W ciągu pół roku Skarb Państwa otrzymał tylko jeden dodatkowy pozew związany z lockdownem. W sumie jest ich siedem.

Ponad półtora roku minęło od wprowadzenia pierwszych restrykcji i obostrzeń związanych z COVID-19, które prowadziły do zamykania działalności gospodarczych w niektórych branżach. Część przedsiębiorców zapowiadała, że po ograniczeniu prowadzenia biznesu przez rząd będzie domagała się odszkodowań za lockdowny. Chociaż państwo wpompowało w pracodawców i pracowników dziesiątki miliardów złotych, to nie zawsze pokrywały one straty w poszczególnych biznesach.
Zapowiedzi pierwszych pozwów przeciwko Skarbowi Państwa pojawiły się już kilka tygodni po tym, jak koronawirus pojawił się w Polsce. Chociaż od tego czasu upłynęło kilkanaście miesięcy, to fala pozwów nie zalała rządu i nadal nie wzbiera. Z informacji, jakie udostępniła DGP Prokuratoria Generalna, która reprezentuje państwo w takich procesach, wynika, że z sądów skierowano do niej dopiero cztery pozwy z żądaniami odszkodowawczymi związanymi z lockdownem.
Trzy pozwy z konkretnymi sumami odszkodowań pojawiły się w ubiegłym roku. Jeden z nich z żądaną kwotą odszkodowania w wysokości ok. 215 tys. zł został złożony przez właściciela galerii handlowej. Drugi jest na kwotę ok. 458 tys. zł, a jego autorem jest właściciel sieci siłowni. Trzeci opiewa na kwotę ok. 223 tys. zł, której domaga się przedsiębiorca z branży restauracyjnej.
W tym roku pojawił się kolejny pozew, również z branży fitness, od właściciela sieci siłowni, na kwotę ok. 100 tys. zł.
To tylko jedna strona walki o odszkodowania, bo są też branże, które wniosły pozwy grupowe. Jeden z branży gastronomicznej i dwa od branży eventowej. Te jednak dotyczą ustalenia odpowiedzialności Skarbu Państwa i nie ma w nich wskazanej wartości ewentualnie dochodzonego odszkodowania. Wszystkie trzy wpłynęły w tym roku.
– Dotychczas w żadnej ze spraw nie odbyła się jeszcze rozprawa – informuje DGP mecenas Bartosz Swatek, rzecznik prasowy Prokuratorii Generalnej.
Skala pozwów jest zaskakująco mała. Przyznają to nawet nasi rozmówcy z kręgów rządowych.
– Być może część przedsiębiorców wstrzymuje się, żeby zobaczyć, jak sądy podejdą do pierwszych pozwów i jeśli będą zapadały wyroki po ich myśli, to dopiero zobaczymy falę takich spraw – mówi DGP osoba z rządu. Jednocześnie wskazuje, że takie sprawy toczą się latami, i przypomina o wniosku premiera do Trybunału Konstytucyjnego. Mateusz Morawiecki poprosił w sierpniu 2020 r. o zbadanie, czy przepis regulujący „odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa za szkodę wyrządzoną przez wydanie niekonstytucyjnego aktu normatywnego” jest zgody z ustawą zasadniczą. To o tyle istotne, że restrykcje i zakazy, jakie wprowadzał obóz rządzący, miały miejsce na podstawie rozporządzeń, czyli aktów prawnych niższego rzędu niż ustawa. To, że sądy nadały sprawom bieg i nie zawiesiły ich z urzędu, może oznaczać zaś, że prędzej czy później procesy się rozpoczną.
– Rozważę pozew, gdy zobaczę, jak wyglądają pierwsze wyroki w tych sprawach. Wprawdzie korzystałem z pomocy tarczy rządowej, ale to nie pokryło w żaden sposób strat, które poniosłem na lockdownach. Pytanie tylko, czy gra jest warta świeczki, a jeśli mam walczyć pięć lat w sądzie, to pewnie sobie daruję – mówi nam warszawski przedsiębiorca z branży gastronomicznej.
Politycy PiS od początku uznawali wnioski o odszkodowania za bezzasadne, bo ich zdaniem przedsiębiorcy otrzymali pomoc w ramach tarcz antykryzysowych czy Tarczy Finansowej Polskiego Funduszu Rozwoju. Wprowadzanie ograniczeń dla działalności gospodarczej miało zaś być wymuszone wyższą potrzebą zahamowania rozprzestrzeniania się wirusa.
Na razie na kolejne lockdowny się nie zanosi. Tak przynajmniej wynika ze słów przedstawicieli rządu. Chociaż czwarta fala pandemii coraz mocniej się rozkręca, to politycy PiS obawiają się ewentualnych protestów przeciwko powrotowi ograniczeń i restrykcji. ©℗