Największy deweloper z Państwa Środka ma problemy. Powtórki z amerykańskiej historii Lehman Brothers jednak raczej nie będzie.

Cena akcji Evergrande ‒ firmy działającej przede wszystkim na rynku nieruchomości ‒ spadła o 85 proc. od początku roku. Deweloper, który realizuje ponad 1,3 tys. projektów w niemal 300 chińskich miastach, ma obecnie długi w wysokości ok. 300 mld dol. Pieniądze te powinny trafić do jego wykonawców, inwestorów i nabywców lokali.
Już latem tego roku przedsiębiorstwo informowało, że brakuje mu środków na ich spłatę. Do regulowania rachunków wystawionych przez kontrahentów zaczął wykorzystywać niewykończone mieszkania. W takiej sytuacji znalazł się m.in. dostawca farb z południowo-wschodniej prowincji Fujian, któremu Evergrande przekazało trzy mieszkania. Dług wynosił 34 mln dol. Firma zaprzestała jednocześnie realizacji wielu projektów. Około 1,5 mln osób wpłaciło depozyt na mieszkania, które nie zostały wybudowane. Teraz poszkodowani wyszli na ulice, by protestować przeciwko działaniom dewelopera.
Przez lata trwania chińskiego boomu gospodarczego władze Evergrande intensywnie pożyczały środki, by rozwijać działalność. Gigant nieruchomości zaczął jednak słabnąć po tym, gdy w sierpniu 2020 r. władze w Pekinie wprowadziły nowe mechanizmy kontroli całkowitego poziomu zadłużenia czołowych deweloperów. Evergrande na szeroką skalę zaczęło stosować przedsprzedaż i udzielać coraz wyższych rabatów, by tylko utrzymać wskaźniki transakcji na wysokim poziomie.
Chcąc złagodzić skutki kryzysu i poprawić płynność finansową, firma postanowiła sprzedać aktywa. W oświadczeniu z 14 września br. poinformowała jednak, że plany ich zbycia nie zostały zrealizowane, a sprzedaż mieszkań znacznie zwolniła od czerwca.
„Spodziewamy się dalszego spadku sprzedaży we wrześniu, co pogorszy problem ściągalności gotówki” – napisano.
Zatrudnieni zostali za to doradcy finansowi, co miało przybliżyć Evergrande do potencjalnej restrukturyzacji zadłużenia.
Według agencji Bloomberg w poniedziałek Evergrande miało spłacić odsetki od niektórych kredytów bankowych. Chińskie władze poinformowały jednak duże instytucje finansowe, że płatności tych nie otrzymają. Kolejnym testem wypłacalności dewelopera będzie czwartek. Spółka powinna wtedy spłacić kolejne 83,5 mln dol. odsetek.
Niewywiązanie się z długów może wpłynąć na sektor nieruchomości i finansów nie tylko w kraju, ale i za granicą. Efekt domina zauważalny był już np. w Australii. W rezultacie spowolnienia w chińskim sektorze nieruchomości i budownictwa cena rudy żelaza ‒ głównego produktu eksportowego Australii ‒ spadła o 60 proc. do poziomu poniżej 100 dol. za tonę w stosunku do szczytowego poziomu z maja.
Kłopoty chińskiego giganta szybko porównano do upadku amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers w 2008 r., co zapoczątkowało rozlewanie się kryzysu gospodarczego z USA na cały świat. W rozmowie z DGP analityk ds. Chin Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM) Marcin Przychodniak przekonuje jednak, że sytuacja Evergrande jest zupełnie inna.
‒ Jeśli chodzi o samą wartość zadłużenia, to jest ono większe niż w przypadku Lehman Brothers. Ale trzeba pamiętać, że w Chinach sprawa związana z zadłużeniem firmy jest sprawą stricte polityczną ‒ tłumaczy.
Rząd w Pekinie jeszcze nie wkroczył, by zapobiec upadkowi dewelopera.
‒ Daleko idąca destabilizacja nie jest w interesie władz partii. Wynika to również z kwestii wewnętrznych. Zbliżają się wybory w partii komunistycznej. Te nastąpią dopiero jesienią przyszłego roku, ale już trwają przygotowania personalne w ramach różnych scenariuszy składu przyszłego kierownictwa ‒ twierdzi Przychodniak.
Kluczowe w tym przypadku pozostają stosunki firmy z władzami.
‒ Należy więc zadać sobie pytanie, w jakim stopniu zarząd tej firmy, a także wierzyciele Evergrande, są powiązani politycznie oraz jak wyglądają ich kontakty z samym Xi Jinpingiem i jego współpracownikami – podkreśla ekspert PISM.
Zaznacza, że Evergrande jest firmą, dzięki której zarabiały także różne inne chińskie podmioty. Aby nie dopuścić do jej upadku, instytucje te również będą próbowały wpływać na partię za pomocą sieci powiązań i znajomości.
‒ Mówimy tu o wielkich korporacjach, jak np. Tencent, ale i prowincjach czy miastach, które inwestowały w nadziei na zyski ‒ mówi Przychodniak.
Istnieje jednak ryzyko, że Evergrande padnie ofiarą nowej polityki władz komunistycznych.
‒ W Chinach trwa w tej chwili kampania propagandowa dotycząca podejścia do bogactwa, gromadzenia kapitału. Partia nie pochwala już samego bogacenia się, co było ważnym elementem jej polityki ostatnich kilkudziesięciu lat. Stara się teraz prezentować swoje prospołeczne nastawienie, troskę o poprawę warunków pracy, ułatwienia, dzięki którym Chińczycy mogliby np. posiadać więcej dzieci. Evergrande dobrze się w tej sytuacji nadaje na negatywny symbol, choć oczywiście w dużej mierze przez jego problemy cierpi też klasa średnia, nie tylko najbogatsi ‒ tłumaczy analityk PISM. ©℗
Narzędzia do rozwiązania problemu Evergrande mają władze Chin