Instytut Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar. Tego roku branża z pewnością nie zaliczy więc do udanych. - Pierwsza połowa 2021 r. wyglądała całkiem nieźle, bo za sprawą ubiegłorocznego lockdownu były całkiem duże zapasy magazynowe. Potem było jednak tylko gorzej - mówi Wojciech Drzewiecki, prezes IBRM Samar. Dilerom zaczęło brakować samochodów. Jak tłumaczy szef Samaru, producenci aut, którzy w poprzednim roku odwoływali masowo zamówienia u producentów chipów, wypadli z kolejki. Ich miejsce zajęły inne potrzebujące półprzewodników sektory. Zaczęło brakować też innych niezbędnych elementów i trzeba było ograniczać produkcję.
Przewidywania nie są optymistyczne - deficyty komponentów będą widoczne co najmniej do połowy 2022 r. A to sprawia, że również w kolejnych 12 miesiącach można zapomnieć o powrocie do poziomów sprzed pandemii. Odrobienie skutków COVID-19 może zatem nastąpić dopiero w 2023 r. - W styczniu prognozowaliśmy, że polski rynek wzrośnie w 2021 r. o ok. 10 proc. Teraz mamy ok. 9 proc., a grudzień może przynieść dalsze spadki - prognozuje ekspert. I to nawet w sytuacji, w której to tradycyjnie dość dobry miesiąc - za sprawą wyprzedaży roczników. - Teraz aut w magazynach nie ma, choć część firm robi wszystko, by jednak zachęcić klientów do zakupów pod koniec roku. Robią to zwłaszcza marki pochodzące z Azji - dodaje Wojciech Drzewiecki.
Pozostało
81%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama