Wyrok w sprawie mechanizmu „pieniądze za praworządność” może zapaść jeszcze przed końcem roku. Bruksela już się szykuje do jego uruchomienia.

Praworządność stanie się wkrótce warunkiem otrzymania unijnych środków. To będzie ta prawdziwa „opcja nuklearna”, bo Bruksela będzie mogła zablokować wypłaty wszystkich funduszy europejskich, od dopłat dla rolników po pieniądze dla samorządów. Objęty nowym mechanizmem będzie także Fundusz Odbudowy, co oznacza, że nawet jeśli Krajowy Plan Odbudowy otrzyma zielone światło, to na dalszym etapie Komisja Europejska nadal będzie mogła zamrozić kolejne wypłaty w jego ramach.
Uruchomienie mechanizmu „pieniądze za praworządność” to jedna ze wskazywanych możliwych odpowiedzi na czwartkowy wyrok Trybunału Konstytucyjnego. KE zobowiązała się jednak, że wstrzyma się z jego uruchomieniem do momentu wydania ostatecznego wyroku przez TSUE, który rozpatruje skargi Polski i Węgier. Wstrzymanie użycia mechanizmu, chociaż rozporządzenie je ustanawiające weszło w życie 1 stycznia, było elementem politycznego porozumienia, dzięki któremu rząd polski i węgierski wycofały weto budżetowe.
W oczekiwaniu na orzeczenie Bruksela robi przygotowania. Napisała już wytyczne i skierowała do wszystkich stolic pisma. Ich wymiana ma być kontynuowana z wybranymi stolicami. – Należy to traktować jako element przygotowań, żeby nikt nie był zaskoczony, gdy do uruchomienia mechanizmu dojdzie – słyszymy w Brukseli. W ten sposób KE odpowiada też na presję ze strony Parlamentu Europejskiego, który domaga się, by mechanizm uruchomiono do końca października.
By zablokować Polsce pieniądze, Bruksela będzie musiała wykazać, że naruszenie zasad praworządności powoduje bezpośrednie zagrożenie dla budżetu UE. Nie musi jednak chodzić o defraudację czy nadużycia związane z funduszami europejskimi. Rozmówca w Parlamencie Europejskim zwraca uwagę, że rozporządzenie ustanawiające mechanizm praworządnościowy przewiduje sytuację, w której wypłaty mogą zostać zawieszone, jeśli system zarządzania i kontroli nad funduszami wykazuje poważne braki. – W momencie, gdy niektóre zapisy traktatowe zostają wyłączone, UE nie może mieć pewności, czy Polska będzie przestrzegać zasad chroniących eurofundusze – podkreśla. Nie jest jednak przesądzone, czy taką argumentację podzieli KE, zwłaszcza że jej decyzje dotyczące mechanizmu praworządnościowego będą mogły być zaskarżane przed TSUE.
Tymczasem Warszawa i Berlin walczą o zablokowanie mechanizmu w Luksemburgu. Dzisiaj przed Trybunałem odbędzie się rozprawa w sprawie polskiej skargi, wczoraj swoje argumenty przedstawiły Węgry. Oba wnioski są rozpatrywane w pełnym składzie (27 sędziów) Trybunału, co zdarza się rzadko i tylko w newralgicznych sprawach, takich jak złożenie z urzędu unijnego komisarza. Postępowanie odbywa się na wniosek Parlamentu Europejskiego w trybie przyśpieszonym, co skróciło etap pisemny rozprawy. Dzisiaj rzecznik generalny Campos Sánchez-Bordona poinformuje o tym, kiedy wyda opinię, która poprzedza każdorazowo wydanie wyroku (w większości orzeczenia TSUE są zgodne z opiniami rzeczników). To będzie wskazówka, czy możemy się spodziewać ostatecznego orzeczenia jeszcze w tym roku, czy już na początku przyszłego. – Jeżeli rzecznik poinformuje, że to będzie w ciągu kilku tygodni, to wyroku możemy się spodziewać przed Bożym Narodzeniem – słyszymy w TSUE. A to oznacza, że Komisja Europejska jeszcze przed końcem roku będzie mogła zablokować fundusze dla kraju, który ma problemy z praworządnością.
Warszawa przekonuje, że mechanizm praworządnościowy narusza zasadę równego traktowania państw członkowskich i stanowi nadużycie władzy, bo właściwym celem mechanizmu jest nie ochrona budżetu, lecz obejście wymogów formalnych potrzebnych do uruchomienia procedury określonej w art. 7 Traktatu o UE (jednomyślność). ©℗
KE będzie mogła zastopować wypłaty wszystkich funduszy